Amerykanie przyznali się do użycia białego fosforu wobec irackich rebeliantów w 2004 roku. Czy również wobec cywilów? Wokół wojny w Iraku rozpętał się nowy skandal. Pentagon przyznał się do użycia podczas szturmu na Faludżę białego fosforu. To substancja, która pali ciało aż do kości. Wcześniej Amerykanie konsekwentnie twierdzili, że ta broń zapalająca, przez niektórych uznawana za chemiczną, nie była stosowana przeciwko ludziom. Te zaprzeczenia oburzyły przeciwników wojny. Uznano, że Waszyngton, który dokonał zbrojnej inwazji na Irak pod fałszywymi pretekstami, po raz kolejny okłamał świat. Lewicowy brytyjski dziennik „The Guardian” zapytał z patosem: „Czy jest taka zbrodnia wojenna, której siły koalicji nie popełniły w Iraku?”. Rosyjska Duma jednomyślnie przyjęła rezolucję, w której uznała używanie „pod pretekstem wzniosłego celu walki z terroryzmem wszelkich typów broni zakazanych przez konwencje międzynarodowe, a zwłaszcza bomb fosforowych, za absolutnie niedopuszczalne”. A przecież armia rosyjska również nie przebierała w środkach podczas walk w Czeczenii. W Rzymie pacyfiści na wezwanie gazety „Liberazione” protestowali przed ambasadą USA. „Wojna z terroryzmem to terroryzm”, oskarżały dzienniki nad Tybrem. Sunnicka Faludża na zachód od Bagdadu była głównym bastionem rebeliantów, którzy zaprowadzili w mieście barbarzyński islamski reżim. W Faludży terroryści przetrzymywali i torturowali w piwnicach porwanych ludzi, z miasta dokonywali wypadów przeciwko oddziałom USA. Zdobycie miasta stało się dla wojsk Stanów Zjednoczonych militarną koniecznością. Zanim potężne siły przystąpiły do ataku, większość cywilów, może nawet 300 tys. ludzi, opuściła miasto. Niektórzy jednak, w tym kobiety i dzieci, pozostali. Zaciekłe walki o Faludżę wrzały w listopadzie 2004 r. Rebelianci bronili się z pogardą śmierci, wojska Stanów Zjednoczonych kruszyły gniazda oporu bombami i ciężką artylerią, lecz doszło także do bojów ulicznych, najbardziej gorących, jakie armia amerykańska toczyła od czasów Wietnamu. Kiedy rozwiały się dymy, Faludża była miastem widmem. Wśród ruin zburzonych budynków leżały zmasakrowane zwłoki. W szturmie zginęło około 1,2 tys. rebeliantów i 51 amerykańskich żołnierzy, zabitych cywilów nikt nie liczył. W Faludży zniszczonych zostało 36 tys. domów, mieszkańcy, którzy powrócili, do dziś przeważnie koczują w namiotach. Szybko zaczęły rozchodzić się pogłoski, iż Amerykanie razili obrońców Faludży „niezwykłą” bronią. Waszyngton kategorycznie zaprzeczał. W grudniu 2004 r. Departament Stanu poinformował, iż użyto niewielkiej ilości pocisków z białym fosforem wyłącznie w celu oświetlania pozycji nieprzyjacielskich, a nie przeciwko bojownikom w mieście. Biały fosfor rzeczywiście świetnie nadaje się do tego celu, jak również do stawiania zasłon dymnych (w ten sposób wytwarzali je Rosjanie w 1994 r. podczas walk o Grozny). Biały fosfor, od czasów wojny w Wietnamie nazywany przez amerykańskich żołnierzy WP lub Willie Pete, to żółtawa substancja chemiczna o ostrym zapachu przypominającym zapach czosnku. W zetknięciu z tlenem natychmiast się zapala, dlatego musi być przechowywana w wodzie lub w parafinie. Paląc się, wydziela gęsty biały dym. Biały fosfor rozpala się do temperatury 1300 stopni i płonie tak długo, dopóki ma kontakt z tlenem. Porażeni tym środkiem bojowym konają w męczarniach. 8 listopada włoska telewizja Rai News 24 wyemitowała film dokumentalny „Faludża – ukryta masakra”, który oskarżył US Army o atakowanie białym fosforem ludzi, także cywilów. Pokazano spalone, czarne ciała. „Na zwłokach widoczne są dziwne rany, niektóre ciała były zwęglone aż do kości, z innych zwisała skóra oderwana od mięśni… twarze były dosłownie stopione… Ale, co jest zastanawiające, ubrania pozostały nietknięte”, mówili twórcy filmu. Jeff Englehart, żołnierz piechoty morskiej USA, który brał udział w szturmie na Faludżę, opowiedział, że słyszał, jak rozkazy użycia białego fosforu wydawano przez radio – i widział skutki. „Spalone ciała, spalone kobiety i dzieci, biały fosfor zabija bez różnicy… Kiedy dotyka skóry, pali ciało aż do kości”, opowiadał Englehart, który po zdjęciu munduru stał się gorącym przeciwnikiem wojny. Mohamad Tarek Al Dera, który prowadzi centrum praw człowieka w Faludży, twierdzi, że zebrał dowody „amerykańskich zbrodni”, w tym mieście i zamierza je przedstawić ONZ. Al Dera przytaczał relacje świadków, opowiadających, jak na miasto spadł „ognisty deszcz”. Mieszkaniec Faludży, Abdul Kadir Sadi, powołując się na słowa
Tagi:
Marek Karolkiewicz









