Ginekolog w oczach kobiety

Ginekolog w oczach kobiety

To najgłupsza droga w życiu. Od jego biurka na ten fotel. Bez majtek i boso po zimnej posadzce Jak w konfesjonale? Tylko za ile ten konfesjonał? – napisała Jadwiga z Siedlec, gdy w „Przeglądzie” (nr 41) ukazał się tekst pt. „Polka w oczach ginekologa”. A najbardziej rozeźliło kobiety to, że „fragmencik jej duszy znajduje się w miednicy mniejszej”. Seksizm, pisały. Tak powstał remake, czyli co o ginekologu sądzą Polki. Mówią, że to tak jak z pierwszym razem. Albo się zrazisz, albo nie. On czy ona? Gdy Federacja na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny zrobiła ankietę, czy płeć lekarza ma znaczenie, blisko 40% pań odpowiedziało, że ma. Na internetowym forum O2.pl dziewczyny piszą: „Jeśli jesteś normalna, nie idź do faceta. To zboczeńcy, którym nigdy się nie nudzi”. Zwolenniczki lekarek od tych miejsc twierdzą, że nikt jak kobieta nie zrozumie kobiety, a mężczyzna wie o niej tylko tyle, ile mu powiedzieli. Poza tym lekarka też musi usiąść na fotelu. Nastolatki pierwszy chrzest zwykle przechodzą u kobiety. Z wiekiem nabierają przekonania, że jednak od tych spraw lepszy jest facet. Z natury wie, co dla niej dobre, więc i lepszy, i delikatniejszy w obsłudze. I najważniejsze – palce. Barbara Wojnarowska z Łomży, znana w Polsce matka dzieci z chorobą genetyczną, która procesuje się ze szpitalem za odmowę badań prenatalnych, odwiedziła już „ze 30 chłopa od tego” (w tym Afrykańczyka) i potwierdza, że ze względu na palce woli męską dłoń: – Kobiety mają mniejsze ręce, więc badanie jest bardziej bolesne i dłużej trwa. Poza tym on umie rozmawiać. Nie zapomina o pierścionkach na palcach podczas badania, nie zadaje głupich pytań i nie patrzy z niesmakiem, gdy ona przychodzi z ładnie wygolonym bikini albo w wieku 15 lat przyzna, że pierwszy raz ma już za sobą. Lekarki są mniej wyrozumiałe. „Jak pacjentka chce mieć przyjemność, niech pacjentka weźmie się za książki!”, gonią do nauki na całą poczekalnię poproszone o pigułki. Gdy Kasia Wasilewska zapytała o receptę, pani doktor się obruszyła: „Jest pacjentka dziwna. Tak grzeszyć?”. I jeszcze to kiwanie głową, że Kasia, 25-latka, nie pamięta daty pierwszego razu. Tłumaczyła, że pamięta sytuację, detale, ale tej cholernej daty nie. Lekarze kobiety, zwłaszcza starsze, nie lubią też szpilek i pytań o seks. Muszą się porównywać, twierdzą dziewczyny. Gdy Martyna Florek, ładna 18-latka, poeksperymentowała z tamtym miejscem, nie wkalkulowawszy, że za dwa dni ma wizytę u państwowej lekarki, zanim ściągnęła dessous usłyszała: „A po co ty, dziecko, do mnie przyszłaś? W ciąży jesteś?”. A potem, na fotelu, z przekąsem: „A skąd ci, dziecko, przyszedł do głowy taaaki szlaczek?”, spojrzała jak na jakąś… On, pan doktor, zwykle spogląda z estymą. Nawet coś mruknie pod nosem. Nie, choć Martyna ma w rodzinie ginekologów, znajomemu nie dałaby się zbadać. Za nic. Żeby potem siadać z wujkiem przy niedzielnym obiedzie tak jak jej koleżanka, którą bada własny ojciec? Tego sobie nie wyobraża. Do młodszego niż 35 lat też nie pójdzie. Byłoby zbyt erotyczne. I do 70-latka. Wzbudza u Martyny podejrzenie, że jednak coś z tego czerpie. Optymalny jest wiek średni. Boso czy w pończoszkach Na forach dyskusyjnych nastolatki umierają z ciekawości, jak to jest. Czy się rozmawia o wszystkim? Czy się mówi pochwa, czy normalnie? Najbardziej je gnębi, co pan doktor sobie wtedy myśli. Monika Rudka pamięta, że na pierwszą wizytę wyszykowała się jak na randkę – czarne samonośne pończochy i stringi. Doktor uśmiechnął się tylko, jak wskoczyła na fotel w tych pończochach. Dziś Monika depiluje nogi i zakłada najlepsze dessous, ale bez prowokacji. Bo najgorsze jest to rozbieranie. Co najpierw ściągnąć? Czy rozzuć buty? A może można w butach? Nie śmie pytać doktora. Żeby tylko szybciutko ściągnąć i na fotel. Monika jest pewna, że oni zerkają: – Ściągasz wierzch, patrzy, spód, patrzy… Może lekarzowi nie wypada odwracać się plecami do pacjenta? Tego nie wie. – Zresztą nawet jak się odwrócą umyć ręce, zerkają w lusterko. Dla niej to lustro nad umywalką jest już „przegięciem”. Szybciutko rozbiera się też dlatego, żeby doktor nie pomyślał, że jak za wolno, to ona ma przyjemność z tego, że on patrzy. Raz tylko jeden pośpieszył ją, żeby szybciej, bo kolejka. Zwykle im się wtedy najmniej śpieszy. A żeby nie powtarzać tej procedury z ubieraniem na koniec wizyty, Monika wychodzi z gabinetu jak po napadzie. Bo nigdy nie ma śmiałości zakładać przy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2005, 2005

Kategorie: Reportaż
Tagi: Edyta Gietka