Grzeszyć zawsze było łatwo

Grzeszyć zawsze było łatwo

Spowiednicy zbytnio koncentrują się na tym, co w Dekalogu jest szóste i siódme, czyli na seksie i pieniądzach Józef Augustyn SJ – ur. w 1950 r.) jezuita, doktor habilitowany teologii pastoralnej, redaktor naczelny „Życia Duchownego”. Autor wielu książek i artykułów na temat życia duchowego. – Czy dzisiaj trudniej jest się spowiadać, czy być spowiednikiem? Ludzie często mają wątpliwości, czy to, co zrobili, jest grzechem? – Współczesna cywilizacja charakteryzuje się relatywizacją moralną i etyczną, nie tylko w codziennej praktyce życia, lecz także w refleksji filozoficznej i religijnej. To ma duży wpływ na ocenę moralną konkretnych zachowań. Badania socjologiczne ukazują zmiany, jakim podlega pojęcie grzechu. Narasta zjawisko tzw. moralności selektywnej. Wielu ludzi uważa się za wierzących, ale wyłączają z katalogu przykazań niektóre z nich, jakby ich nie obowiązywały lub też obowiązywały jedynie w ograniczonym zakresie. Wydaje się, że to owoc zderzenia dwóch światów: medialnego, który jest konsumpcyjny i pragmatyczny, ze światem tradycyjnych wartości religijnych i moralnych. Odpowiadając zaś na pytanie: jeżeli ksiądz docenia wagę własnych spowiedzi, docenia również spowiadanie innych. Jeżeli lekceważy własną spowiedź, jest zwykle bardzo kiepskim spowiednikiem. – Czego najczęściej ludzie nie uznają za grzech? – Coraz bardziej liczy się to, co cywilizacja i jej media uznają bądź nie uznają za grzech. Wpływ mediów na nasze codzienne zachowania moralne jest niepodważalny. Kreują nasz sposób myślenia, budowania relacji międzyludzkich, podejmowanie decyzji. Religijna ocena ludzkich działań a ocena medialna to dwa różne światy. Nierzadko wzajemnie się wykluczają. Reklama kusi zachowaniami, które są piętnowane przez Kościół. – Czy to rozmywanie się potocznego znaczenia słowa grzech nie sprawia, że ludzie mają problemy z odróżnianiem dobra od zła? – Niestety, praktyka duszpasterska zawęziła pojęcie grzechu do pewnej tylko kategorii czynów. Położono zbytni nacisk na to, co w Dekalogu jest szóste i siódme, mówiąc krótko – seks i pieniądze. Cały problem grzechu narasta wokół tych dwóch spraw. I dziś zdarza się, że spowiednicy zbytnio się na nich koncentrują. Tymczasem i dla Żydów, i dla chrześcijan istotne było: „Nie będziesz miał innych bogów przede mną”. Z tego przykazania wypływa wszystko. Kiedy Pan Bóg jest na pierwszym miejscu, zaczynamy rozumieć, że seks jest szósty, a pieniądze siódme. – Czy ojciec sam miewa wątpliwości, czy coś jest grzechem, czy nie jest? – Osobiście raczej nie mam wątpliwości. Ostatecznie o grzechu decyduje nie takie czy inne zachowanie, ale motywacja, decyzja serca. Zwykle podpowiada mi to serce, co było dobre, a co nie. Duszpasterskie pouczanie o grzechu już nie jest takie proste. Trudno jest od strony ludzkiej uzasadnić wiele wymagań moralnych. Przykazanie „Nie kradnij” jest oczywiste, ale np. nakaz codziennej modlitwy już taki oczywisty nie jest. Istnieje ścisła zależność pomiędzy rozumieniem grzechu a przeżywaniem wiary w Boga. Im głębsze doświadczanie Boga, tym pełniejsze rozumienie grzechu. Widać to na przykładzie wielkich mistyków. I choć byli wielkimi świętymi, to jednak sami mówili o sobie, że są największymi grzesznikami świata. Nie była to bynajmniej kokieteria. Tak przeżywali swoje ułomności. Z drugiej strony, często się zdarza, że przychodzi ktoś do spowiedzi po wielu latach i twierdzi, że nie ma żadnych grzechów. Ksiądz, znając choćby własną kruchość moralną, wie, że to nieprawda. Św. Jan Ewangelista mówi, że kto twierdzi, że jest bez grzechu, jest zwyczajnym kłamcą. Ale cóż można zrobić z takim penitentem? Nic. To jest stan jego sumienia w danym momencie. Ponieważ ma małą wiarę, ma małe grzechy. – Bp Pieronek powiedział, że „grzech jest wtedy, kiedy jakieś postępowanie narusza sferę życia religijnego”. A jeśli człowiek naprawdę nie czuje, że to, co robi, narusza jego sferę duchową? Na przykład seks przedmałżeński? – Grzech to nie jest problem odczucia emocjonalnego. O tym, co jest grzechem, a co nim nie jest, mówi nam nasza „świadomość wiary”. Nie jest aż tak ważne, co ja czuję, lecz to, jaka jest moja świadomość wiary – doświadczenie sumienia. Moja zmysłowość może mi mówić, że coś w danej chwili jest pociągające, przyjemne, ale wyższa świadomość, wiara dają mi zupełnie inną ocenę. To, co „przyjemne” w sferze zmysłów, staje się „nieprzyjemne” w sferze ducha. Grzech

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2004, 2004

Kategorie: Wywiady