W Teheranie reformatorzy i ajatollahowie gotują się do bezpardonowej walki o władzę W Iranie doszło do masowych protestów studenckich, najgwałtowniejszych od ponad trzech lat. Młodzi ludzie domagają się demokracji i wolności słowa. Teokratyczny reżim mułłów przeżywa głęboki kryzys. Przypuszczalnie już wkrótce w Republice Islamskiej dojdzie do bezpardonowej walki o władzę. Reformatorzy, zgrupowani wokół prezydenta Mohammeda Chatamiego, zamierzają ograniczyć władzę wszechwładnych ajatollahów. Konserwatywni duchowni pragną zaś wykorzystać poczucie zagrożenia w kraju, które z pewnością pojawi się po amerykańskiej inwazji na Irak, aby rozprawić się z „bezbożnymi zwolennikami tak zwanej zachodniej demokracji, marionetkami Wielkiego Szatana” (czyli USA). 74 uderzenia batem Obecne protesty studenckie wywołał wstrząsający werdykt sądu wydany 7 listopada. Oto wykładowca historii i zwolennik reform Haszem Aghadżari skazany został za „bluźnierstwo” na 74 uderzenia batem, 8 lat więzienia i karę śmierci. W czerwcu Aghadżari, który stracił nogę w wojnie z Irakiem, oświadczył, że każde pokolenie ma własną interpretację islamu i ludzie nie są małpami, aby we wszystkim ślepo słuchać przywódców religijnych. Wyraził też nadzieję, że w Iranie pojawi się odnowiciel, który zmodernizuje islamską religię. Duchowni sędziowie uznali, że historyk zasłużył na śmierć, bowiem „oddał się szatanowi i zaprzeczył fundamentom wiary”. Srogi wyrok, który wywołał sprzeciw nawet niektórych konserwatystów, był z pewnością zamierzoną prowokacją. Czy mułłowie pragnęli w ten sposób zmusić opozycję do odsłonięcia kart lub przedwczesnego wystąpienia? W każdym razie prezydent Chatami określił werdykt jako „niestosowny”, zaś ponad 180 parlamentarzystów wezwało do jego rewizji. Reformatorzy bez trudu nakłonili studentów do protestów. Burzliwe demonstracje odbyły się na trzech wyższych uczelniach w 12-milionowym Teheranie, a także w dużych miastach Hamedan, Isfahan, Ahwaz, Jazd czy Tabriz. Protestujący nieśli transparenty wzywające do stworzenia „Demokratycznej Republiki Iranu”. Władze jeszcze pamiętały gwałtowne studenckie rozruchy z lata 1999 r., krwawo i z trudem stłumione przez siły bezpieczeństwa. „Najwyższy Przywódca” Iranu, ajatollah Chamenei, w obawie przed eskalacją wydarzeń wezwał trybunał do ponownego rozważenia wyroku. Niepokorny historyk prawie na pewno nie zostanie stracony, ale też nie odzyska wolności. Jednocześnie władze wysłały przeciw studenckim wiecom kilkuset członków radykalnej milicji islamskiej i Strażników Rewolucji, którzy bili protestujących, łamali stoły i krzesła. Studenci z pewnością sami nie obalą reżimu mułłów. Niektórzy, sfrustrowani własną bezsilnością, domagali się nawet ustąpienia prezydenta Chatamiego, będącego przez długi czas nadzieją reformatorów. Chatami, dwukrotnie wybierany na swój urząd imponującą większością głosów (70%), przez lata nie odważał się jednak rzucić wyzwania potężnym islamskim hierarchom. Nie wykorzystywał nawet swych konstytucyjnych uprawnień. Pozwalał, aby zdominowane przez konserwatywnych duchownych sądy posyłały jego politycznych sojuszników, także parlamentarzystów, do więzień i zamknęły 60 nastawionych proreformatorsko gazet. Co może prezydent Przypomnieć wypada, że uprawnienia prezydenta i parlamentu irańskiego są ograniczone. W skomplikowanej strukturze Republiki Islamskiej istnieje wiele centrów decyzyjnych. Prawdziwa władza należy do „Najwyższego Przywódcy” – kontrolującego policję, służby specjalne i siły zbrojne – do Rady Strażników Rewolucji oraz innych rad ekspertów, gremiów i fundacji niepochodzących z wyborów. To Rada Strażników sprawuje nadzór nad mediami i czuwa, aby kandydaci na wszystkie urzędy wyznawali zasady szyickiej ortodoksji. Rada może zawetować nawet uchwały parlamentu, jeśli uzna je za sprzeczne z konstytucją lub islamem. Filarem teokratycznego reżimu są paramilitarne oddziały Strażników Rewolucji, które – jak ostatnio stwierdził ajatollah Chamenei – stanowią również polityczny i ideologiczny fenomen w życiu państwa. Przypuszczalnie Chatami przez pięć lat nie forsował śmiałych reform, aby uniknąć zamieszek i przelewu krwi, ale także dlatego, że sam jest gorliwym wyznawcą szyickiego islamu i przeciwnikiem demokracji typu zachodniego. Prezydent pragnie bardziej elastycznego systemu, lecz myśl o drastycznym zmniejszeniu wpływów religii w państwie jest mu obca. Niemniej jednak atmosfera w Iranie staje się coraz bardziej duszna, ludzie domagają się zmian. Nawet wysokiej rangi duchowny, ajatollah Dżalaludin Taheri, nazwał rządzących mułłów kliką skorumpowanych i fanatycznych hipokrytów. „Najwyższego Przywódcę” otaczają natomiast „prostacy i faszyści, którzy naostrzyli krokodylowi władzy zębiska”. Za swe śmiałe słowa
Tagi:
Marek Karolkiewicz









