Jakiego rządu nam trzeba

Jakiego rządu nam trzeba

Fragmenty książki wywiadu-rzeki z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim  Co jest dzisiaj Polsce szczególnie potrzebne? Jak daleko nam do Polski bezpiecznej politycznie i gospodarczo? Kiedy państwo będzie przyjazne każdemu obywatelowi? W kampanii wyborczej do parlamentu wiele na ten temat mówiono. Szczególnie ciekawie zabrzmiały w tej narodowej debacie słowa Aleksandra Kwaśniewskiego. W rok po wyborach prezydenckich ukazała się jego książka zatytułowana „Po prostu lubię Ludzi”, rodzaj wywiadu-rzeki, w której Prezydent Rzeczypospolitej w sposób otwarty i precyzyjny przedstawia Polakom własną wizję przyszłości Polski, a także podsumowuje to, co jest już za nami. To niezwykle ciekawa lektura, zachęcająca zarówno do głębszych refleksji o Polsce, jak też konfrontująca nasze wyobrażenia o lepszej przyszłości kraju z wyzwaniami, jakie stawia przed nami XXI wiek. Książka napisana jest – co jako redaktor naczelny „Przeglądu” chcę szczególnie podkreślić – przez Mirosława Głogowskiego, stałego autora i komentatora naszego tygodnika, człowieka, który od lat współtworzy oblicze pisma. W dzień po wyborach publikujemy ten fragment książki Aleksandra Kwaśniewskiego, który poświęcony jest jego spojrzeniu na przyszły rząd i radom Prezydenta RP dla niedzielnych zwycięzców. Jerzy Domański – Jaki powinien być (nowy rząd)? Jaki być musi? (…) Do działaczy SLD powiedział pan: „Polska potrzebuje zmian gdy chodzi o styl rządzenia, gdy chodzi o sposób komunikowania się ze społeczeństwem. (…) Nasze życie publiczne musi być wolne od arogancji, od urzędowego optymizmu, musi być oparte na prawdzie, informacji oraz na szczerej rozmowie z całym społeczeństwem”. – Nie mam wątpliwości, że właśnie to jest dzisiaj Polakom szczególnie potrzebne. Trzeba wyciągnąć wnioski z błędów popełnionych przez AWS. Mamy naprawdę powszechne społeczne oczekiwanie na to, że nowy rząd zaproponuje Polakom przede wszystkim inny styl rządzenia – inny sposób rozmowy z ludźmi, inny sposób działania, inne relacje wewnętrzne, co sprawi, że Polacy znowu uwierzą, że są traktowani poważnie, informowani o sprawach ważnych, że zakończą się spory na szczytach władzy, których zwyczajny obywatel po prostu nie potrafi zrozumieć. – Cynicy twierdzą, że ludzie oczekują raczej cudu. Generalnych zmian. Całkowitego przestawienia zwrotnic. Zupełnie nowego programu… – Tak mówią ci, którzy nie doceniają Polaków i tego, czego zdążyliśmy się wszyscy nauczyć w czasie 12 lat demokracji. Grupka tych, którzy myślą, że można jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zawrócić tak wielki mechanizm jak 40-milionowe państwo czy choćby spowodować zmianę jego kursu o 90 stopni, jest coraz mniejsza. Ludzie na ogół dobrze już rozumieją, że możliwości manewru w polityce są w istocie ograniczone. Szczególnie w Polsce w 2001 roku ta ścieżka do manewrowania jest bardzo wąska – trzeba wziąć pod uwagę nie najłatwiejszą sytuację gospodarczą. I wyborcy to wiedzą. Powtarzam: oczekiwanie dotyczy stylu sprawowania władzy, który musi być od początku inny niż ten z czasów rządu AWS. Inne musi być tempo powołania rządu, inny język, w jakim władza będzie komunikować się ze społeczeństwem. – Rady urzędującego prezydenta dla takiego nowego gabinetu? – Rząd, który powstanie po wyborach, musi być najlepszym zespołem ministrów, na jaki Polskę będzie w tym momencie stać. Powinni to być politycy-fachowcy, którzy dobrze będą wiedzieli, że przychodzą, by podejmować działania bardzo trudne, że nie będzie dla nich żadnej taryfy ulgowej ani okresu przejściowego. Potrzebna będzie takiemu gabinetowi wewnętrzna spójność, ale i twarda ręka premiera, całej Rady Ministrów wobec tych, którzy okażą się aroganccy, niekompetentni, skorumpowani. – Arogancja, niekompetencja, korupcja. To rzeczywiście jakby trzy grzechy główne polityka. To także gorzki obraz minionych czterech lat. O korupcji na konwencji SLD mówił pan: „Polska potrzebuje skutecznej walki z korupcją. Korupcja staje się chorobą, która nie tylko niszczy instytucje państwa, urzędy, urzędników, ale podkopuje zaufanie obywateli do struktur własnego państwa (…)”. – Mówiłem to na Torwarze, ale powiem uczciwie, że po lewicy spodziewam się najmniej problemów z każdym z wymienionych grzechów głównych polityki. – Czy Sojusz to polityczne anioły? – W polityce nie ma aniołów. Ani wyłącznie świetlanych postaci. W jednym z wywiadów mówiłem, co powtórzył potem także Leszek Miller, że również w SLD nie ma samych orłów. Są także, na szczęście nieliczni, ludzie, których dla dobra tego ugrupowania i dla dobra

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 39/2001

Kategorie: Książki