Fujian Jinhua, czyli wojna o chipy

Fujian Jinhua, czyli wojna o chipy

Najbardziej zaawansowana technologicznie chińska firma produkująca pamięci DRAM została zrujnowana

„Jak usunąć dane z komputera”, taką frazę wpisał Kenny Wang w wyszukiwarkę Google, gdy szukał programu, który zatarłby ślady pobranych przez niego poufnych plików z sieci Microna. Niezadowolony z wyników wyszukiwania, spróbował jeszcze raz, wpisując: „Jak wyczyścić rejestry korzystania z komputera”. W końcu znalazł program CCleaner i uruchomił go, próbując usunąć pliki z firmowego laptopa. Nie udaremniło to jednak śledczym odkrycia, że pobrał 900 plików z sieci swojego pracodawcy, firmy Micron, najlepszego amerykańskiego producenta układów pamięci. Przeniósł na dysk USB pliki oznaczone ostrzeżeniami: „Poufne dane firmy Micron / Nie kopiować” i przesłał je na dysk Google.

Wang kopiował nie tylko pliki – planował skopiować tajną recepturę Microna na produkcję najnowocześniejszych pamięci DRAM. Pobrał pliki z dokładnymi planami technicznymi chipów Microna, zasadami tworzenia masek używanych w procesach litograficznych oraz wynikami testów i opisami wydajności poszczególnych układów. Micron oszacował, że odtworzenie skradzionych tajemnic zajęłoby kilka lat i pochłonęło setki milionów dolarów.

Obecnie na światowym rynku pamięci DRAM dominują trzy firmy: Micron i jego dwaj koreańscy konkurenci, Samsung i SK Hynix. W latach 90. XX w. i pierwszej dekadzie XXI w. tajwańskie firmy wydały miliardy, próbując wejść do branży pamięci DRAM, ale nigdy nie zdołały stworzyć dochodowych biznesów. Rynek pamięci DRAM wymaga dużej skali produkcji, więc małym producentom trudno jest konkurować cenowo. Tajwanowi nigdy nie udało się zbudować trwałego przemysłu układów pamięci, ale zarówno Japonia, jak i Korea Południowa skupiły się na chipach DRAM, kiedy po raz pierwszy weszły do branży półprzewodnikowej w latach 70. i 80. Pamięci DRAM wymagają specjalistycznej wiedzy, zaawansowanego sprzętu i dużych inwestycji kapitałowych. Zaawansowane urządzenia można kupić od ręki od dużych amerykańskich, japońskich i holenderskich producentów. O wiele trudniej jest zdobyć specjalistyczną wiedzę.

Kiedy Samsung wszedł do biznesu pod koniec lat 80., licencjonował technologię firmy Micron, otworzył ośrodek badawczo-rozwojowy w Dolinie Krzemowej i zatrudnił dziesiątki pracowników z tytułem doktora. Inną, szybszą metodą zdobywania know-how jest podkradanie pracowników i kradzież plików.

Chińską prowincję Fujian oddziela od Tajwanu Cieśnina Tajwańska. W niewielkiej odległości od Xiamenu, historycznego miasta portowego, znajduje się kontrolowana przez Tajwan wyspa Kinmen, którą armie Mao Zedonga wielokrotnie ostrzeliwały w najgorętszych momentach zimnej wojny. Relacje między Tajwanem a prowincją Fujian są bliskie, choć nie zawsze przyjazne.

Jednak kiedy władze prowincji Fujian zdecydowały się otworzyć produkującą pamięci DRAM firmę Jinhua i zapewniły jej ponad 5 mld dol.rządowego wsparcia, założono, że partnerstwo z Tajwanem będzie najlepszą drogą do sukcesu. Tajwan nie miał żadnych czołowych firm produkujących układy pamięci, ale na wyspie znajdowały się zakłady produkujące pamięci DRAM, które Micron kupił w 2013 r.

Micron nie zamierzał pomagać firmie Jinhua, którą uważał za niebezpiecznego konkurenta. Gdyby Jinhua opanował technologię DRAM, ogromne dotacje rządowe zapewniłyby mu znaczną przewagę konkurencyjną, pozwalającą na zalanie rynku pamięci DRAM tanimi chipami i zmniejszającą marże zysku Microna, Samsunga i Hynixa. Te trzy firmy przez dziesięciolecia inwestowały w ultraspecjalistyczne procesy technologiczne, dzięki którym nie tylko stworzono najbardziej zaawansowane układy pamięci na świecie, ale także regularnie wprowadzano ulepszenia i redukowano koszty. Ich wiedza była chroniona patentami, ale ważniejsze było know-how, które posiadali tylko zatrudnieni w firmach inżynierowie.

Żeby móc konkurować, Jinhua musiał zdobyć dostęp do tych informacji – legalnie bądź nielegalnie. Branża półprzewodnikowa ma sięgającą lat 80. historię przejmowania technologii konkurentów, kiedy to Japończycy mierzyli się z szeregiem zarzutów dotyczących kradzieży własności intelektualnej. Technika działania Jinhua bliższa była Zarządowi T, komórce KGB zajmującej się zbieraniem danych wywiadowczych z dziedziny nauki i techniki. Najpierw Jinhua zawarł umowę z tajwańską firmą UMC wytwarzającą układy logiczne (ale nie układy pamięci), w ramach której miała otrzymać 700 mln dol. za dostarczenie specjalistycznej wiedzy w zakresie produkcji pamięci DRAM. Umowy licencyjne są powszechne w przemyśle półprzewodnikowym, ale ta umowa miała pewien haczyk. UMC obiecał dostarczyć technologię DRAM, choć nie zajmował się pamięciami. Dlatego we wrześniu 2015 r. UMC zatrudnił wielu pracowników z fabryki Microna na Tajwanie, poczynając od prezesa, Stevena Chena, który miał być odpowiedzialny za rozwój technologii DRAM w firmie i utrzymywanie kontaktów z Jinhua. W następnym miesiącu UMC przyjął do pracy J.T. Ho, kierownika produkcji z tej samej fabryki Microna. W ciągu kolejnego roku Ho dostał zestaw dokumentów od swojego byłego współpracownika, Kenny’ego Wanga, który nadal pracował w Micronie na Tajwanie.

Ostatecznie Wang opuścił Microna i przeniósł się do UMC, zabierając ze sobą 900 plików przesłanych na Dysk Google. Micron powiadomił o spisku tajwańską prokuraturę, a ta założyła podsłuch w telefonie Wanga. Wkrótce prokuratura zgromadziła wystarczającą liczbę dowodów, aby wnieść oskarżenie przeciwko UMC, który zdążył złożyć wniosek o ochronę patentową niektórych technologii skradzionych Micronowi. Kiedy Micron pozwał UMC i Jinhua za naruszenie swoich patentów, obie firmy złożyły podobny pozew przeciwko Micronowi w sądzie w chińskiej prowincji Fujian. Sąd w Fujianie orzekł, że Micron naruszył patenty UMC i Jinhua – te, do których wnioski zostały opracowane na podstawie materiałów skradzionych Micronowi. Aby „zaradzić” tej sytuacji, Pośredni Sąd Ludowy w Fuzhou zakazał Micronowi sprzedaży 26 produktów na terenie Chin, które były największym rynkiem firmy.

To doskonały przykład wspieranej przez państwo kradzieży własności intelektualnej, na którą od dawna skarżyły się zagraniczne firmy działające w Chinach. Oczywiście Tajwańczycy rozumieli, dlaczego Chińczycy nie przestrzegali zasad prawa własności intelektualnej. Kiedy w latach 60. firma Texas Instruments po raz pierwszy pojawiła się na Tajwanie, minister K.T. Li zrobił kąśliwą uwagę, że „prawa własności intelektualnej są narzędziem używanym przez imperialistów do zastraszania mniej rozwiniętych krajów”. Jednak Tajwan doszedł do wniosku, że lepiej przestrzegać norm dotyczących własności intelektualnej, zwłaszcza że tamtejsze firmy zaczęły opracowywać własne technologie i chciały je chronić patentami.

Wielu ekspertów do spraw własności intelektualnej przewidywało, że Chiny wkrótce przestaną podkradać cudze rozwiązania, ponieważ chińskie firmy same produkują coraz bardziej wyrafinowane towary. Jednak dowody na poparcie tej tezy były niejednoznaczne. Wysiłki administracji Obamy zmierzające do zawarcia umowy z chińskimi agencjami wywiadowczymi, na mocy której zgodziłyby się one zaprzestać dostarczania wykradzionych tajemnic chińskim firmom, trwały na tyle długo, że Amerykanie zapomnieli o problemie, a wtedy służby z Państwa Środka natychmiast wróciły do starych praktyk.

Micron nie miał powodu sądzić, że proces toczony w Chinach będzie uczciwy. Wygrane sprawy na Tajwanie czy w Kalifornii niewiele znaczyły, gdy niewiarygodne sądy w Fujianie mogły zablokować firmie dostęp do jej największego rynku. Mniej więcej w tym samym czasie Veeco, producent sprzętu do produkcji układów scalonych ze Stanów Zjednoczonych, wniósł pozew do amerykańskiego sądu o ochronę własności intelektualnej przeciwko firmie AMEC, swojemu chińskiemu konkurentowi. AMEC wniósł podobny pozew do sądu lokalnego w prowincji Fujian – tej samej, w której siedzibę ma konkurent Microna. Sędzia z Nowego Jorku wydał nakaz wstępny na korzyść Veeco. Sąd w Fujianie odpowiedział własnym nakazem wstępnym, zakazując Veeco eksportowania urządzeń do Chin, co według badań przeprowadzonych przez profesora z Berkeley Marka Cohena, eksperta od chińskiego prawa, ma miejsce tylko w przypadku 0,01 procent spraw patentowych w tym kraju. Przed sądem w Stanach Zjednoczonych sprawa toczyła się miesiącami, natomiast sąd w Fujianie podjął decyzję w ciągu zaledwie dziewięciu dni roboczych. Samo orzeczenie nadal jest tajne.

Wydawało się, że Microna czeka podobny los. Niektórzy analitycy sądzili, że minie nie więcej niż kilka lat, a już Jinhua, wykorzystując tajemnice Microna, zacznie produkować pamięci DRAM na dużą skalę. Gdyby do tego doszło, nie miałoby znaczenia, czy Micron zostanie wpuszczony z powrotem na chiński rynek, ponieważ Jinhua będzie już wtedy produkować chipy, wykorzystując technologię amerykańskiej firmy, i sprzedawać je po subsydiowanych cenach. Gdyby doszło do tej sytuacji w trakcie prezydentury Obamy, sprawa zakończyłaby się co najwyżej wydaniem surowych oświadczeń. Amerykańscy prezesi wiedzieli, że nie mogą liczyć na realne wsparcie amerykańskiego rządu, więc próbowaliby dobić targu z Pekinem, rezygnując ze swoich praw patentowych w nadziei na odzyskanie dostępu do chińskiego rynku. Jinhua, wiedząc, że nie spotka go nic gorszego niż wściekły komunikat prasowy, wykorzystałby Microna tak, jak to tylko możliwe. Inne światowe firmy nic by nie zrobiły, chociaż wiedziałyby, że mogą być następne.

Niektórzy członkowie Rady Bezpieczeństwa Narodowego byli zdeterminowani, żeby zmienić tę sytuację. Dla nich sprawa Microna była przykładem nieuczciwych praktyk handlowych, które Trump obiecał zlikwidować, mimo że nie wykazywał szczególnego zainteresowania amerykańskim producentem pamięci DRAM. Niektórzy urzędnicy administracji opowiadali się za nałożeniem sankcji finansowych na Jinhua, korzystając z uprawnień wynikających z dekretu prezydenta Obamy z 2015 r. w sprawie cyberszpiegostwa, chociaż nie użyto ich nigdy wcześniej przeciwko dużej chińskiej firmie. Administracja Trumpa zdecydowała się w końcu skorzystać z tego samego narzędzia, które zastosowała przeciwko ZTE, uznając, że lepiej rozwiązać spór handlowy za pomocą regulacji handlowej. Tym samym Jinhua został odcięty od amerykańskiego sprzętu do produkcji układów scalonych.

Amerykańskie firmy, takie jak Applied Materials, Lam Research i KLA, są częścią małego oligopolu produkującego nadzwyczajne i wyjątkowe maszyny, w tym urządzenia, które nakładają mikroskopijnie cienkie warstwy materiałów na płytki krzemowe lub rozpoznają defekty w nanoskali. Bez tych maszyn – w większości wciąż wytwarzanych w Stanach Zjednoczonych – produkcja najnowocześniejszych układów scalonych jest niemożliwa. Tylko w Japonii działają firmy produkujące urządzenia porównywalnej jakości, więc teoretycznie Tokio i Waszyngton mogłyby uniemożliwić jakiejkolwiek firmie w jakimkolwiek kraju wytwarzanie zaawansowanych technologicznie chipów.

Po drobiazgowych konsultacjach z urzędnikami potężnego japońskiego Ministerstwa Gospodarki, Handlu i Przemysłu administracja Trumpa była przekonana, że Tokio popiera radykalne działania przeciwko Jinhua, a japońskie firmy nie będą omijać amerykańskich restrykcji. Dało to Stanom Zjednoczonym nowe, potężne narzędzie umożliwiające wypchnięcie z rynku dowolnego producenta chipów w dowolnym miejscu na świecie. Niektórzy koncyliacyjnie nastawieni urzędnicy administracji Trumpa, tacy jak sekretarz skarbu Steve Mnuchin, byli zaniepokojeni. Jednak sekretarz handlu Wilbur Ross, który miał uprawnienia w zakresie kontroli eksportu, zastanawiał się, według jednego z doradców: „Dlaczego, do kurwy nędzy, nie mielibyśmy tego użyć?”.

Mimo że Jinhua opłacił już faktury za amerykańskie urządzenia do produkcji chipów, Stany Zjednoczone zakazały ich eksportu. Po kilku miesiącach produkcja w Jinhua została wstrzymana. Najbardziej zaawansowana technologicznie chińska firma produkująca pamięci DRAM została zrujnowana.

Chris Miller, Wielka wojna o chipy. Jak USA i Chiny walczą o technologiczną dominację nad światem, Poltext/Prześwity, przeł. Aleksandra Samson-Banasik, Michał Głatki, Warszawa 2023

Fot. Shutterstock

Wydanie: 2023, 31/2023

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy