Socjaliści chcą, by stopnie z religii nie wpływały na promocje uczniów Na czele protestujących szła była miss świata, Marisela Alvarez. Z zawodu architekt, matka czworga dzieci i działaczka jednego ze stowarzyszeń katolickich. Kamery telewizyjne pokazywały atrakcyjną kobietę na przemian z niemal równie popularnym wśród hiszpańskiej publiczności sekretarzem Episkopatu, Jose Martinezem Caminem, znanym z ciętego języka. Hiszpańskie demonstracje i pochody nie mają sobie równych w Europie. To widowiska jedyne w swoim rodzaju. Pod względem inwencji, temperamentu i muzykalności ich uczestnicy biją na głowę nawet Włochów. Dla których zwołanie miliona czy półtora miliona związkowców na wiec protestacyjny przeciwko jakiemuś rządowemu projektowi cięć w wydatkach na socjal to chleb z masłem. Tym razem, w połowie listopada, w samym centrum Madrytu, na placu Cibeles, demonstrowało 1,5 mln ludzi. To według organizatorów, czyli 12 katolickich stowarzyszeń rodziców. Według policji – 400 tys. Demonstracja była tak czy owak potężna, trzykrotnie większa niż parę miesięcy wcześniej – przeciwko ustawie zezwalającej na małżeństwa osób jednej płci. Tym razem protestowano przeciwko ogłoszonemu przez rząd socjalisty, Jose Luisa Rodrigueza Zapatera, projektowi ustawy o reformie edukacji, ochrzczonego w skrócie, od pierwszych liter jego nazwy, LOE. Promocja z trzema dwójami Demonstranci śpiewali popularną piosenkę o burrito, osiołku. Miała ilustrować wspólną tezę opozycji i znacznej części duchowieństwa, iż po reformie uczniowie będą głupi jak osły. Rymowane hasła, na przykład „Zero dla Zapatero”, najlepiej wpadają w ucho. Inne, najczęściej skandowane brzmiało: „Biskupi, bądźcie dzielni, nie jesteście sami!”. Na czele demonstracji szło pięciu czy sześciu biskupów, choć nie z czołówki Episkopatu, i część kierownictwa Partii Ludowej, która po wyborach z marca ub.r. znalazła się w opozycji. Dla nas, w Polsce liberalizm hiszpańskiego systemu oświatowego jest nie do pojęcia. Dotychczas uczeń, który miał na świadectwie dwa stopnie niedostateczne, przechodził z klasy do klasy. Jeśli reforma wejdzie w życie, otrzyma promocję nawet z trzema i dopiero czwarta „dwója” na cenzurce zostawi delikwenta na drugi rok w tej samej klasie. Twórcy programu, socjaliści, mówią: „Chcemy dać szansę również mniej uzdolnionym”. Po wejściu w życie LOE jeszcze jeden przedmiot można będzie spokojnie oblać, a nawet w ogóle się go nie uczyć. To religia. Socjaliści zaproponowali w programie reformy edukacji, aby stopnie z religii, której duchowni i świeccy nauczyciele nadal będą opłacani przez państwo, nie były brane pod uwagę przy promocji ucznia. Ponadto, aby rodzice mieli prawo wyboru, czy będzie uczęszczał na religię. Przeciwnicy reformy domagają się, aby młodzież, która nie idzie na zajęcia katechety, nie miała „premii”, tj. nie mogła wychodzić szkoły o godzinę wcześniej, lecz uczestniczyła w zajęciach alternatywnych. Rząd nie chciał bardziej zadrażniać stosunków z Kościołem, napiętych od czasu gdy nowe prawo pozwala gejom i lesbijkom zawierać związki małżeńskie i zakładać rodziny. Zapatero, aby okazać dobrą wolę, przyjął kilka ważnych dla Kościoła postulatów. W hiszpańskich szkołach publicznych wykłada 11 tys. katechetów. W tych szkołach prywatnych, które podpisały kontrakty z Ministerstwem Edukacji i są finansowane z budżetu na równi z państwowymi – głównie szkoły prowadzone przez Kościół – uczy dwa razy więcej katechetów: 22 tys. Są mianowani przez władze kościelne, a opłacani przez państwo. Rząd uznał na prośbę strony kościelnej „specjalny charakter” ich pracy. Pensje płaci im państwo, ale odnowienie umowy o pracę na następny rok ma zależeć od miejscowego biskupa. Jeśli np. katechetka przestanie spełniać określone kryteria moralne, powiedzmy, wyjdzie za mąż za rozwodnika, nici z umowy na rok następny. 3 miliardy euro Odnowiona na początku 13-letnich (1982-1995) rządów Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE) umowa konkordatowa z Kościołem z czasów dyktatury gen. Franco gwarantowała, iż wszystkie szkoły podstawowe i średnie mają mieć lekcje religii, ale udział w nich jest dobrowolny. Rząd nie był też oczywiście zainteresowany utrzymaniem szczególnego przywileju, jaki miał caudillo Hiszpanii: to on, jako jedyny władca w Europie, miał uznane prawo odrzucania kandydatur na nominacje biskupów, które Stolica Apostolska. musiała przedstawiać pogromcy hiszpańskiej republiki. Dzięki temu Franco mógł skutecznie blokować nominacje duchownych niechętnych wobec dyktatury. W czasie rokowań między
Tagi:
Mirosław Ikonowicz