6 milionów Polaków co roku odwiedza miejsca kultu Jedno z biur turystycznych w Neapolu zachęca swych klientów sloganem reklamowym: „Chcesz namodlić się do syta, jedź na pielgrzymkę do Polski”. Każdego roku 400 tys. cudzoziemców – Włochów, Hiszpanów, Niemców – przyłącza się do pielgrzymek jadących i idących na Jasną Górę z Warszawy, Lublina lub Wrocławia na święto Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny 15 sierpnia. Pielgrzymująca Polska to archipelag tak niezwykły, że nie da się porównać z niczym w Europie. Gdy niemiecki katolik wybiera się na pielgrzymkę, korzysta na ogół z autokaru z klimatyzacją, telewizorem i WC, znając przy tym z góry numer pokoju hotelowego, w którym będzie nocował na każdym etapie podróży. Przeciętny polski pątnik przybywa do jasnogórskiej Czarnej Madonny pociągiem, zwykłym autobusem lub pieszo, a zamiast karty kredytowej ma kanapki w reklamówce. Pospieszny z Terespola do Częstochowy odchodzi o 5.15. Ludzie tłoczą się na korytarzach. Większość to starsze kobiety, ale jest też sporo młodych. Pani Maria, babcia sześciorga wnuków, odkładała na tę pielgrzymkę cały rok. – Chciałam iść na pieszą, ale ksiądz odradził, bo mi nogi puchną – mówi tęga, starsza pani z siwymi lokami prosto od fryzjera. Sierpień, upał, w powietrzu ciężki, czosnkowy zapach kiełbasy. Każda uczestniczka dwudniowej kolejowej pielgrzymki do Częstochowy zabrała ze sobą termos lub butelkę herbaty. Za radą księdza proboszcza, który prowadzi pielgrzymkę, wzięły także chusty i swetry, bo w nocy może być chłodno. Po mszy na Jasnej Górze część nocy przedrzemią pod otwartym niebem, potem znowu msza i pójdą na 15.00 na dworzec. Różne są motywy ich pielgrzymki. Piszą je na kartkach z intencjami, które wręczają księdzu. Są i takie: „Niech Najjaśniejsza Panienka przyjmie ofiarę, ulituje się i niech mąż przestanie bić po pijaku”, „Niech syn wreszcie dostanie pracę i porzuci złe towarzystwo”. Jedni pielgrzymują z pobożności, inni z rozpaczy, z ciekawości, dla poznania nieznanych miejsc i ludzi, prawie wszyscy, aby być i modlić się razem z innymi. Prof. Danuta Knapikowa, ordynator szpitala klinicznego we Wrocławiu, wspomina ze wzruszeniem pielgrzymkę autokarową do Rzymu. Zwiedziła kilka włoskich miast, podczas audiencji prywatnej znalazła się blisko papieża. – Nie jestem dewotką – mówi – ale to było tak silne przeżycie, że postanowiłam rzucić palenie i nie palę do dziś. – Na świecie pielgrzymuje rocznie 300 mln osób, z czego połowa to chrześcijanie. Polska i Ameryka to dwa rejony świata, w których ludzie nadal pielgrzymują niemal wyłącznie z powodów religijnych – zauważa prof. Antoni Jackowski, kierownik Zakładu Geografii Religii Uniwersytetu Jagiellońskiego, który obliczył, że w pielgrzymkach bierze udział 6 mln Polaków, z czego 4 mln na Jasną Górę. – Podczas gdy na Jasną Górę 80% ludzi udaje się z przyczyn religijnych, do Lourdes – tylko 60% – dodaje szef jedynego w Europie instytutu naukowego badającego zjawiska migracji religijnych. – W Europie Zachodniej przed 40-50 laty – twierdzi prof. Jackowski – przeszło tysiącletni zwyczaj pielgrzymowania był niemal w zaniku. Dopiero udział zagranicznych animatorów życia religijnego w polskich pielgrzymkach zaowocował powrotem do tej tradycji, czego przykładem są kilkutysięczna piesza pielgrzymka studencka z Paryża do Chartres i pielgrzymka z Wiednia do Mariazell, organizowane na wzór pielgrzymki jasnogórskiej. Między modlitwą a biznesem Koordynator pielgrzymek z ramienia Episkopatu, ks. dr Jerzy Pawlik, wyjaśnia, że o pielgrzymowaniu można mówić tylko wtedy, gdy motyw pielgrzymki jest podwójnie religijny. Po pierwsze, gdy zdążamy do religijnego celu, jakim jest miejsce kultu. Po drugie, gdy w programie są religijne wydarzenia, których celem jest uwielbienie Boga. Dlatego pielgrzymkę często nazywa się rekolekcjami w drodze. W 1987 r. kilka tysięcy argentyńskich chłopów przeszło pieszo 600 km na spotkanie z Ojcem Świętym, ponieważ nie mieli pieniędzy na bilety autobusowe. Ale klienci mającej swe ekspozytury w wielu miastach Kościelnej Agencji Pielgrzymkowej „Nomada”, która za cenę 560 euro oferuje dziesięciodniowy wyjazd autokarem do Rzymu, z udziałem w audiencji papieskiej, zwiedzaniem kilku sanktuariów, jedną tylko mszą świętą w programie i na ogół bez opieki duszpasterskiej w drodze, także uważają się za pełnoprawnych pielgrzymów. Różne świeckie i prowadzone przez księży lub zakony agencje pielgrzymkowo-turystyczne nastawione są często głównie na zysk. – Ja ich w czambuł nie potępiam – mówi ks. Pawlik – ale niekiedy naprawdę
Tagi:
Mirosław Ikonowicz









