Głos zza oceanu

Głos zza oceanu

Wybory za granicą: wyniki „tam” odzwierciedlają podziały „tu” Jak w przypadku każdych wyborów, także w tym roku rodacy przebywający za granicą otrzymali możliwość wzięcia udziału w święcie demokracji. Polacy wybierali prezydenta w 263 punktach wyborczych zorganizowanych za granicą, głównie w placówkach dyplomatycznych. Liczba głosów oddanych za granicą, a także miejsca, w których były oddawane, odzwierciedlają kierunki migracji Polaków. Pod tym względem pięć ostatnich lat dramatycznie odbija się w wynikach elekcji. O ile w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2005 r. za granicą łącznie oddano 47.796 głosów ważnych, o tyle w tym roku taką liczbę głosów oddano w samym Zjednoczonym Królestwie. Z całego świata spłynęło cztery razy więcej ważnych głosów niż podczas ostatnich wyborów – 201.586. W Niemczech wzrost liczby oddanych głosów był czterokrotny, w Irlandii – dziesięciokrotny, na Wyspach – trzynastokrotny (!).Widać więc, ilu ludzi w ciągu pięciu lat wyjechało z Polski w poszukiwaniu lepszego życia. Jednak nawet jeśli w trakcie ostatnich wyborów liczba głosów wzrosła tak znacznie, to owe 201,5 tys. jest niczym w porównaniu z szacowaną przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych na 17 mln wielkością polskiej diaspory. („Raport o stanie Polonii i Polaków za granicą” opracowany przez w 2009 r. przez MSZ określa Polonię i Polaków w kraju jako „55-milionową społeczność ludzi odwołujących się do wspólnej tradycji i historii, do jednego kodu kulturowego” – przyp. aut.) Czy to znaczy, że Polaków za granicą nie obchodzi polityka w kraju pochodzenia? Przede wszystkim społeczność polonijna nie pokrywa się z grupą uprawnionych do głosowania. Polonia jest kategorią szerszą, obejmującą także emigrantów w trzecim czy czwartym pokoleniu, często niemówiących po polsku, ale w jakiś sposób czujących związek z ojczyzną przodków. Osoby te nie posiadają obywatelstwa polskiego, w związku z czym nie są uprawnione do głosowania. Powstaje zatem pytanie o liczbę Polaków za granicą uprawnionych do głosowania. Nie można posiłkować się tutaj danymi z Państwowej Komisji Wyborczej, statystyki bowiem obejmują tylko tych, którzy sami się zarejestrowali. Żeby dowiedzieć się, jaka jest realna frekwencja w głosowaniu za granicą, trzeba byłoby porównać liczbę oddanych głosów z liczbą obywateli polskich na stałe przebywających za granicą. Takimi danymi władze Rzeczypospolitej jednak nie dysponują. Na próżno szukać ich w MSZ. Grzegorz Jopkiewicz z Biura Rzecznika Prasowego: – W praktyce byłoby to bardzo trudne i skomplikowane obliczenie, wręcz algorytm, wymagałoby to policzenia osób z ważnymi polskimi dokumentami tożsamości, o które wnioskowali w przeróżnych miejscach. Odpowiedzi na to pytanie nie zna również MSWiA. Czy państwo polskie gubi swoich obywateli? Niech nawet jedna dziesiąta czy choćby jedna dwudziesta z tych 17 mln będzie uprawniona do głosowania. Wtedy proporcja pomiędzy uprawnionymi a liczbą głosów oddanych wygląda lepiej. Jeśli Polaków mogących wziąć udział w festiwalu demokracji za granicą jest 800 tys., to oznacza, że jedna czwarta pofatygowała się do urn. – Moim zdaniem liczba głosujących za granicą nie jest niska – komentuje dr Paweł Kaczmarczyk z Centrum Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego. – Głosowanie za granicą nie jest takie proste jak w kraju. Emigracja, np. na Wyspach, jest rozproszona. To wiąże się z koniecznością dojazdu do lokalu wyborczego. Dojazd oczywiście kosztuje. Dodatkowo wielu naszych rodaków wykonuje zawody wiążące się z koniecznością pracy w weekendy, taka sytuacja dotyczy osób zatrudnionych np. w gastronomii czy hotelarstwie. A to oznacza, że muszą wziąć wolne. Wreszcie – tutaj oceny badaczy i ekspertów są rozbieżne – pewna część osób przebywających za granicą podjęła już decyzję o pozostaniu tam na stałe, a to oznaczać może drastyczny spadek zainteresowania partycypacją w życiu politycznym Polski. Biorąc te czynniki pod uwagę, uważam, że frekwencja jest relatywnie wysoka. – Polonia w Stanach wzięła dość aktywny udział w wyborach. Należy zaznaczyć i pamiętać, że prawo głosu mają tylko ci, którzy posiadają podwójne obywatelstwo, a jest ich stosunkowo niewielu, dlatego 37 tys. głosujących nie jest niską frekwencją – potwierdza prof. Longin Pastusiak. Diaspora polonica Największa liczebnie jest oczywiście diaspora amerykańska. Tamtejszy spis ludności z 2000 r. podaje 8.977.235 osób polskiego pochodzenia, w tym 430 tys. urodzonych w Polsce. Należałoby dopisać do tego jeszcze kilkaset tysięcy osób przebywających

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 28/2010

Kategorie: Świat