Za Gowina resort sprawiedliwości stał się ministerstwem spraw niepotrzebnych: urzędnicy pracują nad przepisami, które są wyłącznie odrzucane. Czy minister sprawiedliwości Jarosław Gowin stanie się specjalistą od pomysłów szeroko reklamowanych, ale niedopracowanych, niemądrych, szkodliwych i wywołujących powszechną krytykę? W każdym razie trzeba się cieszyć, że na razie finał nie wieńczy dzieł, które minister przygotowuje i firmuje. Żylibyśmy wtedy w kraju, w którym można byłoby nabierać, naciągać, kłamać, ujawniać tajemnice chronione prawem, naruszać prywatność, podrabiać, wprowadzać w błąd – bez ponoszenia konsekwencji. Bo taki właśnie, całkowicie odwrotny do deklarowanego efekt przyniosłoby uchwalenie konstruowanych przez pracowników resortu sprawiedliwości za sprawą Jarosława Gowina przepisów ograniczających zakres prawa karnego w obrocie gospodarczym. Jednoznacznie stwierdza to ekspertyza Komendy Głównej Policji: „KGP zwraca uwagę, że jako cel regulacji wskazano »zwiększenie bezpieczeństwa w prowadzeniu działalności gospodarczej«, podczas gdy projekt zawiera głównie propozycje uchylenia przepisów karnych, które chronią bezpieczeństwo obrotu gospodarczego. W konsekwencji przyjęcie ustawy może zachwiać ochroną obrotu gospodarczego i spowodować wzrost przestępczości w tym obszarze”. To samo mówi Federacja Konsumentów: „Celem projektowanej ustawy jest zwiększenie bezpieczeństwa prawnego w prowadzeniu działalności gospodarczej. Depenalizacja wielu poszczególnych czynów poprzez uchylenie przepisów karnych ich dotyczących będzie stała w sprzeczności z założonym celem”. Skutki odwrotne do zamierzonych Wprawdzie sprawy właścicieli Amber Gold i Finroyal pokazują, że jest duży popyt na takie właśnie, uchylające kary, przepisy – ale ich dostarczanie niekoniecznie powinno należeć do ministra sprawiedliwości. Zapewne zbyt pochopny byłby wniosek, że minister sprawiedliwości świadomie chce oszukać ważne instytucje państwowe i opinię publiczną, zapewniając, że przygotowuje przepisy poprawiające bezpieczeństwo obrotu gospodarczego, podczas gdy w rzeczywistości zwiększa ryzyko tego obrotu. Po prostu konsekwencje działań, jakie podejmuje, są zupełnie odmienne od zamierzonych. Tak mu jakoś wychodzi. I jest to dość typowe dla jego krótkiej kariery ministerialnej. Dobrym przykładem może być choćby najnowszy projekt nowelizacji ustawy o prokuraturze – oprotestowany przez wszystkie osoby i instytucje mające jakikolwiek związek z pracą prokuratorską. Analogicznie do opinii Federacji Konsumentów i Komendy Głównej Policji w kwestii bezpieczeństwa obrotu gospodarczego Krajowa Rada Prokuratury tak ocenia nowelizację ustawy o prokuraturze: „Prawdziwym celem i skutkiem przedstawionego projektu – niezależnie od intencji deklarowanych w jego uzasadnieniu – jest przywrócenie kontroli politycznej rządu nad prokuraturą oraz ograniczenie niezależności prokuratorów”. Podobnie z nowelizacją kodeksu postępowania karnego – projekt wciąż wymaga poprawek, nie wiadomo, kiedy otrzyma go Rada Ministrów. A w ocenach tej nowelizacji powtarzają się znajome sformułowania. Rada Główna Związku Zawodowego Prokuratorów i Pracowników Prokuratury RP w opinii na temat projektu zmian k.p.k. stwierdza bowiem: „Proponowane zmiany, w przypadku ich uchwalenia przez Sejm, doprowadzą do efektów sprzecznych z deklarowanymi przez projektodawców. Przyjęcie zaprezentowanych w pro- jekcie rozwiązań skutkować będzie wydłużeniem, zamiast znacznym przyspieszeniem procesów karnych”. Przy innych pomysłach też same porażki. Minister chce zamienić część sądów rejonowych w wydziały zamiejscowe – premier nie może się zdecydować na akceptację tego rozporządzenia, które już zresztą zostało zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego. Postanawia zderegulować 49 zawodów – cały czas pojawia się masa zastrzeżeń, deregulacja ciągle nie przybrała formy projektu rządowego, mimo że Jarosław Gowin zapewniał, że najdalej w lipcu ustawa trafi do Sejmu. Ale minister, niezrażony, zapowiada, że już szykuje następny akt prawny, tym razem mający zderegulować prawie sto profesji. Jeśli pozostać przy tezie, że te wprowadzające w błąd, odmienne od obiecywanych, skutki poczynań min. Gowina nie są planowane, lecz stanowią po prostu efekt jego kompetencji i umiejętności pracy państwowej, to właściwie trzeba mu współczuć. Chce dobrze, a wychodzi jak zawsze. Minister sprawiedliwości nie wygląda jednak na człowieka znękanego niepowodzeniami swoich projektów, oczekującego współczucia i pomocy. Przeciwnie, ma dobre samopoczucie. Uważa, że on swoje zrobił, przecież doprowadził do tego, że powstały projekty zmian w wielu przepisach. Jeżeli zaś wciąż pozostają one tylko projektami, jest to już winą innych, którzy nie nadążają, opóźniają prace, bezsensownie krytykują – tak jak to robi np. Krajowa Rada Prokuratury, której zarzucono, ustami zastępcy ministra, że jej ocena nowelizacji ustawy o prokuraturze
Tagi:
Andrzej Leszyk









