Jajami w nauczycielkę

Jajami w nauczycielkę

Na czele awanturników w Trzebieszowie stał proboszcz, który nazwał dyrektorkę szkoły szmatą Jajka rozbijały się na głowie Wandy Szaniawskiej, jej ubraniu i rękach osłaniających twarz, trzaskały o fasadę budynku, a na drzwiach pozostawiały żółte zacieki. Rzucali uczniowie gimnazjum w Trzebieszowie w województwie lubelskim. Napastowana pół godziny wcześniej została dyrektorką szkoły. – Jestem polonistką z 25-letnim stażem. Ostatnio prowadziłam szkołę podstawową w Sobolach w gminie Ulan Majorat – mówi Szaniawska. – W 2001 r. otrzymałam awans na stopień nauczyciela dyplomowanego. Tak zaszeregowanych nauczycieli w całej gminie jest zaledwie kilkoro. Z prasy dowiedziałam się o konkursie na stanowisko dyrektora gimnazjum w Trzebieszowie. Było to dla mnie wyzwanie. Konkurs odbył się w piątek, 21 lutego. Stanęła też do niego Irena Kłopotek, dotychczasowa dyrektorka gimnazjum. Wygrałam większością głosów. Dwa dni później na mszy w kościele parafii Trzebieszów i Zembry podano z ambony informację: „W związku z nagłą i niezrozumiałą zmianą na stanowisku dyrektora gimnazjum o godz. 15 odbędzie się w szkole zebranie. Rodzice proszeni są o przybycie”. – Zwróciło się do mnie grono rodziców i nauczycieli, abym podjął się mediacji – mówi proboszcz Antoni Pietruszka. – Krąży opinia, że wójt chciał się pozbyć starej dyrektorki. Nowa podobno startowała w konkursie w Świdrach, ale tam przegrała. Ja tej osoby nie znam, ale ona nie ma dobrej opinii. Rozmawiam z mieszkańcami Trzebieszowa stojącymi pod sklepem: – Podobno źle mówią o nowej dyrektorce… – Tak. To rozwódka – zapewnia starsza kobieta. – I narobiła przekrętów w swojej szkole – dodaje stojący obok mężczyzna. – Skąd to wiecie? – pytam. – Słyszeliśmy. Na zebranie do szkoły przyjechali ludzie ze wsi Sobole i tak właśnie mówili. Szaniawska ma czystą kartotekę. Legitymuje się opinią ze swojej parafii. „Oznajmiam – pisze tamtejszy proboszcz – że mgr Wandę Szaniawską znam od czterech lat, kiedy podjąłem pracę duszpasterską w Ulanie. Widuję ją w kościele, przyjmuje sakramenty święte. Jest bardzo dobrą, praktykującą katoliczką, prowadzi życie zgodne ze wszystkimi normami moralnymi i etycznymi, przyjmuje księdza po kolędzie”. Niewiele to jednak dało dla załagodzenia konfliktu. Katecheta gimnazjalny, ks. Wiesław Nestoruk, w wypowiedzi dla prasy jednoznacznie ocenił sytuację: – Tutaj nie ma wichrzycieli, są normalni rodzice i nauczyciele, którzy zostali potraktowani przez wójta jak bydło. Jest tylko jedno rozwiązanie. Trzeba przeprosić panią Irenę Kłopotek. Pójść na lekcję, powiedzieć dzieciom „Przepraszam, pomyliłem się”. A resztę my już zrobimy. – Walczymy o dobro szkoły – mówi Adam Krasuski, przewodniczący Komitetu Protestacyjnego Obrony Gimnazjum, i przekazuje mi plik uchwał podjętych na zebraniu w niedzielę, 23 lutego, w którym uczestniczyło ponad 200 osób. Oto jedna z nich: „My, rodzice, zwracamy się z prośbą do kuratora oświaty o unieważnienie przeprowadzonego konkursu. W przypadku niespełnienia naszego postulatu nie dopuścimy do pełnienia obowiązków przez nowo wybranego dyrektora”. Również na nadzwyczajnym posiedzeniu rady pedagogicznej domagano się, aby kurator wniósł do wójta gminy, Krzysztofa Wolińskiego, zastrzeżenie w sprawie powierzenia stanowiska dyrektora Wandzie Szaniawskiej. Komitet protestacyjny rozpoczął okupację gimnazjum. Jednocześnie czekano na reakcję kuratorium oświaty, wojewody lubelskiego i minister Krystyny Łybackiej, do których wysyłano kolejne protesty z podpisami 500 rodziców. Komitet poparł samorząd uczniowski gimnazjum. Wypchnięta z gabinetu – 10 marca poinformowano mnie telefonicznie, że mam przyjechać do gminy w Trzebieszowie po nominację na dyrektora gimnazjum, bo wójt otrzymał już zgodę od Waldemara Godlewskiego, kuratora oświaty w Lublinie – mówi Wanda Szaniawska. – Formalności trwały parę minut i z kilkoma pracownikami gminy stanowiącymi komisję inwentaryzacyjną udaliśmy się do szkoły. Wójt wręczył pani Kłopotek odwołanie z funkcji dyrektora i poprosił jednocześnie, aby zwołała nauczycieli na krótką radę pedagogiczną. Pani Kłopotek dosyć długo nie wracała. Jak się później okazało, przez telefon ściągnęła w tym czasie do szkoły komitet protestacyjny, księży i rodziców. Komisja inwentaryzacyjna rozpoczęła pracę, zaczynając od gabinetu dyrektora. Na naradę z nauczycielami, na której wójt mnie przedstawił, zaczęli wchodzić jacyś ludzie. Padły nieprzyjemne uwagi pod moim adresem. Przyszedł też ksiądz proboszcz Pietruszka, który powiedział: „Zrezygnuje pani z tego stanowiska, jeżeli ma pani honor i nie jest szmatą”.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2003, 2003

Kategorie: Kraj