Goryli coraz mniej

Goryli coraz mniej

Ich naturalne środowisko to tylko tamte lasy?

– Goryle miały się dobrze w pierwotnych lasach deszczowych. Tereny leśne można tam teraz podzielić na dwie kategorie. Te, które są objęte ochroną, w formie rezerwatów czy parków, i te nieobjęte ochroną. Na tych drugich goryle nie mają szans, bo działalność ludzi jest bardzo widoczna.

A na chronionych?

– Chronione terytoria są często zamknięte, nieduże, ograniczone do pojedynczych wzgórz. Mimo ochrony i tam docierają kłusownicy.

Czy można przegapić moment, kiedy zagrożony gatunek wymiera?

– Oczywiście. Może nie w przypadku goryla, ale spotkanie na wolności wielu mniejszych gatunków jest bardzo trudne. W warszawskim zoo żyje bażant annamski, objęty europejskim programem hodowli i ochrony, czyli jest pod ścisłą kontrolą. Jeszcze nie słyszałem o ornitologu, który znalazłby w naturze jego gniazdo czy jaja. Gatunek przetrwał tylko dzięki ogrodom zoologicznym. Podobno jeszcze w czasach wojny wietnamskiej jakiś żołnierz pokazywał zdjęcie tego ptaka Wietnamczykom. Ci stwierdzili, że kiedyś, dawno temu, jedli rosół z takiego stworzenia.

Dawno temu?

– Tak. Dlatego w 1995 r. badacze zorganizowali wielką wyprawę. Zatrudnili kilkudziesięciu miejscowych kłusowników z ich żywołapkami. Po najmniejszych wioskach i osadach próbowano rozwieszać zdjęcia bażanta i plakaty z jego podobizną, żeby zgłaszali się ludzie, którzy go widzieli.

Jaki był efekt?

– Po kilku miesiącach udało się złapać jednego samca. Pech chciał, że kiedy przepuszczano go z klatki odłowowej do klatki transportowej, tak mocno uderzył głową o ścianki klatki, że się zabił. Ale po jakimś czasie udało się złowić następnego. Mamy wiele anegdotek na podstawie danych historycznych. W większości są to takie jaskrawe przykłady jak ten bażant. Albo Amerykanie, którzy odświeżyli stare indiańskie metody łapania kondorów, żeby schwytać kondora kalifornijskiego. Jego populacja w latach 70. i 80. spadła raptem do dwudziestu paru osobników. Indianie ponoć polowali na takie ptaki tylko po to, by wyrwać im kilka piór i z powrotem je wypuścić, a piór używać w pióropuszach.

Ludzie często nie zdają sobie sprawy z liczby zagrożonych gatunków.

– Mogę przytoczyć dość ciekawe porównanie, które obrazuje losy świata organizmów żywych. Spróbowano kiedyś ocenić wagę wszystkich kręgowców lądowych, począwszy od żab i jaszczurek, przez żyrafy, nosorożce, aż po zwierzęta domowe i człowieka. Oszacowano, ile może ważyć świat kręgowców lądowych, i zadano proste pytanie: jaką wagę w tej pełnej puli zwierząt może stanowić człowiek?

Jaką?

– Okazało się, że 20%. Dzikie zwierzęta, od wspomnianych żab po żyrafy czy słonie, stanowią zaledwie 5% masy kręgowców.

A pozostałe 75%?

– To zwierzęta wyhodowane na potrzeby człowieka. Kiedy podróżujemy po terenach rolniczych, wyraźnie możemy zauważyć, a jeszcze łatwiej wyczuć nosem, że podstawowym gatunkiem jest albo trzoda chlewna, albo bydło.

Jakie to ma skutki?

– Zapotrzebowanie na białko zwierzęce jest ogromne w każdej części świata. Weźmy też pod uwagę, że dzięki internetowi i środkom masowego przekazu nawet w najodleglejszych miejscach w Afryce, Ameryce Południowej czy Azji Południowo-Wschodniej ludzie doskonale wiedzą, jak można żyć i z jakich rzeczy korzystać, by nasz gatunek mógł prosperować. W związku z tym, że w wielu regionach panuje bieda i niedożywienie, szuka się tam białka zwierzęcego wszelkimi sposobami.

Również polując na wspomniane goryle?

– Tak. Chociaż ich mięso to tylko jeden z powodów. Kiedyś rynek prywatny pożądał tego typu zwierząt. W dalszym ciągu mamy do czynienia z niehumanitarnymi metodami uboju i odłowu wielu gatunków, również zagrożonych. Ameryka i Europa odchodzą od tych metod i traktują je jako przestępstwo. Ale to złożone zjawisko, które można porównać np. do wielożeństwa. U nas jest zakazane, a gdzie indziej naturalne. Tak samo jest z odmiennym traktowaniem zwierząt w różnych częściach świata.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2016, 39/2016

Kategorie: Ekologia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy