Jak Dumne Chłopaki skompromitowały Trumpa

Jak Dumne Chłopaki skompromitowały Trumpa

Nie można bezkarnie rzucać kłamstw w pędzie po władzę

Korespondencja z USA

We wtorek 5 września sędzia federalny Timothy Kelly ogłosił wyrok zamykający proces przeciwko pięciu członkom ugrupowania Proud Boys (Dumne Chłopaki) współodpowiedzialnym za organizację szturmu na Kapitol 6 stycznia 2021 r. Enrique Tarrio, lider grupy, został skazany na 22 lata więzienia, to najsurowszy jak dotąd wyrok w tej sprawie.

Tarrio, podobnie jak dwaj jego zastępcy: Ethan Nordean i Joseph Biggs, a także szef regionalny z Filadelfii Zachary Rehl, dostał odsiadkę z art. 18 U.S.C. par. 2384 o tzw. wywrotowym spiskowaniu – sławetna angielska fraza seditious conspiracy z przepisu, który wszedł do amerykańskiego prawodawstwa w czasie wojny secesyjnej. Nordean, Biggs i Rehl spędzą za kratkami odpowiednio: 18, 17 i 15 lat. Piątego sądzonego w procesie, Dominica Pezzolę, szeregowego członka organizacji, który podczas szturmu wydarł policjantowi z rąk tarczę i zbił nią szybę, wpuszczając tłum do Kapitolu, sędzia Kelly skazał na lat 10. Oczyścił go bowiem z zarzutu o wywrotowe spiskowanie i ukarał „jedynie” za utrudnianie pokojowego przekazywania władzy, włamanie, rabunek oraz atak na służby porządkowe (tego dnia zginęło pięć osób, a rany odniosło 140 policjantów). Tarrio, Nordean, Biggs i Rehl ze swoimi wyrokami dołączyli do Stewarta Rhodesa, lidera neofaszystowskiej organizacji Oath Keepers, który za wywrotowe spiskowanie dostał 18 lat odsiadki już w maju tego roku.

Dlaczego wyroki z artykułu o wywrotowym spiskowaniu są tak istotne, właściwie historyczne? Przyczyn jest sporo. Po pierwsze, są niemal bezprecedensowe w historii Ameryki od czasów wojny secesyjnej. Po drugie, zadają kłam teorii o skradzionych wyborach. Po trzecie, mogą podziałać jak kubeł zimnej wody na wszystkich, którzy w spisek wierzą.

Powróćmy jak za secesyjnych lat

Ekstremistów planujących obalenie rządu nigdy w Ameryce nie brakowało. Sprzyja temu fakt, że „antyrządowość”, spadek po sporach ideologicznych toczonych już przez ojców założycieli u zarania amerykańskiej państwowości, po dziś dzień jako jedno z największych kuriozów cechuje amerykańską duszę. Idea narzucania ludziom norm postępowania oraz kontrolowania jakichkolwiek aspektów ich życia kłóci się przecież z uświęconym w Ameryce prawem do wolności. Wojna secesyjna – o którą nadal toczą się spory, co formalnie było jej przedmiotem: walka o utrzymanie niewolnictwa czy wolność stanów do stanowienia o swoich sprawach – pozostaje, szczególnie dla konserwatystów, tym momentem w historii, kiedy rząd popisowo zacisnął obrożę na szyjach obywateli.

Relacje Waszyngtonu ze stanami przywróconego do macierzy Południa układają się od tej pory różnie i może dlatego władza sądownicza zdaje się jak ognia unikać sądzenia z art. 18 U.S.C. par. 2384. W istocie w ostatnich 150 latach skazała z niego jedynie kilkunastu aktywistów niepodległościowych z Puerto Rico. Choć kilka razy użyto tego artykułu w odniesieniu do „rodzimych terrorystów”, do procesów nigdy nie doszło, bo sąd za każdym razem takie sprawy oddalał. Tak się stało z segregacjonistami pod wodzą Edwina Walkera, którzy w 1962 r. walczyli o wykluczenie czarnoskórych studentów z listy przyjętych na Uniwersytet Missisipi. I z białymi suprematystami z ugrupowania The Order (Porządek), aresztowanymi w 1984 r. za rozruchy zbrojne i morderstwo.

Co więc oznacza skazanie Dumnych Chłopaków za wywrotowe spiskowanie? To nie tylko kara za pierwszy w historii Ameryki zamach na najwyższą instytucję państwową, ale i uznanie ich za najniebezpieczniejszą od wojny secesyjnej organizację zagrażającą demokracji.

Biali, dumni, gnębieni

Dumnych Chłopaków powołał do życia w 2016 r. Kanadyjczyk Gavin McInnes, dziennikarz i ultrakonserwatysta stający w obronie gnębionego przez współczesny świat mężczyzny identyfikującego się z tradycjami europejskiego nacjonalizmu. Choć organizacja przyjmuje w swoje szeregi osoby kolorowe – przykładem jest sam Enrique Tarrio – język, jakim się posługuje, i sprawy, w które się angażuje, nie pozostawiają wątpliwości, że to ugrupowanie neofaszystowskie i suprematystyczne. Jak wyjaśnia w książce „We Are Proud Boys” dziennikarz śledczy witryny Huffington Post Andy Campbell: „Już we wczesnym okresie PB Gavin McInnes tak określił swój pogląd na kwestię miejsca białej supremacji w grupie: każdy może do nas dołączyć, o ile tylko zgadza się z postulatem, że za sukcesem zachodniej kultury stoi przede wszystkim biały mężczyzna. To, że rasa nigdy nie stanowiła najważniejszego ideologicznego spoiwa organizacji, bez wątpienia czyni z niej społeczność o dziwnym obliczu. Członkowie PB noszą w sercu zarówno biały nacjonalizm, jak i bigoterię, a przede wszystkim łączą się pod sztandarem politycznej przemocy w służbie ultraprawicowej maszyny skarg i zażaleń”.

Wśród innych określeń opisujących PB znajdziemy: zachodni szowiniści, mizoginiści, rasiści, skrajni nacjonaliści oraz pogromcy ruchu Black Lives Matter i socjalistów z Antify.

Na radarze FBI organizacja znalazła się wiosną 2018 r., gdy jej członkowie wzmogli aktywność w mediach społecznościowych i zaczęli się pojawiać na protestach, skandując hasła nienawiści i nawołując do przemocy. 30 czerwca 2018 r. w Portland Ethan Nordean pobił do nieprzytomności antyfaszystowskiego aktywistę. Niecałe trzy miesiące później, 22 września, na zlocie w obronie Alexa Jonesa, znanego radiowca i miłośnika teorii spiskowych, policja zatrzymała grupę PB szykującą się do ataku na kontrprotestujących. 4 sierpnia Facebook zablokował konto Gabe’a Silvy, który zaczął grozić socjalistom. Gdy zaś McInnes przyjechał w październiku tego roku na wiec republikanów w Nowym Jorku, a podczas przemówienia zadeklarował: „Nikomu moich poglądów nie narzucam, ale przemoc naprawdę jest skuteczną metodą rozwiązywania problemów”, pod budynkiem doszło do rozlewu krwi. Dumne Chłopaki zaczęły atakować na ulicy osoby kolorowe. Aresztowano dziewięć osób, a FBI wpisało po tym zdarzeniu PB na listę ugrupowań terrorystycznych. Wtedy to McInnes zrezygnował za radą prawników z przywództwa w organizacji, a stery przejął Enrique Tarrio.

Na to, by nazwa ugrupowania stała się znana wszystkim Amerykanom, trzeba było poczekać jeszcze dwa lata, na pierwszą debatę prezydencką między Donaldem Trumpem a Joem Bidenem 29 września 2020 r. Na pytanie prezentera Chrisa Wallace’a, czy Trump gotów jest potępić białych suprematystów, ten odpowiedział znamiennym zdaniem: „Cofnijcie się, ale trwajcie w pogotowiu” skierowanym właśnie do Dumnych Chłopaków.

W czasie szturmu na Kapitol PB współpracowali z innymi ugrupowaniami neofaszystowskimi – Oath Keepers oraz Three Percenters. Oba powstały dużo wcześniej, w odpowiedzi na prezydenturę Baracka Obamy. Podobnie jak PB i one urosły w siłę i zapewniły sobie miejsce w powszechnej świadomości dopiero pod rządami Trumpa. Choć trudno o twarde dane, Centrum ds. Walki z Ekstremizmem przy Lidze przeciw Zniesławieniom (Anti-Defamation League, ADL) w Nowym Jorku donosi, że w 2022 r. liczba zrzeszonych w amerykańskich oddziałach (wszystkie działają również w Kanadzie) organizacji Proud Boys, Oath Keepers i Three Percenters już przekroczyła 40 tys.

Jon Lewis, ekspert z Uniwersytetu Jerzego Waszyngtona badający ekstremizm w USA, wskazuje dodatkowe znaczenie kar wymierzonych liderom Proud Boys i Oath Keepers za szturm na Kapitol. „Znajdujemy się na niebezpiecznym rozdrożu. Fala przemocy i agresji ze strony rodzimych terrorystów, jakiej doświadczyliśmy w ostatnich latach, nie zostawia wątpliwości, że dalsza pasywność i przymykanie oczu na to zjawisko nie wróżą nam nic dobrego. Jeśli w styczniu 2024 r. mamy uniknąć kolejnej rewolucji, musimy odstąpić od realizacji przestarzałych wytycznych dla »wojny z terrorem«, którą wciąż umiejscawiamy poza granicami USA, i skoncentrować się na zagrożeniach płynących z samego środka naszego kraju”, postuluje Lewis.

Postulat ten wspierają zaś statystyki. W latach 2013-2022 amerykańscy ultraprawicowcy byli odpowiedzialni za 75% morderstw popełnionych przez ekstremistów, przy czym co czwarta ofiara (251 osób) zginęła z rąk białego suprematysty. Radykalni islamiści dopuścili się 20% zbrodni z tego zestawienia, a ultraliberałowie – 4%.

I rzecz nie mniej przerażająca, którą śledztwo w sprawie szturmu na Kapitol tylko potwierdziło: w szeregach ekstremistów rośnie liczba mundurowych, już nie tylko weteranów wojennych, ale i ludzi wciąż czynnych zawodowo. Ekstremiści nie tylko więc się militaryzują, ale także dzięki takim „wtyczkom” zyskują możliwość infiltracji obszarów bezpieczeństwa publicznego. Gdy we wrześniu 2022 r. ADL dotarła do listy członków Oath Keepers, odkryła na niej nazwiska 370 policjantów i ponad 100 żołnierzy w służbie czynnej.

Winni, wrobieni

Teoria o skradzionych wyborach oraz szturm na Kapitol pozostają najbardziej polaryzującymi Amerykanów zjawiskami ostatnich lat. Polaryzacji sprzyja nie tylko zachowanie Trumpa, ale i upolitycznienie wszelkich prób wyjaśnienia, co naprawdę zaszło 6 stycznia. Prace i wnioski specjalnej komisji kongresowej powołanej już w 2021 r. nie pomogły. Prawica od początku przypięła im łatkę polowania na czarownice. Ale wyroki sądowe będące efektem śledztwa i działania prokuratury to inna sprawa. Największe w historii FBI dochodzenie zaowocowało aresztowaniem już ponad tysiąca osób, a skazaniem kilkuset. Wiele procesów, w tym przeciwko liderom PB, prowadzili sędziowie nominowani przez Trumpa. Wyroki skazujące z artykułu o wywrotowym spiskowaniu wysyłają więc do ludu MAGA jasny przekaz: wyniki wyborów były prawomocne, a 6 stycznia doszło do realnej próby dokonania zamachu stanu w wyniku spisku.

Jedyne, co dało się w tej sprawie zrobić – i z czego sędzia Kelly skorzystał – to nałożyć na PB łagodniejszy wyrok, niż ubiegała się prokuratura. Tarriowi groziły 33 lata więzienia, a każdemu z pozostałej czwórki ponad 20 lat.

Ciosem dla omawianej teorii, choć wygląda na to, że na razie wcale nie tak poważnym, były zeznania samych członków PB. W obiegowej, wciąż promowanej przez Trumpa wersji uczestnicy szturmu byli jedynie „pokojowymi manifestantami”, którzy przyjęli zaproszenie do wspólnego spaceru pod Kapitol (Trump, jak wiemy, ostatecznie udziału w spacerze nie wziął). Nadto Trump zapiera się, że nie miał pojęcia, iż jego fani mogli być 6 stycznia uzbrojeni i gotowi na regularną rewolucję, a twierdzenie, że jego sztab utrzymywał z nimi kontakt przed szturmem, uważa za absurdalne. Dumne Chłopaki wszystkie te twierdzenia obaliły.

Tarrio przyznał się, że już 20 grudnia powołał do życia „Ministerstwo Samoobrony”, którego oficjalnym celem ogłoszonym członkom PB pod postacią kodowanych wiadomości były „powrót 1776” oraz „szturm na Kapitol” w dniu zatwierdzania głosów elektorskich. I choć ani on, ani żaden z trójki jego zastępców nie uznał tego za akt wywrotowego spiskowania, zrobił to w ich imieniu inny członek organizacji, Jeremy Bertino. Ten dawny szef oddziału PB w Karolinie Północnej był sądzony i przyznał się do wywrotowego spiskowania już w październiku 2022 r. Wyjawił wtedy m.in., że planowanie szturmu i koordynowanie akcji z innymi organizacjami rozpoczęło się niemal natychmiast po ogłoszeniu wyników wyborów w listopadzie 2020 r. Bertino wciąż oczekuje na wyrok, z racji tego, że najpierw zgodził się zeznawać w procesie Tarria i reszty.

I wreszcie linia obrony przyjęta przez adwokatów Tarria oraz sądzonych z nim kolegów. Jej fundamentem był argument, że Dumne Chłopaki jedynie wykonywały wolę człowieka, którego uważały za ich przywódcę. A że okazał się oszustem – nieświadomie padli ofiarą jego matactw. Mamy więc do czynienia z ciekawym paradoksem. Broniąc się, osobnicy, w których lud MAGA po dziś dzień widzi bohaterów najbardziej zaangażowanych w obronę interesu ich wodza, de facto tego wodza zdemaskowali i ośmieszyli. Tuż przed ogłoszeniem wyroku Tarrio wyznał publicznie, że jest „dogłębnie zawstydzony rolą, jaką odegrał w ataku na Kapitol”. „Mój kandydat przegrał”, dorzucił.

Faworyt, ale na cenzurowanym

Trump wciąż cieszy się dużym poparciem i nieco ponad rok przed wyborami pozostaje faworytem konserwatywnego elektoratu. Jest jednak nadzieja, że zachowanie sądu i samych Dumnych Chłopaków choć trochę skomplikuje mu życie. Pod koniec lata został postawiony w stan oskarżenia za próbę sfałszowania wyborów w stanie Georgia, a to tylko jedno z rozlicznych postępowań prawnych, które przeciw niemu się toczą. Na pewno nie pomoże mu, że w czasie procesu Tarria i spółki FBI ujawniło wiadomości, które kilka dni przed szturmem Tarrio wymieniał z Rogerem Stone’em, republikańskim strategiem i jednym z najważniejszych zauszników Trumpa. Śledczy są też w posiadaniu zapisu rozmowy, którą „ktoś” ze sztabu Trumpa przeprowadził zaraz po szturmie z przywódcą Oath Keepers Stewartem Rhodesem. Teoria, że sztab Trumpa nic o planowanym ataku na Kapitol nie wiedział, upadła.

Ponadto w odróżnieniu od innych to akurat postępowanie prze naprzód z całą siłą. Oskarżająca Trumpa prokurator Fani Willis na rozpoczęcie procesu wyznaczyła dzień 4 marca 2024 r. Adwokatom Trumpa na razie nie udało się tej daty przesunąć, nie można więc wykluczyć, że jeśli sąd nie zwolni tempa, były prezydent może usłyszeć wyrok jeszcze przed wyborami zaplanowanymi na 5 listopada. A jak wykazał sondaż Reuters/Ipsos z końca sierpnia br., 42% elektoratu republikańskiego nie zagłosuje na kryminalistę z wyrokiem więzienia, kolejne 20% taki wyrok zmusi do głębokiego zastanowienia się nad głosowaniem.

Widok neofaszystów za kratkami jest dla wielu Amerykanów ważny z jeszcze jednego powodu. Danny Westneat, komentator polityczny dziennika „The Seattle Times”, nazywa to powrotem idei odpowiedzialności za słowa i czyny. „To prawdziwa ulga zobaczyć, że nie można tak po prostu rzucać sobie kłamstw w pędzie po władzę. Ulga, bo już niemalże przyzwyczaiłem się do tego, że z polityki zniknęły ostatnie bariery i że można dziś bezkarnie robić naprawdę wszystko. Wyrok dla Dumnych Chłopaków jest jak długo wyczekiwany przełom przywracający wiarę w to, że ze swoich uczynków trzeba się rozliczać”, napisał w felietonie. Dobrze, by Danny Westneat się nie mylił. Inaczej czekają nas przerażające czasy.

Fot. Shutterstock

Wydanie: 2023, 38/2023

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy