Plastikowa karta zastępuje papierową książeczkę. Jest nowocześniej, ale czy na pewno lepiej? Kiedyś za brak dowodu osobistego szło się do aresztu na co najmniej 24 godziny, dostawało w krzyżowy ogień pytań – i można jeszcze było dostać od funkcjonariuszy. Dziś za zgubienie tego dokumentu nic nie grozi. Doświadczenia wyniesione z czasów komuny każą jednak niekiedy dopatrywać się w dowodach osobistych symbolu zniewolenia, z którego najlepiej byłoby zrezygnować. A tu tymczasem trzeba wymieniać stare na nowe, robić sobie zdjęcia, płacić 30 zł i stać w coraz dłuższych pod koniec roku kolejkach w urzędach. Czy to naprawdę potrzebne? Przecież bez dowodów osobistych obywają się np. Amerykanie i Kanadyjczycy. – Nie jestem przeciwnikiem dowodów osobistych. Pewna forma nadzoru nad obywatelami jest potrzebna, nie powinniśmy przesadzać z nadmiernym liberalizmem w tej sferze. W USA i Kanadzie dowodów osobistych w naszym rozumieniu nie ma, ale przy załatwianiu wielu spraw, takich jak założenie konta czy zaciągnięcie kredytu, trzeba przedstawiać dwa dokumenty z fotografią, co niekiedy bywa kłopotliwe. Lepiej, gdy obywatel może się legitymować jednym dokumentem zawierającym podstawowe informacje, takim właśnie jak nasz nowy dowód. Podobne dowody są też np. we Francji. To dobrze pomyślany dokument, ma mały format i estetyczny wygląd – twierdzi prof. Witold Kieżun. Na kontynencie północnoamerykańskim trzeba zaś pokazywać prawo jazdy oraz legitymację swojego zakładu pracy. Do tego potrzebna jest jeszcze czasem karta z numerem ubezpieczeniowym (bez zdjęcia), zawierającym najważniejsze dane osobowe, coś w rodzaju PESEL-u, NIP-u i REGON-u razem wziętych. Na ogół jednak Amerykanie i Kanadyjczycy posługują się tylko prawem jazdy, bardzo dokładnie wszakże sprawdzanym. Prof. Kieżun wspomina, jak na Florydzie zatrzymała go policjantka, gdy na kompletnie pustym skrzyżowaniu, zamiast stanąć przed znakiem stop, przyhamował i bardzo powoli przejechał obok. Gruntownie przestudiowała pokazane prawo jazdy, ale ponieważ dokument był kanadyjski (profesor wykładał tam wcześniej), zadzwoniła do konsultanta: – Trwało to ponad 20 minut, upał był jak cholera. Gdy zamiast siedzieć z rękami na kierownicy, chciałem wysiąść z auta, od razu sięgnęła po broń. Dostałem 65-dolarowy mandat. Mogłem oczywiście odmówić i stanąć przed sędzią pokoju. Wtedy dostałbym 500 dol. i tydzień pracy społecznej. USA to bardzo demokratyczny, ale i bardzo rygorystyczny kraj… Usta – normalne U nas dowody osobiste wprowadzono w latach 20. Było to koniecznym elementem unifikacji państwa odrodzonego po I wojnie światowej, w którym były miliony ludności z Austrii, Niemiec i Rosji. Wielu nie miało kompletnie żadnych dokumentów. Dowód osobisty Leokadii Kieżun, mamy profesora, wydany w 1927 r. przez komisarza rządu na miasto Wilno, to spora, 16-stronicowa książeczka, zawierająca oprócz podstawowych danych (imię, nazwisko, imiona rodziców, nazwisko panieńskie matki, data i miejsce urodzenia, adres) także szereg innych rubryk. Rysopis: wzrost – średni, oczy – piwne, usta – normalne, nos – normalny, włosy – czarne, twarz – owalna, znajomość czytania i pisania – tak, szczególne znamiona – brak, włada językami – polski, rosyjski, francuski, religia – rzymskokatolicka, zawód – lekarz dentysta, stan rodzinny – mężatka, przynależność gminna – Wilno, miejsce zamieszkania faktycznego – Wilno, narodowość – polska, przynależność państwowa – polska, stwierdzona na podstawie poświadczenia obywatelstwa wydanego przez starostwo grodzkie w Wilnie, stosunek do wojskowości – nie dotyczy. Jest też wiele miejsca na tymczasowe meldunki (trzeba było się meldować, wyjeżdżając na wakacje) i wpisy kontroli granicznych. W dowodzie pani Leokadii znajduje się np. stempel Passkontrolle Danzig, jaki dostawał każdy, kto podróżował pociągiem nad Bałtyk przez Wolne Miasto Gdańsk. Od 1929 r. rozpoczęło się wydawanie nowych dowodów, już tylko czterostronicowych, bez miejsca na wyznanie, znajomość języków czy liczne meldunki. Oba te rodzaje dokumentów doczekały wymiany na kennkarty, obowiązujące w Generalnej Guberni i dowody komunistyczne, wydawane od 1952 r. Ile lat mu dopisali? Podczas wyrabiania pierwszych w II RP dowodów osobistych po I wojnie światowej z konieczności nie stosowano przesadnego rygoryzmu, jeśli chodzi o dokumenty. Wprawdzie teoretycznie należało mieć metrykę urodzenia, ale bardzo wielu ludzi stwierdzało, iż dokumenty zaginęły w pożodze wojennej, i przedstawiało tylko oświadczenia świadków, że są przez nich
Tagi:
Andrzej Dryszel









