Fiat Panda odjeżdża

Fiat Panda odjeżdża

Fabryka w Tychach jest najwydajniejszym, najnowszym i najtańszym ze wszystkich zakładów Fiata. Mimo to nową Pandę produkować będą Włosi Polityka wygrała z ekonomią. Nowa Panda produkowana będzie nie w Polsce, lecz we Włoszech. Oznacza to poważne kłopoty dla robotników z zakładów w Tychach. Jednak z „prezentu” nie cieszą się też Włosi. Pomiędzy rozdawaniem o godzinie 5 rano pod tyską fabryką Fiat Auto Poland kanapek przez kandydata na prezydenta RP, Grzegorza Napieralskiego, a wizytą kilka tygodni później również ubiegającego się o wybór na ten urząd Jarosława Kaczyńskiego, który wiecował przed zakładem w towarzystwie fabrycznej „Solidarności”, w Turynie układano nowy plan dla całego koncernu Fiata. Projekt „Fabbrica Italia” nie jest korzystny dla polskich zakładów motoryzacyjnego giganta. Gdy poprzednio pisaliśmy o niepewnej przyszłości najlepszego modelu Fiata w Tychach („Panda z ziemi polskiej do włoskiej”, „Przegląd” nr 2/2010), były jeszcze nadzieje, że władze spółki pokierują się w swoich decyzjach czynnikiem ekonomicznym. Ten zaś nakazywał pozostawienie produkcji Pandy w Polsce. Klamka zapadła Wszelkie nadzieje zostały pogrzebane 9 lipca, kiedy to koncern Fiat ogłosił, że nowy model samochodu Panda produkowany będzie nie w Tychach, lecz w Pomigliano d’Arco pod Neapolem. Pierwsze sztuki zjechać mają z linii produkcyjnej w połowie 2011 r. Fiat długo zwlekał z podjęciem decyzji. Miała ona zapaść już w lutym. Skąd to opóźnienie? Głównie przez brak porozumienia z działającymi w fabryce w Pomigliano związkami zawodowymi. Koncern zgodził się bowiem dać im nową Pandę, lecz w zamian zażądał ustępstw dotyczących praw pracowniczych. W rezultacie porozumienie podpisały tylko cztery działające w fabryce związki. Nie podpisał go skrajnie lewicowy związek zawodowy Fiom, do którego należy 18% pięciotysięcznej załogi. Fiom oświadczył, że nie złoży podpisu pod projektem „Następna Panda w Pomigliano”, ponieważ w zamian za produkcję tego modelu koncern żądał zgody na reorganizację pracy, w tym wprowadzenie większej dyscypliny, np. poprzez zaostrzenie warunków ogłaszania strajku i ograniczenie masowych nieobecności w pracy. Związkowcy uznali te zapisy za niezgodne z włoską konstytucją. Tydzień po podpisaniu porozumienia w zakładzie pod Neapolem odbyło się wśród załogi referendum, w którym robotnicy mieli powiedzieć, czy są zwolennikami tego, co podpisali związkowcy. O głosowanie na „tak” zaapelowali do robotników przedstawiciele rządu Silvia Berlusconiego, centrale i branżowe związki zawodowe oraz organizacje przemysłowe, a nawet hierarchowie kościelni. Argumentowali, że bez porozumienia i bez produkcji Pandy fabryka zostanie zamknięta. Sytuację podgrzały dodatkowo zapowiedzi szefa Fiata, Sergia Marchionnego, który powiedział, że albo pracownicy w referendum wypowiedzą się zgodnie z oczekiwaniami koncernu, albo utworzona zostanie nowa spółka, która przejmie produkcję nowej Pandy, a fabryka w Pomigliano d’Arco zostanie zamknięta. Ostatecznie za ustępstwami opowiedziało się 62% załogi. Zastanawiano się, co z tym fantem zrobią władze Fiata, które deklarowały, że muszą mieć silny mandat do uruchomienia produkcji nowej Pandy, okupionego zmianami w zasadach pracy, i oczekiwały poparcia 80-procentowego. Po ogłoszeniu wyników Fiat w enigmatycznym komunikacie prasowym wyraził jedynie zadowolenie z „postawy związków zawodowych i pracowników, którzy zrozumieli i podzielili zaangażowanie”, lecz nie określił swojego stanowiska w sprawie produkcji Fiata Panda. Z informacją zwlekał do 9 lipca, kiedy poinformowano, że chodliwa marka samochodu zjeżdżać będzie z linii w Pomigliano. W Tychach blady strach W fabryce pod Neapolem aż 35% załogi wyraziło swój sprzeciw wobec pomysłów koncernu. To jednak nic w porównaniu z nastrojami w należącej do włoskiego koncernu spółce Fiat Auto Poland (FAP). Tu panuje wielkie rozgoryczenie, ale też strach. Panda – zarówno ta, która jest obecnie produkowana, jak i nowy model – miała być na wyłączność dla Tychów, stanowiąc połowę produkowanych w fabryce samochodów. Nic więc dziwnego, że werdykt z Włoch wywołał w tyskim zakładzie obawy o miejsca pracy. Choć przedstawiciele koncernu przekonywali, że w polskich zakładach Fiata zwolnień nie będzie, załogi nieco ubyło. – Dyrekcja nie przedłużyła pewnej liczbie osób umów o pracę. Dopiero związkowa interwencja zatrzymała te zwolnienia. Dostaliśmy też zapewnienie od dyrektora, że żadnych zwolnień już nie będzie – mówi Franciszek Gierot, szef Wolnego Związku Zawodowego „Sierpień 80”, największego związku w FAP. Na spotkaniu u dyrektora w sprawie zatrzymania zwolnień Gierot był wraz z przedstawicielem związku zawodowego „Metalowcy” (OPZZ). Obecnie w Tychach na umowach na czas określony pracuje

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 30/2010

Kategorie: Kraj