Więcej Karskiego niż Obamy

Więcej Karskiego niż Obamy

Lista Amerykanów, którzy widzą różnicę między niemieckimi, nazistowskimi, a polskimi obozami śmierci, czyli obozami koncentracyjnymi ulokowanymi na ziemiach polskich w czasie II wojny światowej, nie jest szczególnie imponująca. A poziom niewiedzy sięga elit i ważnych polityków. Z prezydentem Obamą włącznie. Amerykanie chcieli oczywiście dobrze. Prezydent Obama prowadzący kampanię wyborczą przed ewentualną reelekcją trafnie wybrał do wyróżnienia Medalem Wolności, najwyższym cywilnym odznaczeniem USA, Jana Karskiego. Bohatera trzech narodów. Niestety, słabo znanego przez rodaków w ojczyźnie, dla której walczył w czasie wojny i której pomyślność była dla niego drogowskazem przez całe życie. Pośmiertne amerykańskie wyróżnienie jest bardzo ważnym, choć spóźnionym aktem hołdu dla tego wybitnego człowieka. Tym bardziej ubolewania godny jest lapsus prezydenta Obamy. Ale też skupienie uwagi w polskich mediach na tej nieszczęsnej wpadce i prawie całkowite pominięcie historii życia i zasług Jana Karskiego jest dla mnie niezrozumiałe i żenujące. W ostatnich latach parokrotnie pisaliśmy o wojennej misji Karskiego i o jego ocenach politycznych dotyczących najważniejszych polskich problemów. Ubolewam, że najczęstszą reakcją było przemilczanie jego zasług i poglądów. Dla „prawdziwych Polaków” zawsze był nie do zaakceptowania. A konflikt z Janem Nowakiem-Jeziorańskim i Władysławem Bartoszewskim o ocenę skutków

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2012, 23/2012

Kategorie: Felietony, Jerzy Domański