Generacja chcących

Generacja chcących

Poważne kongresy i wyjścia na piwo

Pieniądze na działalność polskie organizacje studenckie pozyskują ze składek członkowskich, opłat za bilety na konferencje, ale również dzięki wkładom sponsorskim najbardziej znanych światowych firm. Jedną z nich jest Boston Consulting Group, partnerująca polskim studentom w organizacji wielu konferencji tematycznych, takich jak biznesowe Polish Economic Forum (organizowane w London School of Economics), technologiczne Poland 2.0 (Imperial College of London) czy poświęcone młodym polskim badaczom w naukach ścisłych i przyrodniczych Science: Polish Perspectives (w tym roku na Oksfordzie). Nina Hałabuz, szefowa działu marketingu i komunikacji w warszawskim biurze BCG, podkreśla, że zaangażowanie w ruch studencki Polaków na Wyspach to konsekwencja strategii obranej przez firmę w ostatnich latach, skoncentrowanej na wzroście – jeśli do firmy trafi wiele doskonale wykształconych osób, na pewno znajdzie się dla nich praca. Będąc już obecną na polskich uczelniach, BCG zaczęła szukać ludzi na Wyspach Brytyjskich. I nie przeliczyła się. Sztandarowym przykładem jest wspomniane forum w LSE, które w ciągu kilku lat z małego spotkania studentów z przedsiębiorcami zmieniło się w największą konferencję dotyczącą Polski, jaka odbywa się poza krajem. Biorą w niej udział prezesi największych polskich firm, przedstawiciele rządu i czołowych mediów.

Jednak – co podkreślają sami studenci – polski ruch to nie tylko wielkie konferencje, rozmowy z ministrami i wywiady udzielane naszym i zagranicznym telewizjom. Krzysztof Bar mocno zaznacza, że to stereotyp, od którego nasi studenci chcą uciec. – Polsocowcy odgrywają przede wszystkim rolę środowiskową, kulturotwórczą. Oprócz planowania działań federacji organizują wyjścia na piwo, drużyny sportowe, wyjazdy wakacyjne czy wspólne seanse filmowe. Dla wielu studentów to też szansa na poznanie rówieśników z innych kierunków czy nawet uczelni, którzy już przeszli przez stres aklimatyzacji w nowym kraju i służą radą w sprawie najciekawszych zajęć, na które warto się zapisać, albo najtańszych sklepów w mieście. Kongresy i fora to platforma wymiany pomysłów i spotkań, a ta prawdziwa praca wykonywana jest właśnie podczas mniejszych, kameralnych wydarzeń, o których rzadko się mówi.

W podobnym tonie uczestnictwo w kongresie stowarzyszeń wspomina Agnieszka Szałaśny, absolwentka uniwersytetu w walijskim Aberystwyth i dziś jego pracowniczka: – Przed wyjazdem na kongres znałam tylko kilkoro Polaków studiujących na Wyspach, tych, którzy działali w polsocu na mojej uczelni. Kongres poszerzył to grono wielokrotnie. I dał poczucie wspólnoty, bo poznałam fantastycznych, podobnie myślących ludzi z mojego kraju, z którymi być może nigdy bym się nie poznała.

Doświadczenie pokoleniowe

Są zatem młodzi, zdeterminowani, doskonale wykształceni i świetnie zorganizowani. Bez kompleksów operują w świecie korporacyjnym, walczą o pieniądze, wypowiadają się w mediach. Mimo to często słyszą zarzuty, że Polska nic z nich nie ma, że studenci i tak do kraju nie wrócą. Zarzuty te zdecydowanie odpiera Krzysztof Bar. – Zgodnie z ideą prof. Pełczyńskiego działamy w przekonaniu, że można Polsce pomagać, niekoniecznie do niej wracając. Szerzymy wiedzę na temat naszego kraju, organizujemy konferencje, ściągamy ekspertów, na nasze wydarzenia przychodzi coraz więcej studentów z innych państw. To podstawa.

Pytany o powroty tych najlepszych do kraju, podkreśla, że coraz więcej osób decyduje się na taki wariant ze względów czysto pragmatycznych – niższe koszty życia, mniejsza konkurencja na rynku pracy, otwierające się szanse. Ich przewagą są kompetencje wciąż deficytowe na polskim rynku.

Do wątku powrotu do kraju nasi absolwenci nie chcą doczepiać łatek ideologicznych. Widzą w tym sens, ale starają się oddzielić go od polityki czy wzniosłych deklaracji. Tym bardziej że kolejne rządy raczej rzucały im kłody pod nogi, niż podawały pomocną dłoń. Kilka lat temu oburzenie wywołał obecny szef MSZ Witold Waszczykowski, który w sporze personalnym z Sikorskim zakwestionował znaczenie i jakość oksfordzkiego dyplomu. Polscy studenci zaprotestowali, domagali się przeprosin, przypominali, że ich dyplomy uznawane są na całym świecie. Waszczykowski pozostał jednak głuchy na ich prośby, a w grudniu zeszłego roku w jego ślady poszedł wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin. Jedną z jego pierwszych decyzji było zawieszenie programu Studia dla wybitnych, uchwalonego przez koalicję PO-PSL. Projekt ten miał zapewnić wsparcie finansowe państwa dla Polaków chcących studiować na najlepszych światowych uczelniach. Gowin najpierw go wstrzymał, potem zasymulował konsultacje w sprawie jego reformy, wreszcie zupełnie zawiesił. Materiały i analizy przygotowane przez federację pozostawił bez odpowiedzi.

Może właśnie dlatego polscy studenci na Wyspach stanowią grupę wyjątkową. Ich działania są ciągle działaniami pomimo czegoś – dystansu, rozproszenia, konkurencji, braku wsparcia władz. Dla nich te studia okazują się doświadczeniem pokoleniowym. Są oni pierwszym od lat środowiskiem, które może wykuwać swoją tożsamość konstruktywnie, nie musząc z nikim walczyć. To może się okazać dla Polski kluczowe. Umiejętność burzenia opanowaliśmy do perfekcji, czas wreszcie coś razem zbudować.

Strony: 1 2 3

Wydanie: 2016, 41/2016

Kategorie: Świat

Komentarze

  1. Radoslaw
    Radoslaw 15 października, 2016, 14:23

    „Wbrew popularnej opinii, datującej rozwój polskich społeczności akademickich (chodzi nie tylko o studentów, ale też coraz częściej o młodych naukowców) w Europie Zachodniej dopiero na okres od wejścia Polski do Unii Europejskiej, przedstawiciele naszej nauki odgrywali dużą rolę w życiu akademickim Wielkiej Brytanii już od lat 50.”
    Mlodzi ludzie w Polsce w ogole uwazaja, ze przed 1989 rokiem Polska byla spalona ziemia, otoczona drutem kolczastym pod wysokim napieciem – taka wersje „historii” wbija im sie do glow. Podobno najtrudniej przyjac do wiadomosci fakty, ale sprobuje:
    Swoja kariere zawodowa zaczynalem na poczatku lat 90, w osrodku badawczym PAN. Praktycznie cala kadra naukowa miala za soba stypendia odbyte w Europie Zachodniej, USA, Japonii – poczawszy od lat 70 (a moze i wczesniej). Szczegolnie dekada Gierka, ktora przypadla na okres odprezenia w stosunkach Wschod-Zachod, sprzyjala wymianie naukowej. W tym czasie zakupiono takze na Zachodzie kilkaset licencji dla przemyslu, co oznaczalo wyjazdy kilku tysiecy polskich inzynierow i technikow na szkolenia. Blokada przyszla w latach 80, w wyniku sankcji Reagana (ktorego w dowod wdziecznosci polski narod upamietnil nazwami ulic i placow). Ale nawet wtedy ludzie wyjezdzali, tyle ze do Europy.
    Poznalem osobiscie chyba z 10 naukowcow, inzynierow roznych specjalnosci, ktorzy od lat 70 zainstalowali sie na Zachodzie – glownie na uczelniach albo w duzych firmach. Dzis juz wielu wkracza w wiek emerytalny, ale zrobili calkiem dobre kariery zawodowe. A trzeba pamietac, ze wowczas Zachod patrzyl na Wschod mocno „podejrzliwie”, wiec to naprawde byli dobrzy fachowcy, jesli zdecydowano sie ich zatrudnic.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy