Fabryka kłamstw

Protesters march with signs in Berkeley, California on February 1, 2017. Violent protests erupted on February 1 at the University of California at Berkeley over the scheduled appearance of a controversial editor of the conservative news website Breitbart. / AFP PHOTO / Josh Edelson
Amerykański portal Breitbart stał się źródłem światowego populizmu. Teraz chce podbić Europę Jeszcze kilkanaście miesięcy temu był niszową witryną informacyjną, skierowaną do mocno prawicowej części amerykańskiego elektoratu i dyskredytowaną przez większość internautów. Zanim Donald Trump zaczął się wybijać na czoło rywalizacji o republikańską nominację prezydencką, Breitbart był raczej na sieciowym marginesie ze swoimi teoriami spiskowymi, kontrowersyjnymi, choć mało rzetelnymi tekstami i krzykliwymi nagłówkami. Portal założony w 2007 r. przez Andrew Breitbarta, konserwatywnego publicystę, byłego felietonistę „Washington Timesa” i współpracownika mediowej magnatki na amerykańskim rynku, Arianny Huffington, największe sukcesy miał w ujawnianiu seksskandali i wpadek obyczajowych centrolewicowej elity zza oceanu. Słowem, internetowy brukowiec dla wielbicieli postprawdy i tekstów z negatywnym przekazem. Dziś to jedna z najgorętszych marek w Ameryce, rosnący gracz na rynku mediów (pracownicy portalu prowadzą również stację radiową Breitbart News Daily), a przede wszystkim głos władzy i amerykańskiego buntu społecznego. W zgodnej opinii komentatorów i ekspertów to właśnie Breitbart, razem z Fox News, najmocniej przyczynił się do wyborczego zwycięstwa Trumpa. Jak pisze zaś felietonista magazynu „The Atlantic” Conor Friedersdorf, zmienił też kompletnie sposób, w jaki Amerykanie obserwują bieżącą politykę i dyskutują o niej. Obsesja lewicowej zmowy Co było źródłem sukcesu tego niszowego portalu? Skąd nagle taka zwyżka popularności? Na pewno jednym z głównych powodów był sam Breitbart i stopień, w jakim zamieszczane treści odzwierciedlały jego osobowość i nastawienie ideologiczne. Fundamenty filozofii politycznej Breitbarta do dziś nadają ton publikacjom, nawet jeśli założyciel, zmarły w 2012 r. na atak serca, nie doczekał zwycięstwa w wyborach prezydenckich „swojego kandydata”. Dodajmy, że wtedy nie był nim wcale Trump. Uosabiał go bezimienny konserwatysta ślepo zaangażowany w walkę z lewicowymi elitami. Andrew Breitbart jest dziś postacią niemal mityczną. W 2012 r., kiedy Barack Obama walczył o drugą kadencję w Białym Domu z Mittem Romneyem, publicysta nawoływał do jedności na amerykańskiej prawicy – podczas płomiennych wystąpień w klubach dyskusyjnych i na pomniejszych uniwersytetach mówił, że tylko dzięki jedności republikanie będą mogli złamać lewicową zmowę. To ostatnie zjawisko było bowiem jego autentyczną obsesją – jako dziennikarz i wieloletni uczestnik rynku mediów obrał sobie za cel właśnie największe domy wydawnicze i tytuły liberalnej Ameryki. Z pasją krytykował „New York Timesa”, CNN i „Washington Post”, twierdząc, że wszędzie tam panuje spisek. Na pewno nie mylił się w jednym aspekcie – doskonale wiedział, jak wielkie grupy wyborców w USA są podatne na hasła zasłyszane w mediach, zwłaszcza internetowych. Doświadczenie online zbierał bowiem w medium najlepiej obrazującym zmiany technologiczne na tym rynku i skuteczne sposoby zarządzania darmowymi treściami w sieci. Jako asystent, a później współpracownik, analityk i przyjaciel Arianny Huffington miał duży wpływ na strategię rozwoju portalu Huffington Post, platformy blogowej dla wpływowych komentatorów, która z czasem przekształciła się w wielkoformatowe imperium newsowe z oddziałami w kilkunastu krajach. To doświadczenie nie tylko pomogło Breitbartowi zarządzać własnym portalem, ale jak sam wielokrotnie podkreślał, pokazało kierunek rozwoju współczesnego dziennikarstwa: odchodzenie od rzetelności i podpierania newsów faktami na rzecz kontrowersji i szybkiego tempa publikacji. Dlatego kiedy rozpoczęła się polityczna wojna o Biały Dom, spadkobiercy Breitbarta przekonali sztab Trumpa, że kluczowy w tym starciu okaże się właśnie front informacyjny. Daleko od standardów Nie mylili się – Breitbart w ostatniej kampanii wyborczej walnie przyczynił się do stworzenia alternatywnej rzeczywistości. Portal hurtowo kolportował fałszywe informacje, oczerniał Hillary Clinton, garściami czerpiąc z rosyjskiej propagandy i zawiązując nieformalny, acz strategiczny sojusz z kanałem Russia Today America. Choć standardy dziennikarzy Breitbartu mijały się niemal w każdym aspekcie z zasadami dziennikarstwa śledczego (wyrywanie słów z kontekstu, selektywne publikowanie dokumentów, powtarzanie niesprawdzonych informacji bez sprostowań), miliardy kliknięć zapewniały im coraz większą popularność wśród republikańskich wyborców. Zresztą Hillary nie była ich jedynym celem – zgodnie ze strategią masowości, którą wyznawał sam Andrew Breitbart, portal atakował wszystkich prominentnych polityków Partii Demokratycznej, przypominając aferę z Monicą Lewinsky
Udostępnij:
- Kliknij, aby udostępnić na Facebooku (Otwiera się w nowym oknie) Facebook
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na X (Otwiera się w nowym oknie) X
- Kliknij, aby udostępnić na Telegramie (Otwiera się w nowym oknie) Telegram
- Kliknij, aby udostępnić na WhatsApp (Otwiera się w nowym oknie) WhatsApp
- Kliknij, aby wysłać odnośnik e-mailem do znajomego (Otwiera się w nowym oknie) E-mail
- Kliknij by wydrukować (Otwiera się w nowym oknie) Drukuj
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety









