Jak zostać rektorem?

Jak zostać rektorem?

W Akademii Sztuki w Szczecinie studenci przywoływali do porządku profesorów walczących o stołki To nie jest poradnik dla demokratycznej i autonomicznej uczelni. To przestroga, jakich technik manipulacyjnych używa się do wykoszenia przeciwnika, aby obronić stanowisko. Gdy czara goryczy się przelała, jeden z prodziekanów Akademii Sztuki w Szczecinie wystosował pismo do samego premiera Donalda Tuska. „Szanowny Panie Premierze, z nieukrywanym zdziwieniem odnotowaliśmy fakt, iż (…) kandydatowi na rektora prof. dr. hab. Ryszardowi Handke swojego poparcia udziela najważniejszy urzędnik rządowy w województwie zachodniopomorskim, Pan Wojewoda Zachodniopomorski Marcin Zydorowicz”. (Rektora poparł również marszałek województwa Olgierd Geblewicz, także z PO). Dr Andreas Guskos, prodziekan Wydziału Sztuk Wizualnych, bo to on pisał ten list, stawia proste pytanie: „Czy aby zostać rektorem uczelni publicznej w Polsce, należy najpierw uzyskać zgodę i poparcie Pana przedstawiciela? Poparcie udzielone przez Wojewodę Zachodniopomorskiego oraz innych prominentnych członków Platformy Obywatelskiej sprawujących różnorodne funkcje publiczne wywołuje wrażenie, znane nam z historii, partyjniactwa…”. Premier dotąd nie odpowiedział na list. Przypomnijmy więc etapy afery, która w najmłodszej polskiej uczelni wyższej doprowadziła do takiego wrzenia. Rok 2010 okazał się przełomowy dla szkolnictwa artystycznego Pomorza Zachodniego. W Warszawie rządziła PO, a w Szczecinie całe środowisko kulturalne poparło inicjatywę utworzenia nowej uczelni publicznej – Akademii Sztuki. Z połączenia Katedry Edukacji Artystycznej Uniwersytetu Szczecińskiego, filii Akademii Muzycznej w Poznaniu oraz niepublicznej Wyższej Szkoły Sztuki Użytkowej kształcącej plastyków powstała jedna Akademia Sztuki, ale z trzema wydziałami – Instrumentalnym, Edukacji Muzycznej oraz Sztuk Wizualnych. Min. Bogdan Zdrojewski zgodnie ze swoimi uprawnieniami mianował pierwszego rektora, profesora dyrygentury Ryszarda Handkego. Dwie trzecie to nie większość? Minęły dwa lata. Tak jak Polska złożona z mieszkańców trzech zaborów do dziś wykazuje znaczące różnice, tak i uczelnia scalona z naukowców i dydaktyków trzech instytucji uwydatniła istniejące podziały. Dwa wydziały wytypowały kontrkandydata dla urzędującego rektora i zaczęto mierzyć siły. Z pobieżnego rachunku wynikało, że dwie trzecie elektorów poprze prof. Bohdana Boguszewskiego, dyrygenta, utalentowanego animatora muzycznego i człowieka zaangażowanego w wiele inicjatyw społecznych, nie wypadało jednak bagatelizować potencjału urzędującego rektora, namaszczonego przez PO, który całkiem poważnie mógł się spodziewać reelekcji. Opozycja to rozumiała i spróbowała poprawić swoje szanse, powiększając liczbę elektorów, którzy w tajnym głosowaniu wybierają rektora, szczecińska uczelnia w statucie miała bowiem zapisanych tylko 15. Nie udało się jednak podnieść tej poprzeczki, choć ministerstwo wyraziło zgodę. Próbowano przekonać rektora, że siostrzane uczelnie artystyczne mają elektorów o wiele więcej – Wrocław ponad 40, Poznań ponad 70, a Warszawa, ho, ho, ponad 200, ale się nie udało. Rektor natomiast skorzystał z możliwości wykluczenia z wyborów tych pracowników uczelni, którzy byli zatrudnieni także w innych miejscach. W tym momencie stało się jasne, że ustępujące władze uczelni chcą zapewnić sobie reelekcję wszelkimi możliwymi sposobami, także „wspomaganiem” demokratycznej procedury wyborczej rozmaitymi zabiegami manipulacyjnymi. Ważna była tutaj nie tylko liczba elektorów, ale także ograniczenie praw wyborczych personelu uczelni wyłącznie do osób, dla których jest ona podstawowym miejscem pracy. Wybory do Kolegium Elektorów w takim kształcie, które odbyły się 19 marca, zostały jednak oprotestowane, interwencji podjął się sam minister kultury i dziedzictwa narodowego Bogdan Zdrojewski. Ale zanim wybory elektorów powtórzono, doszło do wymiany inwektyw i do kolejnej próby sił. Rektor Handke postawił się ministrowi, stwierdzając, że nie da sobie narzucić jego stanowiska, i nie dopuścił do wyborów osób zatrudnionych w Akademii Sztuki jako dodatkowym miejscu pracy. Powołał się przy tym na konstytucyjnie zagwarantowaną autonomię uczelni. Z kolei przeciwnicy zgromadzeni wokół dwóch „opozycyjnych” wydziałów wystosowali list otwarty do rektora, wytykając mu hipokryzję, bo sam brał udział w procedurze wyborczej w Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, choć to jego drugie miejsce pracy. Wreszcie pod naciskiem ministra dopuszczono tych, którzy są też zatrudnieni w innych placówkach. Ale społeczność akademicką czekała niespodzianka. Desant wyborczy Dwa tygodnie przed powtórnymi wyborami okazało się, że rektor zatrudnił aż pięciu nowych, samodzielnych pracowników,

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2012, 35/2012

Kategorie: Kraj