Sojusz zawiódł wyborców

Sojusz zawiódł wyborców

Wujek dobra rada. Tak ekipa, która doprowadziła SLD do katastrofy wyborczej, nazywała każdego, kto miał więcej od niej rozumu i doświadczenia. A jeśli jeszcze ktoś miał spory dorobek zawodowy czy tytuł naukowy, to jako nieżyciowa skamielina nie był do niczego potrzebny w tym gronie. Wystarczyła garstka doradców, która nie zakłócała marazmu myślowego i zwyczajnego nieróbstwa. Czas wolny można by spożytkować na marzenia o stołkach i zaszczytach, które niechybnie czekają na jedyną lewicową partię. Sukces miał być wielki i nieuchronny. Niestety wyborcy zawiedli. Wybory zakończyły się blamażem, choć i tak wynik Sojuszu jest lepszy niż faktyczny stan partii. SLD ma teraz dwa wyjścia. Uczciwą, a więc bardzo bolesną ocenę ostatnich lat i definitywne pożegnanie się z ludźmi, którzy do katastrofy doprowadzili. Albo drugi, już lansowany, pomysł grubej kreski. Pierwszy szereg, czyli ojcowie klęski, chowa się na jakiś czas na zapleczu, a nowi liderzy nie robią nikomu przykrości i karuzela kręci się dalej. Zwoła się kongres lewicy polskiej, bo przecież larum grają, i wszyscy sobie padną w ramiona. Atmosfera w SLD jest teraz taka, że obydwa rozwiązania są możliwe. Owszem, ale tylko w głowach działaczy. Człowiek chory, a SLD jest w takim stanie, nie może leczyć innych. Najpierw musi

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2011, 42/2011

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański