Jak oskubać czerwonoskórego

Jak oskubać czerwonoskórego

Republikańscy lobbyści wyłudzili od Indian miliony dolarów

Niegdyś biali ludzie wydzierali Indianom ich bogactwa w zamian za świecidełka i stare koce. Teraz stosują subtelniejsze metody. Takiego popisu chciwości dawno nie było w Waszyngtonie. Politycy obu partii demonstrują oburzenie. Dwaj związani z Republikanami lobbyści zostali oskarżeni o to, że w ciągu dwóch lat wyłudzili od sześciu szczepów indiańskich ponad 80 mln dol.
„Sprawcy działali w niewiarygodnie wprost cyniczny sposób”, oskarża demokratyczny senator, Kent Conrad. Lobbyści mogli uprawiać swój proceder także dlatego, że hojnie wpłacali setki tysięcy dolarów do kas wyborczych polityków republikańskich i samego prezydenta George’a W. Busha. Dochodzenia w tej sprawie prowadzą wielka federalna ława przysięgłych, senacka Komisja ds. Indian oraz FBI. Śledztwo potrwa jeszcze wiele tygodni, ale już pierwsze przesłuchania

przed Komisją ds. Indian

wprawiły komentatorów w osłupienie.
W Stanach Zjednoczonych niektóre plemiona indiańskie mogą na terenie swych autonomicznych rezerwatów prowadzić kasyna gry przynoszące znaczne dochody. W Grand Casino w mieście Kinder (w stanie Luizjana), należącym do szczepu Kuszatów, hazardziści zostawiają ok. 30 mln dol. miesięcznie. Zyski z kasyn są często dla indiańskich ludów, których biali wyparli przed laty na jałowe pustynie, jedynym źródłem utrzymania. Dzięki tym środkom finansowym Indianie Tulalip zdołali odkupić 360 ha swej dawnej ziemi, którą sprzedali ponad 40 lat temu pod (niezrealizowaną) budowę rafinerii.
Ale pieniądze „rodzimych Amerykanów” przyciągają oszustów i aferzystów także ze świata polityki. Mają oni wiele okazji do działania, ponieważ ustawodawstwo w sprawie kasyn prowadzonych przez Indian nie jest precyzyjne i władze stanowe podejmują próby zamykania tych miejsc lub nakładania podatków na indiańskie dochody z hazardu.
Okazję do zarobku kosztem czerwonoskórych zwietrzyli lobbyści Jack Abramoff i Michael Scanlon, republikanie, mający znakomite kontakty z czołowymi dygnitarzami partii. Scanlon to były rzecznik prasowy lidera republikańskiej większości w Izbie Reprezentantów, Toma DeLaya. Podczas skandalu z Monicą Lewinsky na polecenie swego szefa zastraszał wahających się republikańskich polityków, że przeżyją najgorsze lata swego życia, jeśli nie zagłosują za pozbawieniem urzędu prezydenta Billa Clintona.
Jack Abramoff podaje się za przyjaciela George’a W. Busha oraz politycznego doradcy Białego Domu, Karla Rove’a. Dzięki temu obaj uchodzili za ludzi, którzy w Waszyngtonie mogą wiele. Faktem jest, że potrafili załatwić wodzowi Kuszatów, Lovelinowi Ponchowi, spotkanie z gospodarzem Białego Domu za symboliczne 25 tys. dol.
Wiele wskazuje na to, że Scanlon świadomie uknuł intrygę, aby się dobrać do indiańskich dolarów. Potajemnie wpłacił niebagatelną kwotę na konto prowadzącej krucjatę przeciwko hazardowi Chrześcijańskiej Koalicji, kierowanej przez konsultanta politycznego, Ralpha Reeda. Chrześcijańska Koalicja podjęła w zamian skuteczne

wysiłki na rzecz zakończenia działalności kasyna

prowadzonego przez plemię Tigua w El Paso w stanie Teksas. Kasyno zostało zamknięte w lutym 2002 r. Wtedy Scanlon przedstawił się zrozpaczonym Indianom jako człowiek wpływowy i chętny do pomocy. Oczywiście, nie za darmo. Tigua przekazali lobbyście ogółem 4,2 mln dol. Scanlon wciągnął do współpracy Abramoffa. Ten ostatni zapewniał starszyznę plemienną, że pomaga odzyskać kasyno za darmo, liczy tylko na późniejsze zlecenia od szczepu. Potajemnie Scanlon przekazał jednak wspólnikowi połowę otrzymanych od Indian pieniędzy. W swej internetowej korespondencji cyniczni lobbyści nazywali Tigua małpami, troglodytami i idiotami, którzy powinni uważać, na to, co robią.
Do 2003 r. szczep wydał prawie całą swoją gotówkę. Wtedy oszuści zaproponowali, aby wodzowie plemienia zawarli ubezpieczenia na życie. Premie ubezpieczeniowe miały być wypłacane na rzecz prywatnej żydowskiej szkoły Eshkol Academy, którą Abramoff założył w Wheaton w stanie Maryland. Szkoła miała zaś przekazać lobbyście jego honorarium.
„Abramoff wyznaczył ceny za życie wodzów szczepu”, oświadczył później gniewnie przewodniczący Komisji ds. Indian, Ben Nocny Koń Campbell, jedyny czerwonoskóry senator USA (kończy swą ostatnią kadencję).
Eshkol Academy istniała głównie dzięki pieniądzom z indiańskich kasyn. Amerykańskie media szacują, że Kuszatowie, Czipewejowie i Czoktawowie z Missisipi przekazali ponad 2 mln dol. na rzecz tej placówki oświatowej.
Lobbyści obiecali Tigua, że ich sprawę popierają demokratyczny senator Christopher Dodd i republikański członek Izby Reprezentantów, Bob Ney. Dodd utrzymuje jednak obecnie, że o niczym nie wiedział. Ney tłumaczy się, że usiłował pomóc Tigua tylko dlatego, gdyż wierzył, że Dodd także jest im przychylny. Lobbyści poradzili Tigua, aby ci pokryli koszty wycieczki do Szkocji Neya i kilku jego przyjaciół, którzy pragnęli zagrać na słynnych polach golfowych w St. Andrews. Wodzowie w końcu przejrzeli na oczy i odmówili. Podróż do Szkocji jednak się odbyła, 100 tys. dol. na ten cel przekazały dwa inne plemiona. W golfa na koszt czerwonoskórych pograli sobie Abramoff, Ney i Ralph Reed. Kasyno w El Paso pozostało zamknięte.

Aferzyści mogli wyłudzać bezkarnie,

ponieważ dbali także o swych wysoko postawionych przyjaciół. Abramoff zebrał 100 tys. dol. na kampanię wyborczą George’a W. Busha, 40 tys. wpłacił zaś na konto komitetu wyborczego DeLaya. 34-letni Scanlon, który dopiero przed kilkoma laty skończył spłacanie kredytu zaciągniętego na pokrycie kosztu studiów, mógł przekazać Zrzeszeniu Republikańskich Gubernatorów pół miliona dolarów. Była to największa dotacja od indywidualnego sponsora w 2002 r.
Obrotnych lobbystów zgubiła w końcu bezgraniczna zachłanność. Ogółem zainkasowali aż 32 mln do Kuszatów. Obiecali im, że nie dopuszczą do powstania konkurencyjnego kasyna, które plemię Czoktawów zamierzało otworzyć w Vinton. Pieniądze napływały tak szybko, że Abramoff nie potrafił wytłumaczyć swemu zdumionemu księgowemu, z jakiego tytułu na koncie pojawiło się następne 5 mln. Wielu Czoktawów protestowało przeciw niezwykle wysokim wpłatom dla „przyjaciół w Waszyngtonie”. Obrotni lobbyści mieszali się jednak do plemiennych wyborów, tak aby wygodni dla nich kandydaci znaleźli się w radzie szczepu.
Skandal w końcu został ujawniony przez prasę.
Kiedy rozsierdzeni Indianie zaprzestali płacenia, Abramoff musiał zamknąć szkołę w Wheaton. Kuszatowie złożyli pozew do sądu, domagając się zwrotu swych milionów. Carlos Hisa, jeden z członków starszyzny Tigua, nie posiadał się z gniewu, dowiedziawszy się, że Scanlon przyczynił się do delegalizacji kasyna w El Paso. „Nawet grzechotnik ostrzega, zanim ukąsi. Oni jednak uknuli wszystko za naszymi plecami”, żalił się Hisa.

Perfidni lobbyści odmówili złożenia zeznań

przed Komisją ds. Indian, powołując się na piątą poprawkę do konstytucji (zgodnie z którą nikt nie może zostać zmuszony do świadczenia przeciwko sobie). Senator Bob Nocny Koń Campbell powiedział do aferzystów z goryczą: „Przez 400 lat ludzie oszukiwali Indian w tym kraju, więc nie jesteście pierwsi. Ale w haniebny sposób dodaliście nowy wymiar do tego sromotnego dziedzictwa”. Senator John McCain, który wkrótce zostanie nowym przewodniczącym Komisji ds. Indian, obrazowo oskarżył obu oszustów: „Przybyli do El Paso, obiecując zbawienie. Ale przynieśli ze sobą jad żmii”.

Wydanie: 2004, 50/2004

Kategorie: Świat

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy