Gilotyna kadrowa

Gilotyna kadrowa

Początek wielkiej czystki Nabiera rozmachu wielka wymiana kadr, którą PiS rozpoczęło po objęciu rządów przez gabinet Kazimierza Marcinkiewicza. Najpierw obsadzono swoimi ludźmi większość stanowisk kierowniczych w ministerstwach, urzędach centralnych, organach administracji publicznej i najważniejszych spółkach skarbu państwa, teraz zmiany kadrowe przetaczają się przez instytucje wojewódzkie. – Obecne władze dosłownie dziesiątkują podległe im struktury – mówi socjolog prof. Jacek Tittenbrun. Ile stanowisk obejmą nowi ludzie? Trudno o precyzyjne wyliczenia, ale można mówić nawet o setkach tysięcy posad. Janusz Tomaszewski jeszcze przed wyborami w 1997 r., zwycięskimi dla AWS i UW, oceniał: „W razie wygranej mamy 330 tys. stanowisk do obsadzenia. Czy my w ogóle mamy tylu ludzi mogących je objąć?”. Dziś, w wyniku tzw. wielkich reform społecznych wprowadzonych przez koalicję AWS-UW i wzrostu biurokracji towarzyszącego naszemu wejściu do Unii jest tych posad znacznie więcej. Kazimierz Marcinkiewicz w PiS-owskim programie „Tanie państwo” oceniał, że w samej szeroko pojętej administracji zatrudnionych jest ok. 873 tys. osób. Niemal 30% to stanowiska kierownicze, na które apetyt mają ugrupowania rządzące. To tylko jeden z obszarów, aczkolwiek główne uderzenie kadrowe dotyczy oczywiście posad finansowanych z budżetu państwa. Prywatny biznes, co zrozumiałe, jest znacznie odporniejszy – choć nie do końca – na tę inwazję. Czas nomenklatury Obecne praktyki kadrowe przypominają nieco rzeczywistość z czasów PRL. Jednak w odróżnieniu od listy stanowisk, które do 1989 r. objęte były nomenklaturą PZPR i tzw. stronnictw sojuszniczych (ZSL i SD), teraz nie ma tak ścisłych reguł określających, jakie posady podlegają nomenklaturze partyjnej PiS oraz sojuszniczym Samoobronie i LPR. Wciąż trwają negocjacje na temat „podziału łupów” między szefami trzech ugrupowań. – Chodzi o nasz udział w różnego rodzaju agencjach i agendach rządowych – podkreśla Andrzej Lepper, choć docelowo zgłasza znacznie większe oczekiwania, bo jak mówi, jego partia „ma fachowców od wszystkich dziedzin gospodarki i życia”. PiS oczywiście obejmuje wszelkie kluczowe stanowiska, mające wpływ na sprawowanie władzy, aczkolwiek jak na partię o niezbyt długiej „ławce”, z ograniczonym gronem aktywnych sympatyków i na którą głosowało ok. 10% polskich wyborców, jest to zadanie niełatwe, wymagające wezwania: wszyscy na stanowiska! I jeszcze za wcześnie, by mówić dokładnie o tym, jak trzy partie podzielą między siebie stołki, dotychczas niezajęte przez nominatów z nadania PiS. Obowiązuje jedynie podstawowa zasada, że obsadza się swoimi ludźmi te stanowiska, które obsadzić się zdoła. Utrudnić to mogą na przykład konkursy, dlatego liderzy PiS już zapowiedzieli rezygnację z tej procedury. – W poprzednich latach procedura konkursowa była nadużywana, konkursy nagminnie ustawiano, odziedziczyliśmy po nich wielu tzw. apolitycznych fachowców – oświadcza wicepremier Ludwik Dorn. Wiadomo, że nie będzie konkursów na stanowiska kierownicze w agencjach rządowych i funduszach celowych, gdzie przeprowadza się dogłębną czystkę. – Nie cały personel agencji i funduszy celowych zostanie wymieniony – uspokaja wicepremier Dorn. Przeszkodą w obsadzaniu stanowisk z partyjnego klucza może być także kadencyjność, ale bariera ta jest do pokonania przy odpowiednim stopniu determinacji władzy. Choć nie minęła kadencja członków Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, wola szybkiego objęcia mediów elektronicznych nadzorem politycznym była tak silna, że PiS znowelizowało ustawę medialną, aby większość stanowisk w KRRiTV mogli zająć działacze tej partii. Szefową rady została Elżbieta Kruk, zaufana współpracowniczka braci, rezygnując na ich prośbę z mandatu poselskiego. Wprawdzie nigdy wcześniej nie pracowała w mediach i nie zajmowała się kulturą, ale w Sejmie interesowała się sprawami bezpieczeństwa, pracowała w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego, była szefową gabinetu Lecha Kaczyńskiego w resorcie sprawiedliwości i jego podwładną w NIK. A związek z problemami bezpieczeństwa to dziś bardzo dobra rekomendacja do obejmowania wysokich stanowisk. I nie ma nic nadzwyczajnego w sytuacji, gdy ktoś, kto się zajmował bezpieczeństwem, był „rzucany” na kulturę – dość przypomnieć Jakuba Bermana, który nadzorował obie te sfery. Szefowa KRRiTV nie będzie naturalnie stosowała jego metod, ale jej główne zadanie – doprowadzenie do szybkiej wymiany kadr kierowniczych w mediach elektronicznych i poddanie ich kontroli PiS – jest bardziej z obszaru bezpieczeństwa niźli

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2006, 2006

Kategorie: Kraj