Jego Magnificencja czeka na wyrok

Jego Magnificencja czeka na wyrok

Władze Wańkowicza oskarżają rektora Grzelewskiego o wyprowadzenie z konta uczelni ponad 7,2 mln zł Na ulicach Warszawy pojawiły się plakaty: na ciemnobrązowym tle stoi grupa młodych, zadowolonych z życia ludzi. Nad ich głowami napis: „Wyższa Szkoła Dziennikarska im. Melchiora Wańkowicza w Warszawie”. Na dole – jeszcze większymi literami – dwa słowa: „już można”. W taki sposób oznajmiała o swoim powrocie do normalności uczelnia, która może służyć jako symbol burzliwych przemian związanych z procesem transformacji lat 90. W krótkiej historii tej szkoły jest wszystko: piękne zamiary i ich pokraczna realizacja. Są osobistości z pierwszych stron gazet zaplątane w brudne interesy. Jest smak luksusu i zapach wielkich pieniędzy znikających bez śladu. Już od kilku lat śledzimy w „Przeglądzie” te wydarzenia (ostatni artykuł „Hochsztaplerzy w gronostajach” ukazał się 8 kwietnia 2003 r.) i ciągle mamy o czym pisać. W poprzednim odcinku wyglądało to jeszcze na groteskę obyczajowo-polityczną, która obecnie zamienia się w dramat sądowy. A na końcu może być czarny kryminał. Słowa „już można” odnoszą się do decyzji Państwowej Komisji Akredytacyjnej, która 11 września ub.r. wystawiła WSD im. Wańkowicza ocenę warunkową. Pozwoliło to uczelni na wznowienie rekrutacji i prowadzenie normalnych zajęć, ale tylko na Wydziale Politologii. Ocena warunkowa została wydana po rozpatrzeniu odwołania władz uczelni od oceny negatywnej przyznanej przez PKA 10 lipca ub.r. Gdyby ocena negatywna została utrzymana, szkole groziłaby likwidacja, a kilka tysięcy studentów znalazłoby się na lodzie. Ich sytuacja i tak jest nie do pozazdroszczenia, ponieważ tzw. warunek zezwala na działalność tylko do 30 września 2004 r. Już niebawem uczelnia przejdzie przez kolejną weryfikację. Eksperci PKA sprawdzą, jak działa zalecony po poprzedniej kontroli program naprawczy. Program ten przewidywał, po pierwsze, zwiększenie kadry naukowej o co najmniej dwóch doktorów specjalizujących się w dziedzinie politologii. Po drugie, dostosowanie programu nauczania politologii do standardów obowiązujących w szkołach wyższych. Po trzecie, likwidację oddziałów zamiejscowych uczelni, na których kształciło się ponad 90% studentów. I po czwarte, uczelnia miała przywrócić właściwe proporcje pomiędzy liczbą studentów na studiach dziennych i zaocznych. Jeśli eksperci PKA stwierdzą, że wszystkie te zalecenia zostały w Wańkowiczu wprowadzone, będą mogli wystawić ocenę pozytywną, która zapewni uczelni możliwość dalszego bezterminowego istnienia. Oczywiście, pod warunkiem że znajdą się studenci skłonni do płacenia wysokiego (do 8 tys. zł rocznie) czesnego za studia. Dziewczyna ze zdjęcia Iza stoi na reklamowym zdjęciu z lewej strony, w długiej czarnej sukni i z aparatem fotograficznym w ręku. Jej studia w Wańkowiczu zostały opłacone przez miesięcznik „Cogito” – była to nagroda za zwycięstwo w konkursie dziennikarskim ogłoszonym przez tę redakcję. W 2002 r. Iza otrzymała w Wańkowiczu dyplom licencjacki. Obecnie robi zaocznie magisterium z politologii, równocześnie pracując w „Rzeczpospolitej”. Gdy Iza patrzy na to zdjęcie, z bliższych znajomych rozpoznaje tylko Krzysztofa (robi zaocznie magisterium na dziennikarstwie UW) i Nataszę, która kontynuuje studia na kulturoznawstwie. Smagła brunetka, widoczna w środku zdjęcia, jest jedną z dwóch sióstr, które miały białoruskie paszporty, ale pochodziły aż z Czeczenii. Nikt nie wie, co teraz z nimi się dzieje. Lata, które Iza spędziła w Wańkowiczu, uchodzą za najtrudniejsze w krótkich dziejach uczelni. Ona wspomina je miło. Przyznaje, że może te studia były zbyt powierzchowne, może za mało było zajęć praktycznych, ale za to uczelnia tętniła życiem od rana do wieczora. Nie było tygodnia bez spotkania z politykiem, autorem jakiejś książki lub gwiazdą telewizji. Jeśli student nie zgadzał się z wykładowcą, walił prosto z mostu. Tu nikt nie robił studentowi łaski, że w ogóle się dostał na uczelnię. Rektor Grzelewski miał wśród studentów opinię rzutkiego menedżera. Wszyscy widzieli, jak pod jego kierownictwem szkoła się rozrasta. Jak powstają coraz to nowe oddziały zamiejscowe: w Olsztynie, Gdyni, Toruniu, Białymstoku, Lublinie, Chełmie, Radomiu i w Kielcach. Owszem, już w tamtych latach krążyły wśród studentów różne pogłoski. Że coś jest nie w porządku z lokalem nadbudowanym na poddaszu szkoły, w którym mieszka rektor Grzelewski. Jedna ze studentek zaproszona na górę oniemiała na widok luksusowego wyposażenia tego lokalu. M.in. ogromnej wanny, w której swobodnie mieściło się kilka osób. Jak naprawdę wygląda teraz ten apartament, nie wie nikt oprócz b. rektora – od trzech lat mieszkanie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2004, 2004

Kategorie: Kraj