Perspektywa zdobycia unijnych funduszy oznacza dla naszych urzędników jedynie kłopoty i dodatkowe zajęcie Kiedy nie ma pieniędzy, nie ma i kłopotów. Problemy zaczynają się wtedy, gdy jakieś pieniądze są do zdobycia. Tak właśnie jest ze środkami, które Polska może uzyskać z Unii Europejskiej. Konieczność pokonania długiej, biurokratycznej drogi, by sięgnąć do unijnej kiesy, jest zbyt męcząca dla wielu naszych urzędników. Najwyższa Izba Kontroli, która w ubiegłym roku zakończyła kontrolę mającą pokazać, jak nasze urzędy centralne wykorzystywały w ostatnich paru latach pomoc z Unii Europejskiej, podkreśla, iż administracja “nie była dostatecznie przygotowana do pozyskiwania i wykorzystania tych środków”. Nic tylko doradzać Szczególnie dużo przykładów niedbalstwa zanotowano przy okazji sztandarowego programu PHARE, mającego pomagać w restrukturyzacji gospodarki państw środkowoeuropejskich (w naszym kraju największe kwoty przeznaczono na transport, ochronę środowiska, edukację i przejścia graniczne). I tak np. Ministerstwo Transportu dostało 150 tys. euro na dostosowanie polskich przepisów do unijnego prawa dotyczącego transportu drogowego i żeglugi śródlądowej. Pieniądze wzięto, ale przepisów nie dostosowano. Urząd Komitetu Integracji Europejskiej oraz resort rolnictwa wydały 524 tys. euro na “usługi doradcze”. W dokumentach głucho o efektach owego doradzania. Ministerstwo Rolnictwa nie ma nawet pełnej wiedzy o tym, kto te usługi doradcze miał świadczyć – choć resort przeznaczył na to ponad 255 tys. euro. “Brak tych informacji oraz dokumentów utrudniał ministerstwu sprawowanie nadzoru nad korzystaniem z tych usług” – oznajmiła oczywistą prawdę Izba Kontroli. Z kontroli NIK wynika też, że ocena realizacji projektów finansowanych z programu PHARE była w minionych latach bardzo trudna, gdyż nie wdrożono systemu sprawozdawczego i stosownych procedur monitorowania. Te nieprawidłowości obciążają zwłaszcza UKIE, który nie wykonał wcześniejszych już zaleceń NIK o systematycznym analizowaniu efektów programów unijnych. (Trzeba tu jednak oddać sprawiedliwość, że w roku 1999 urząd wprowadził wreszcie system, monitorujący realizację projektów PHARE-owskich, co znacznie poprawiło sytuację). UKIE nader niefrasobliwie poczynał sobie też z komputerami o wartości 433 tys. euro, otrzymanymi w ramach programu SIERRA. Te kosztowne urządzenia wpisano do ewidencji po 15 miesiącach od ich nadejścia dopiero wtedy, gdy w Urzędzie Komitetu Integracji rozpoczęła się kontrola NIK. Warto tu dodać, że do ewidencji nie wpisano numerów fabrycznych i inwentarzowych sprzętu, co uniemożliwiło jego identyfikację. Niezwykle trudno byłoby więc sprawdzić, czy w UKIE pracują właśnie te komputery, które przysłała Unia – czy też może gdzieś się one już rozpłynęły, a na biurkach stoi zgoła inny sprzęt. Wiele grzechów na sumieniu ma także Ministerstwo Finansów, które nie śledziło wykorzystania środków PHARE-owskich, choć na resorcie tym ciąży szczególna odpowiedzialność, gdyż to właśnie do departamentu funduszy pomocowych ministerstwa należy obsługa środków napływających z Unii. Ministerstwo Finansów nie opracowało także w planowanym terminie wytycznych w sprawie kontroli wydatkowania środków z pomocy unijnej oraz postępowania w razie nieprawidłowości. Oczywiście, znacznie utrudniało to zwalczanie tychże nieprawidłowości. NIK zarzucił też resortowi finansów, że nie dysponuje danymi o przebiegu realizacji programu Rozwoju Sektora Finansowego, czym przecież ministerstwo winno być szczególnie zainteresowane. Pieniądze we mgle Od początku 2000 r. polska administracja rządowa może co roku pozyskać 169 tys. euro z funduszu SAPARD (pomoc dla wsi) oraz 385 tys. euro z funduszu ISPA (pomoc w zakresie ochrony środowiska i transportu). Administracja okazała się jednak nie przygotowana do tego zadania, a odpowiedzialność za to, że żadne pieniądze jeszcze nie napłynęły, ponosi, zdaniem NIK, przede wszystkim Urząd Komitetu Integracji Europejskiej. UKIE, choć należało to do jego obowiązków, nie uzgodnił działań, jakie polska administracja winna podjąć dla zdobycia tych pieniędzy. To zaś spowodowało poważne opóźnienia, bo w związku z niesolidnością UKIE również i ministerstwa poczuły się zwolnione z prac nad własnymi harmonogramami – i praktycznie nic nie zrobiły. Wprawdzie opóźnienia były i po stronie Komisji Europejskiej w Brukseli, ale, jak twierdzi NIK, urząd nie interweniował należycie w tej sprawie. Zdaniem UKIE, zarzuty Izby są jednak całkowicie niesłuszne, bo – jak powiedział jeden z pragnących zachować anonimowość wysokich urzędników UKIE – urząd w tych sprawach działał “nawet szybciej, niż byłoby to możliwe”. Jeżeli zaś chodzi o program SAPARD,
Tagi:
Andrzej Dryszel









