Europejskie pięć minut

Europejskie pięć minut

Negocjatorzy walczą o ostatnie ustępstwa, a hałaśliwi przeciwnicy naszego członkostwa w Unii straszą Polaków, czym popadnie Skąpstwo zamiast hojności. Na finiszu rokowań akcesyjnych właśnie to stwierdzenie zrobiło chyba największą karierę w komentarzach zarówno polityków, jak i dziennikarzy z krajów kandydujących do Unii Europejskiej. Na pewno tak stało się w Polsce, gdzie ostatnie dni przed szczytem UE w Kopenhadze upłynęły pod znakiem liczenia po raz enty, ile euro powinniśmy albo moglibyśmy (często tylko rzekomo) „wycisnąć” z krajów Piętnastki w negocjacyjnym rzucie na taśmę. Z powodzi oświadczeń związanych z akcesją do UE, sporów na temat oceny kompromisowych propozycji, jakie składali nam unijni politycy, a wreszcie narzekań, że Europa (znowu) nas nie rozumie, powstała, niestety, prawdziwa kakofonia dźwięków, w której dla wielu Polaków zagubiła się informacja najważniejsza – że jesteśmy już naprawdę o krok od członkostwa w Unii. Taki charakter – bardziej mieszający w głowach niż wyjaśniający cokolwiek – miała zwłaszcza europejska debata w Sejmie, gdzie przeciwnicy UE skoncentrowali się nie tyle na racjonalnych antyunijnych argumentach, ile na rozdzieraniu szat oraz obelżywych chwilami atakach na naszych negocjatorów. Na tym tle trochę jak bezradne nawoływanie wszystkich do rozsądnego patrzenia na perspektywę członkostwa w Unii brzmiały słowa Danuty Hübner,

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2002, 49/2002

Kategorie: Kraj