Na świecie 80 tys. gatunków zwierząt jest zagrożonych
Ryszard Topola – kierownik Działu Hodowlanego Warszawskiego Ogrodu Zoologicznego. W latach 1997-2012 dyrektor łódzkiego zoo. Od 1992 r. redaktor naczelny „Informatora Polskich Ogrodów Zoologicznych i Akwariów”. Koordynuje hodowlę i ochronę populacji kilku zagrożonych gatunków znajdujących się w ogrodach zoologicznych.
Międzynarodowa Unia Ochrony Przyrody poinformowała ostatnio, że goryle są krytycznie zagrożonym gatunkiem. Na liście zawierającej 80 tys. zwierząt są tymi najbliższymi wyginięcia. Jak wygląda taka lista?
– Wyniki badań Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody publikowane są w Czerwonej Księdze, w której zwierzęta zostały pogrupowane według odpowiedniej skali. Pierwsza kategoria to nieodwracalne wymarcie. Przykładem może być polski tur, który kiedyś występował na terenie naszego kraju, a od ponad trzech stuleci słuch o nim zaginął. Druga grupa to gatunki, których status jest wyjątkowy, są bowiem wymarłe w naturze.
Żyją tylko w zamknięciu?
– Występują jedynie w zamkniętych hodowlach, zorganizowanych przez człowieka. To dla nich funkcjonują programy hodowli i ochrony. Takim gatunkiem wyprowadzonym z zagrożenia jest np. koń Przewalskiego (można go zobaczyć w warszawskim zoo). Obecnie w Chinach i w Mongolii działa kilka ośrodków reprodukcji, do których przekazywane są konie żyjące w ogrodach zoologicznych. Zanim zostaną wypuszczone na wolność, odpowiednio się je przygotowuje.
Po kategoriach wymarcia w klasyfikacji gatunków następują trzy poziomy zagrożenia. Co jakiś czas zdarza się, że pozycja niektórych gatunków w klasyfikacji zagrożenia zostaje obniżona, czyli ryzyko wymarcia się zmniejszyło, ale częściej jest podnoszona, co oznacza, że stają się bardziej zagrożone.
Jak goryl?
– Tak, takim gatunkiem był właśnie goryl wschodni, szczególnie podgatunek goryla górskiego. Wszedł on do grupy krytycznie zagrożonych.
Ile osobników żyje na wolności?
– Szacuje się, że populacja goryla górskiego liczy ok. 600 osobników. Goryle wschodnie występują w centralnej części Afryki, a więc na terenie Demokratycznej Republiki Konga, Rwandy i Ugandy. Tylko że to populacja ograniczająca się do enklaw ściśle chronionych. Niestety, potrzeba białka zwierzęcego jest w tamtych rejonach tak duża, że wszelkie stworzenia padają ofiarą kłusowników.
Czyli to wina polujących?
– Główną przyczyną jest kłusownictwo, ale nie tylko. Największe spustoszenie powoduje człowiek – przede wszystkim niszczy ich naturalne środowisko – wypala lasy, adaptuje je do swoich potrzeb. Jest tam dużo terenów górskich opanowanych przez kłusowników, a dodatkowo to obszar walk plemiennych Tutsi i Hutu. Grasują tam często zmilitaryzowane grupy, które nie liczą się z niczym. Zdarza się, że bez wieści znikają nawet ludzie prowadzący badania nad środowiskiem. Ostatnio zniszczony został ośrodek hodowli okapi, a okazy doszczętnie wybito. Wszystkie gatunki, a zwłaszcza goryle, są bezsilne w starciu z kłusownikami.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy