Dopóki żył Iwaszkiewicz i dopóki rządził Gierek, Związek Literatów nie został rozwiązany W ciągu półwiecza spędzonego przez pisarza i jego bliskich na Stawisku dom ten zyskał wartość daleko wykraczającą poza wymiar materialny i należało się zastanowić nad jego przyszłością po śmierci właścicieli. „Znaczenie naszego domu jako domu ma rangę ogólnonarodową – zapisywał Iwaszkiewicz w dzienniku w 1976 r. – i tego ani Hania, ani tym bardziej wnuki nie rozumieją”. „Chodzi im o głupie dobra materialne, a nie o zachowanie bezcennej wartości, jaką jest Stawisko jako całość. I to odwieczne lekceważenie tego, czym ja jestem dla polskiej kultury […]”. Nie był to dowód megalomanii, lecz wyraz odpowiedzialności, jaką nakładał związek tego miejsca z kilkoma epokami polskiej kultury i utrwalanie przezeń najlepszych elementów epok wcześniejszych. Oczywiste było dla pisarza, że Stawiska nie może spotkać los zwyczajnej schedy materialnej i po śmierci Iwaszkiewiczów dom podzielony między córki i ich spadkobierców zostałby w nieunikniony sposób sprzedany, gdyż żadne z nich nie będzie w stanie spłacić pozostałych. (…) Pierwsze ślady projektów dotyczących przyszłości Stawiska znajdujemy w początku lat 60., w okresie ciężkiej choroby Iwaszkiewicza, niedługo przed jego 70. urodzinami. W 1963 r., zwracając się do premiera Cyrankiewicza z prośbą o zgodę na przeklasyfikowanie gruntów liczącego 35 ha majątku (na 8 ha prowadzono wówczas gospodarstwo, zaś 3 ha zajmowały stawy rybne), zmniejszenie jego obciążeń podatkowych oraz uwolnienie od obowiązku dostaw żywca, zboża i ziemniaków, deklarował wolę przekazania Stawiska po śmierci właścicieli w zarząd ZAiKS-u jako „»mieszkanie honorowe« dla najwybitniejszego muzyka czy pisarza, przyznawane mu decyzją ZAiKS-u, zatwierdzoną przez Ministra Kultury”. Wizja, że w wybudowanym przez Stanisława Lilpopa domu będzie mieszkać namaszczony przez państwo „najwybitniejszy muzyk czy pisarz”, nie znalazła zrozumienia u bliskich Iwaszkiewicza i projekt, do którego właściwie nikt – włącznie z pomysłodawcą – nie był przekonany, zarzucono. Mówi on jednak o dwóch istotnych rzeczach. Priorytetem pisarza było zachowanie domu w stanie nienaruszonym – jako integralną część traktował jego „urządzenia i bardzo dużą bibliotekę (przeszło 10 tys. tomów) literacką i muzyczną”. Pragnął, aby w miarę możliwości nie zmieniła się także kulturotwórcza funkcja Stawiska, które w tym sensie nigdy właściwie nie było tylko domem. Jeden i drugi cel mógł osiągnąć, tylko przekazując dom pod opiekę państwa, ale chciał to zrobić na własnych warunkach, zadbawszy o symboliczne choćby zrekompensowanie spadkobiercom utraconej przez nich schedy. • (…) Małżonkowie bywali razem, przyjmowali na Stawisku nie tylko bliskich przyjaciół, bo zdarzało im się wydawać dyplomatyczne obiady. W 1977 r. Andrzej Wajda wystawił w stołowym pokoju prywatny spektakl „Nastazji Filipowny” na motywach „Idioty” Fiodora Dostojewskiego, którego widzami byli gospodarze. Przedsięwzięcie oryginalne, nie do końca udane. Twórcy mieli wrażenie, jakby wpadli ze swoją sztuką w środek nie mniej intensywnego, lecz prawdziwszego niż spektakl dramatu. „Ten dom i para starych ludzi pogrążonych w swoim świecie, równie złożonym jak losy bohaterów Dostojewskiego, wytwarzała atmosferę, w której to spotkanie sztuki z życiem stało się trudne do zniesienia”, wspominał Wajda. (…) W sferze publicznej „stary poeta” coraz częściej znajdował się w sytuacjach, które na pierwszy rzut oka mógł traktować jako egzotyczne, lecz zazwyczaj czuł się w nich jak ryba w wodzie. Wracał do wspomnień dyplomatycznych jako członek delegacji rządowych. Brał udział w oficjalnych kolacjach na cześć przebywających nad Wisłą głów państw. Korzystał z zaproszeń ambasad na koktajle z okazji świąt narodowych. Reprezentował Sejm, którego był marszałkiem seniorem, Związek Literatów, lecz w zasadzie reprezentował samego siebie – jako postać polskiego życia społecznego zyskał autonomiczne znaczenie. Na świeczniku, lecz z innego nieco świata niż osoby, z którymi się tam stykał, bo wracał do gabinetu na Stawisku, do redakcji „Twórczości”, do Włoch. Niekiedy przypominano mu, że funkcjonuje na specjalnych prawach i to, kim jest, nie ma szczególnego znaczenia. Ma natomiast znaczenie to, po co jest: aby stworzyć wrażenie wsparcia władz ze strony ludzi kultury, iluzję pluralizmu poglądów i unaocznić możliwości zajmowania eksponowanych miejsc przez osoby nienależące do partii i niebiorące udziału w codziennym życiu politycznym, w końcu stworzyć wrażenie ciągłości między Polską Rzecząpospolitą Ludową i II Rzecząpospolitą, której formację w latach 70. w życiu publicznym reprezentował właśnie









