Ponad 20 lat pracował pod ziemią jako górnik. Od 13 lat podróżuje po świecie bez planu, pieniędzy i zdrowia. Był już w 104 państwach Dalajlama spojrzał na niego z krużganku. Była pierwsza po północy. Zdziwiony obrzucił wzrokiem niewysoką postać wołającą do niego i gestykulującą z dziedzińca. Ciekawe, co pomyślał, widząc dziwnego Europejczyka. Tego nikt nie wie, ale dalajlama zapytał: – Skąd i po co do mnie przyjechałeś? – Z Polski. Chciałem podziękować Bogu za moje życie. – Jesteś buddystą? – Nie, chrześcijaninem, ale mój papież umarł i postanowiłem dotrzeć do drugiego najlepszego człowieka na ziemi. Ty nim jesteś. W ten sposób Mieczysław Bieniek ukoronował swoją podróż do dalajlamy, który ujęty jego szczerością zaprosił go na prywatne nabożeństwo. A nie wiedział przecież, że Mietek, jadąc do niego, korzystał wyłącznie z autostopu – od samych Katowic do Dharamsali! Że zabrało mu to wiele tygodni, podczas których zmagał się z ograniczeniami własnego ciała, chorobą i trudami podróży. Ani rodzina i przyjaciele, ani przygodni kierowcy różnych narodowości nie wierzyli, że dotrze do tak ważnej osoby. A jednak się udało! Pisarz w mundurze górnika Po raz pierwszy zobaczyłam Mietka Bieńka na targach książki w Krakowie. Podpisywał swoją najnowszą publikację podróżniczą „Z Hajerem do Dalajlamy”. Był w mundurze górniczym i czapce z pióropuszem. Dalajlama, górnik, podróże, sposób, w jaki nawiązywał kontakt z każdym czytelnikiem proszącym o autograf – wszystko to bardzo mnie zaintrygowało. Postanowiłam spotkać się z nim i opisać jego życie. Nie było łatwo się umówić – kilka tygodni spędził w szpitalu, a potem odbywał długą rekonwalescencję w domu. Jak on podróżuje? – zastanawiałam się, gdy wyznał, że stwierdzono u niego pylicę, w wyniku której 40% płuc ma pokrytych węglowym kamieniem. – Lekarka kiwała nade mną głową, jakbym był już trupem. Kazała się oszczędzać, prowadzić emerycki tryb życia. Gdy przyznałem się, że od tylu lat podróżuję, i to w trudnych warunkach, spojrzała jak na wariata, a potem z szacunkiem, jak na ducha, którym według jej diagnozy dawno powinienem być. Pylica nie jest jedynym ograniczeniem podróżnika. Mietek ma całkowity ubytek wzroku w jednym oku, poważny ubytek słuchu, martwy palec, astmę i wiele innych dolegliwości. Nie przejmuje się tym. Chęć poznawania ludzi i świata jest silniejsza, motywuje i utrzymuje go w kondycji. Poznawać życie innych W końcu się spotkaliśmy. W przykopalnianym bloku KWK „Wieczorek” w Katowicach, w mieszkaniu pełnym pamiątek, zdjęć i gadżetów z wyjazdów. – Niczego nie kupuję. Wszystko, co tu jest, dostałem w prezencie albo w wyniku wymiany. Wiele rzeczy też rozdałem. Przedmioty są ładnym dodatkiem, ale to, co naprawdę przywożę, to moje wspomnienia o ludziach i sytuacjach. Otwiera szafkę i ze stosu wyciąga jeden z grubych zeszytów (ma takich 16). – Podczas wyjazdu codziennie robię notatki, wklejam zdjęcia, widokówki, bilety, znaczki. Na początku notatki były jednozdaniowe, krótkie – nazwa miejsca lub zabytku, imię czy nazwisko napotkanej osoby, nazwa trasy kolejowej lub innego przewoźnika. Z czasem zacząłem opisywać ludzi, ich zachowanie, co do mnie mówią, jak reagują, jak są ubrani, opisuję smaki, kolory, zapachy. Pisząc kolejną relację z podróży na podstawie notatek, przypominam sobie sytuacje, opisuję je na luźnych kartkach, które rozkładam wokół siebie. Dopiero gdy czuję, że to już wszystko, co chcę zawrzeć w książce, przepisuję na komputerze. Wydawnictwo ma sporo pracy, bo przecież żaden ze mnie pisarz. Wiele rzeczy piszę gwarą, a dla redaktora w nawiasie wyjaśniam, co dane słowo znaczy. Mietek Bieniek globtroterem został pod wpływem impulsu. Jednak zanim do tego doszło, musiało minąć wiele lat schematycznego życia. Pochodzi ze śląskiej rodziny z tradycjami górniczo-hutniczymi. Po wojsku zwerbowano go do kopalni i wyedukowano na górnika strzałowego. To jedna z najbardziej odpowiedzialnych i najniebezpieczniejszych funkcji pracującego pod ziemią. Tam, gdzie kombajn i górnicy przodowi nie dają rady, sprawy w swoje ręce bierze górnik strzałowy. Musi się znać na wielu rzeczach, a najważniejszą jest ochrona życia własnego i innych górników. Bieniek zdobył więc dodatkowo uprawnienia ratownika górniczego. Bardzo mu się przydały, gdy sam wielokrotnie był ranny i gdy dwukrotnie zasypały go czarne skały. Pierwszy wypadek, w 1980 r., to uderzenie skałą w głowę i kilka dni bez przytomności. W tym czasie żona urodziła córkę. Kilka









