Na 5 mln bezrobotnych Hiszpanów nie zrobiły wrażenia odważne posunięcia byłego premiera. Kryzys wymiótł ich z zakładów pracy, oni więc wymietli socjalistów Dr Beata Wojna – kierowniczka Biura Badań i Analiz Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Doktoryzowała się na Uniwersytecie Complutense w Madrycie. Autorka wielu artykułów dotyczących Hiszpanii, polityki zagranicznej UE i Partnerstwa Wschodniego. Rozmawia Kuba Kapiszewski Hiszpanie powiedzieli socjalistom: no pasaran. – Powiedzieli im to już jakiś czas temu, a konkretnie w maju tego roku, podczas wyborów samorządowych, które partia socjalistyczna sromotnie przegrała. Ostatecznie w lipcu, gdy okazało się, że wyniki i prognozy gospodarcze dla Hiszpanii są gorsze, niż się spodziewał José Luis Zapatero, premier doszedł do wniosku, że zakończy kadencję wcześniej. Stąd wcześniejsze wybory 20 listopada. Zapatero oberwał za czynniki zewnętrzne czy spotkała go zasłużona kara? – Międzynarodowy kryzys gospodarczy i specyfika gospodarki hiszpańskiej, której wzrost opierał się na rozbudowie infrastruktury oraz na sektorze budowlanym, to dwa bardzo ważne elementy, jeśli oceniamy to, co się dzieje w Hiszpanii, ale jest oczywiście ten trzeci element, czyli polityka rządu. W tej kwestii popełniono wiele błędów. Jakich? – Bardzo długo nie przyznawano się, że ten kryzys istnieje. Głównie dlatego, że jego początek zbiegł się z kampanią wyborczą w 2008 r. Kiedy socjaliści rozpoczęli drugą kadencję, prowadzili politykę ignorowania czy też zaprzeczania. Deklarowali, że kryzys dla Hiszpanii nie jest problemem, a jedyne, co należy zrobić, to podejmować działania podtrzymujące wzrost gospodarczy. W miarę jak kryzys pogłębiał się na świecie, coraz lepiej było widać, że w Hiszpanii też jest on coraz poważniejszy. Jak kryzys objawił się w Hiszpanii? – Wzrost bezrobocia w ciągu ostatnich trzech lat był ogromny. O ile w 2008 r. wynosiło ok. 11%, o tyle w 2011 r. aż 22% ludności czynnej zawodowo jest bez pracy. To 5 mln ludzi. Inne symptomy to zatrzymanie wzrostu gospodarczego, a wręcz jego spadek. Najgorszy był 2010 r., kiedy gospodarka skurczyła się o 3%. Obecnie widoczne jest odbijanie się Hiszpanii od dna, wzrost w bieżącym roku wynosi ok. 0,8% PKB, ale proces ten jest na tyle powolny, że nadal mamy do czynienia z kryzysem. No i oczywiście deficyt budżetowy na poziomie 6-7%, co i tak stanowi poprawę w stosunku do 2010 r., kiedy wyniósł 11% PKB. Wskaźniki gospodarcze są na tyle złe, że w kontekście wydarzeń greckich i włoskich cały czas zwraca się uwagę na możliwość zapaści gospodarczej w kraju. Kryzys hiszpański w tym jest zbliżony do amerykańskiego, że amerykański też zaczął się od sektora budowlanego. W Hiszpanii rozbudowa infrastruktury i sektor budowlany nastawiony przede wszystkim na mieszkania były siłą napędzającą gospodarkę przez kilkanaście lat. Czy tam też nakręcała się spirala cen? – Oczywiście, że tak. Inwestowano, kupowano i wynajmowano te mieszkania, bo było na nie zapotrzebowanie. W Hiszpanii żyje sporo emigrantów, którzy stanowili jedną z grup docelowych tego sektora. Kiedy się okazało, że bańka spekulacyjna pęka, upadł sektor budowlany i wszystkie usługi z nim związane. Żeby wyjść z kryzysu, Hiszpanie muszą dokonać bardzo poważnych cięć w wydatkach. Są w sytuacji, w której dochody budżetu znacznie się skurczyły, wobec tego wydatki państwa (w tym władz centralnych i regionalnych) muszą być mniejsze – to raz, a dwa – trzeba stworzyć nowe miejsca pracy. Tego pomysłu lewica nie miała? – Pomysł był, tylko trudny do zrealizowania w szybkim tempie: inwestycje w nowe technologie, innowacyjność oraz rozbudowa sektora energii odnawialnej. W Hiszpanii dużo w tych kwestiach się dzieje, ale to przyniesie efekty dopiero za kilkanaście lat, natomiast te rozwiązania nie będą lekiem na problemy gospodarcze teraz. Nie da rady przestawić Hiszpanii na zieloną gospodarkę z dnia na dzień? – Hiszpania jest dużym krajem, o dość niskiej produktywności i z bardzo nieelastycznym rynkiem pracy. To kolejny problem. Nie mają śmieciowych umów? – Te umowy nie są na tyle śmieciowe, by uelastycznić rynek pracy w wystarczający sposób. Skoro już jesteśmy przy śmieciowych umowach, to jak się wiedzie młodym Hiszpanom? – Problem bezrobocia młodych ludzi istnieje od wielu lat, a w sytuacji kryzysu oczywiście się pogłębia. Obecnie średnio co piąta osoba jest bez pracy, natomiast w przedziale
Tagi:
Kuba Kapiszewski