Idziemy na „Grunwald”

Idziemy na „Grunwald”

Po renowacji „Bitwa pod Grunwaldem”
jest jaśniejsza i o ponad 200 kg lżejsza

Jeden z największych obrazów batalistycznych, „Bitwa pod Grunwaldem”, czeka na oglądających w Sali Matejkowskiej Muzeum Narodowego w Warszawie. Otrzymał nową drewnianą ramę, pokrytą szczerym złotem. Zużyto na nią 2725 płatków złota, które po rozłożeniu zajęłyby 15 m kw. Cały obraz wewnątrz ramy ma 42,7 m kw. W trakcie renowacji przybyło mu po kilka centymetrów długości i szerokości.

Większy i Bezcenny

Przed konserwacją „Grunwald” ważył ponad 500 kg, po konserwacji niecałe 300 kg. Jest dużo lżejszy, gdyż wymieniono w nim wszystko, co nie było warstwą malarską na płótnie, odskrobano i oczyszczono wszelkie stare werniksy, kity, kleje i dodatki, a co najważniejsze, zmieniono płótno dublażowe, na które po wojnie naklejono obraz, by go ratować przed zniszczeniem i rozsypaniem się. Wymieniono też krosna malarskie. Po usunięciu starego płótna, które pocięto na paski, by sprzedawać je w sklepiku muzealnym jako pamiątkę, która przez 60 lat dotykała od spodu dzieła Matejki, obraz podklejono nowym płótnem dublażowym sprowadzonym z Francji. W Polsce zostało ono nasączone 43 litrami impregnatu, żeby całość była odporniejsza na zmiany wilgotności. Oryginalne wierzchnie płótno, na którym Matejko malował, też nasączono impregnatem, a potem przez trzy tygodnie preparat odparowywano.
Dwa i pół roku trwała renowacja i kompleksowa konserwacja dzieła. A wszystko, co się wiąże z „Grunwaldem”, jest ogromnie kosztowne. Obecna renowacja pochłonęła ponad 1,5 mln zł. Pieniądze pochodziły z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a także od głównego mecenasa, PKO Banku Polskiego. Nawet harcerze z drużyn grunwaldzkich uzbierali 10 tys. zł i przekazali Muzeum Narodowemu. Jeśli chodzi o przeszłe losy, obraz został kupiony od Jana Matejki jeszcze przed jego ukończeniem w 1878 r. za 45 tys. ówczesnych złotych, potem odstąpiony Zachęcie przez spadkobierców pierwszego właściciela, warszawskiego bankiera, za 25 tys. rubli. W czasie II wojny światowej został wywieziony ze stolicy i przez trzy i pół roku leżał zakopany w ziemi, w szopie taborów miejskich w Lublinie. W trakcie jego transportu zginęło dwóch ludzi, ale choć Niemcy wyznaczyli ogromną nagrodę za wskazanie miejsca ukrycia (10 mln marek), nikt nie zdradził.

NIGDZIE NIE WYJEDZIE

Dziś odwaga staniała, ale podczas uroczystej inauguracji 19 września wielokrotnie podkreślano zasługi głównego konserwatora Muzeum Narodowego, Doroty Ignatowicz-Woźniakowskiej, która otwarcie przeciwstawiła się planom ówczesnego dyrektora, by obraz wywieźć do Berlina na wystawę „Obok. Polska-Niemcy. 1000 lat historii w sztuce”. Gdyby „Grunwald” wypożyczono, nie udałoby się perfekcyjnie wykonać prac konserwatorskich, a jak mówią niektórzy, pewnie nie udałoby się ocalić go dla potomnych, bo każda taka podróż stanowi ogromne zagrożenie. Bezkompromisowa postawa specjalistki i podległego jej zespołu zaowocowała wspaniałym efektem. Obraz stał się świetlisty, nabrał znów życia, nie ma zmatowień. Dziś wiadomo też, że „Bitwy pod Grunwaldem” nikt już nie wypożyczy ani nie wywiezie. Jest trwale związana z Salą Matejkowską w Muzeum Narodowym.

Piknik grunwaldzki

Zakończenie renowacji stało się okazją do świętowania, zwłaszcza że prace konserwatorskie prowadzono z rozmachem nieznanym nigdzie na świecie. Na piknik do MN zaproszono całe rodziny z dziećmi. Przed budynkiem powstała wioska rycerska, odbyły się liczne pokazy, nauka dawnych tańców, a także zabawy, oczywiście z nagrodami. Można było też własnoręcznie wykuć monetę grunwaldzką. Miłośnicy nowych technik mogli obejrzeć obraz Matejki na monitorach w formacie 3D i w technice stereoskopowej – i podziwiać, jak każda z walczących grup postaci porusza się niezależnie od pozostałych.
Przy okazji nasuwa się refleksja, że nasz słynny malarz przewidział, iż jego obraz będą oglądać również dzieci. Mimo że na płótnie przedstawiono kulminacyjny moment bitwy i śmierć wielkiego mistrza krzyżackiego, nie ma tu epatowania okrucieństwem, prawie nie ma krwi. Za to też możemy być wdzięczni naszemu XIX-wiecznemu twórcy.

Wydanie: 2012, 39/2012

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy