Jabłka niezgody

Jabłka niezgody

Sadownicy bojkotują przetwórnie, bo za kilogram owoców dostają kilkanaście groszy. Za taką cenę nie opłacą nawet robotników Przed zakładem przetwórstwa owocowego Binder International w Tarczynie stoi ok. 150 protestujących. Zaczęli pikietę w poniedziałek, 25 sierpnia o godz. 9 rano. Pilnują dojazdu do przetwórni w dzień i w nocy. Wymieniają się co 12 godzin, zgodnie z przygotowywanym starannie harmonogramem. – Nie odejdziemy spod zakładu, dopóki nie dostaniemy na piśmie gwarancji cen. My mamy czas, zostaniemy, choćby przyszło nam czekać do jesieni – mówi Grzegorz Olczak, szef Związku Sadowników RP w Tarczynie. Sadownicy są zdesperowani. Walczą o to, żeby za jabłka przemysłowe, które przerabiane są na koncentrat, przetwórnie płaciły 35 gr za kilogram. Tylko wtedy, jak twierdzą, produkcja będzie dla nich opłacalna. Tymczasem niektóre przetwórnie oferowały nawet 14-15 gr. To oznacza 10-12 gr dla sadowników w skupie. Zaczęło się od Warki. Tam protest pod zakładem Steinhauser trwa od 20 sierpnia. Ale mazowieccy sadownicy pikietują też pod zakładami przetwórczymi Agrana (dawny Hortex) w Górze Kalwarii i Dinter Polska w Kozietułach Nowych. Pilnują, aby samochody dostawcze nie wjeżdżały na teren zakładów i z niego nie wyjeżdżały. Nie sprzedają jabłek do skupów. To wszystko ma wstrzymać pracę przetwórni i sprawić, że ich właściciele zdecydują się na negocjacje. Te jednak nie będą łatwe, bo obie strony twardo stoją na swoich stanowiskach. – Zakład w Tarczynie proponował ok. 20 gr za kilogram, teraz mówi się o 23 gr. Za taką cenę nie opłacimy nawet robotników, nie mówiąc już o kosztach produkcji: oprysków, nawożenia – twierdzą protestujący. W ubiegłym roku dostawali za jabłka przynajmniej 75 gr, pod koniec sezonu – nawet powyżej złotówki. Brakowało owoców, przetwórcy importowali je z krajów Unii Europejskiej. Teraz zakłady tłumaczą się trudnościami finansowymi i niskim kursem euro. Twierdzą, że przy podwyższeniu cen jabłek będą musiały zwiększyć cenę koncentratu, a wtedy nie uda się go sprzedać. Dyrekcja przetwórni Binder w Tarczynie nie zdecydowała się na rozmowę z dziennikarzami. Z samymi sadownikami rozmawia równie niechętnie. Poza województwem mazowieckim protest trwa także pod przetwórniami m.in. Sokpolu w Zagłobie, Appolu w Opolu Lubelskim i Horteksu w Skierniewicach. Hortex wystosował nawet do Związku Sadowników list otwarty z wezwaniem do zakończenia protestów. W opublikowanym w największych dziennikach liście pikiety nazywa się „niezgodnymi z prawem działaniami” i zapowiada podjęcie „wszelkich dostępnych prawem kroków, aby doprowadzić do zaprzestania dalszych naruszeń prawa”. Tomasz Kurpisz, przewodniczący Rady Nadzorczej Horteksu, i Mirosław Graczyk, prezes Zarządu Polskiego Ogrodu zajmującego się produkcją mrożonek, twierdzą, że działania sadowników nie służą interesom społecznym ani gospodarczym. Ich zdaniem, pikiety to „wyraz walki o partykularne interesy sadowników kosztem innych producentów rolnych”. Blokada przetwórni przynosi wymierne straty finansowe i – jak twierdzą autorzy listu – godzi zarówno w zakłady, jak i w samych rolników. Sadownicy zarzucają przetwórniom ignorowanie interesów polskich producentów. W firmie Hortex Holding, jednej z najstarszych spółek zajmujących się przetwórstwem owoców w Polsce, 93% udziałów mają obecnie fundusze związane z Bank of America. Tarczyński Binder International to dawny oddział Agrosu-Fortuny. W 2001 r. właścicielem stał się inwestor niemiecki. – Prywatyzacja wyszła nam bokiem – mówi Krzysztof Guzik, jeden z pikietujących pod zakładem sadowników, właściciel sadu koło Tarczyna. – Nie dopuszczono nas do wykupu udziałów w spółce. A przecież kiedy zakład należał do państwa, nasi rodzice uczestniczyli w jego rozbudowie i musieli oddawać 3% na inwestycje. Niemieccy właściciele nie traktują nas jak partnerów, tylko chcą wycisnąć, co się da. To drenaż producenta, jak w drapieżnym kapitalizmie z XIX w.! Przysłali ochroniarzy W proteście w Tarczynie solidarnie uczestniczą mieszkańcy powiatów pruszkowskiego, grójeckiego i piaseczyńskiego. – Nie łamiemy prawa. Teren przetwórni zaczyna się tutaj – protestujący pokazują kartkę z napisem „Teren prywatny”. – Ale jeśli zaczynają się problemy, łapiemy za komórki i natychmiast przyjeżdża nas więcej. A problemy się zdarzają. O ile w Górze Kalwarii reakcją na pikietę było zamknięcie bram i ignorowanie protestujących, o tyle w Tarczynie do protestujących wysłano ochroniarzy. – Próbowali nas zmusić do przepuszczenia tira. Sadownicy zablokowali drogę,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 36/2008

Kategorie: Kraj
Tagi: Agata Grabau