Euro w czynie społecznym

Euro w czynie społecznym

Pracownikom piekarni we Lwowie już zapowiedziano, że w czasie mistrzostw będą mieli dodatkowe zmiany, ale bez wynagrodzenia Jarosław Kit Korespondencja ze Lwowa Gdy tylko prezes UEFA Michel Platini ogłosił, że Ukraina i Polska będą gospodarzami Euro 2012, lwowiacy byli pewni – piłka nożna nie ominie miasta. Futbolowe tradycje sięgają tu lat 30. To tutaj zaczynała się polska piłka nożna, a klub Pogoń rozsławiał Lwów zwycięstwami. Dziś klub ten odradza się dzięki wysiłkom miejscowych Polaków. W latach 70. inny lwowski klub, FK Karpaty, sięgnął po tytuł mistrza Związku Radzieckiego. Obecnie Karpaty grają w ukraińskiej ekstraklasie, FK Lwów zaś – w pierwszej lidze. We Lwowie bardzo chętnie występuje reprezentacja, bo to jedyne miasto na Ukrainie, w którym przed międzypaństwowym meczem cały stadion śpiewa hymn narodowy. Stadion za 85 mln euro Jednak kiedy minęła początkowa duma ze znalezienia się w gronie gospodarzy mistrzostw Europy w piłce nożnej, przyszła refleksja, czy miasto na to stać, czy jest ono w stanie konkurować z Europą Zachodnią. Głównym problemem był brak stadionu. Istniejący nie odpowiadał wymogom UEFA. Władze Lwowa postanowiły wybudować nowy obiekt na koszt sponsorów i miasta. Prywatni inwestorzy jednak nie byli skłonni wykładać pieniędzy na stadion, którego perspektywy po mistrzostwach były niepewne. Finansowanie budowy stadionu wziął zatem na siebie rząd Ukrainy. Lwowska arena zaczęła powstawać najpóźniej ze wszystkich stadionów krajów gospodarzy. Budowa trwała półtora roku i oficjalnie stadion otwarto z kilkumiesięcznym opóźnieniem w końcu października 2011 r. W praktyce do kwietnia br. trwały prace wykończeniowe. – To była największa inwestycja we Lwowie w ciągu ostatnich 20 lat! – podkreśla Andrzej, który na stadionie pracował od początku. – Roboty było bardzo dużo. Pracowaliśmy w soboty, a czasem i w niedziele. Nie miałem nawet jak pojechać do rodziny. Po Euro pewnie zwolnią mnie z pracy. Nie przez to, że mam polskie pochodzenie, ale dlatego, że nie wiadomo, jak stadion ma dalej na siebie zarabiać. Koszt budowy obiektu, mogącego pomieścić 35 tys. widzów, wyniósł 85 mln euro. – Za te pieniądze można by wybudować kilka szkół, przychodni i szpitali, potrzebnych w zaniedbanym pod tym względem mieście – mówią przeciwnicy Euro we Lwowie. Długo trwały dyskusje nad nazwą stadionu. Były nawet pomysły, aby jego patronem został Stepan Bandera. Wreszcie stanęło na neutralnej nazwie: Arena Lwów. Piłkarze z doskoku 800-tysięczny Lwów spodziewa się niemal 200 tys. kibiców. Poza drużynami Niemiec i Portugalii grać tu będą Duńczycy, jednak żadna drużyna nie będzie mieszkać w tym mieście (na Ukrainie zamieszkają tylko piłkarze ze Szwecji i Francji). Niemcy zatrzymają się w Gdańsku, Duńczycy wybrali Kołobrzeg, Portugalczycy – podpoznańską Opalenicę. Zawodnicy dzień przed meczem przylecą samolotami. Przez 30 lat lwowskie lotnisko w ogóle się nie rozbudowywało. Na Euro oddano do użytku nowy terminal, rozszerzono i przedłużono pasy startowe. Piłkarze przylecą więc bez problemów, kibice zaś muszą się liczyć ze sporymi wydatkami, bo tanie linie do Lwowa nie latają. Można przyjechać też koleją, która na Euro wprowadza nowe ekspresowe połączenia z Charkowa i Doniecka. Większość fanów piłkarskich przyjedzie jednak samochodami. Obywatele Unii nie potrzebują wiz na Ukrainę. Służby graniczne są przygotowane na duży napływ ludzi. Gorzej wygląda sytuacja z drogami. Mimo wielkich planów regionalnych władz nowych dróg nie zbudowano. Dobry dojazd do Lwowa jest tylko od strony Kijowa. Natomiast drogi w kierunku polskiej granicy remontowano w pośpiechu i niezbyt starannie. – To prawda, że po Euro zostanie nam infrastruktura – sceptycznie ocenia Galina, PR-manager w firmie konsultingowej – ale raczej wątpliwej jakości. Za rok czy dwa lata drogi będą do remontu. Na kibiców czekają hotele, hostele, domy studenckie, kempingi i kwatery prywatne. Pięć lat temu we Lwowie działał tylko jeden hostel, teraz jest ich kilkanaście. Niektóre nie reklamują się na Ukrainie, licząc na obcokrajowców. Jeszcze miesiąc temu głośno było o podniesieniu cen w hotelach nawet o 1000%, ale po interwencji Michela Platiniego i ostrej reakcji władz hotelarze spuścili z tonu. We Lwowie, w którym zbudowano dwa nowe hotele, ceny wynoszą od 20 do 400 euro za dobę. Nawet podczas mistrzostw mogą być wolne

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 23/2012

Kategorie: Świat