Jerzyk – śmigając pod obłokami

Jerzyk – śmigając pod obłokami

Żeby zobaczyć jerzyka, wystarczy latem wychylić się przez okno w jakimkolwiek mieście O żadnym innym ptaku nie powiemy, że w locie śmiga. Śmigać znaczy pędzić, sięgać wysoko w górę. Od początku maja do pierwszej połowy sierpnia po niebach naszych miast śmigają jerzyki. „Dzięki długim, mocnym skrzydłom i niezmiernie rozwiniętym mięśniom piersiowym jerzyk lata niebywale szybko i jak strzała przeszywa powietrze, przy czym uderza skrzydłami bardzo gwałtownie – zachwycał się Jan Sokołowski. – Chociaż ptak skrzydłami nie wymachuje, a raczej wprawia je w drgania jak sprężyny, uwidacznia się w ruchach wielka siła, jak gdyby zamiast zwykłych mięśni miał cięciwy”. Jeśli ktoś nałożyłby mapę występowania w Polsce jerzyka na mapę miast, zauważyłby, jak ten ptak pięknie wkomponował się w miejski krajobraz. Jerzyk zdecydowanie najliczniejszy jest na Górnym Śląsku oraz w aglomeracjach warszawskiej i trójmiejskiej. Jedną z najbardziej spektakularnych, a zarazem bezmyślnych akcji pośrednio wymierzonych w jerzyki było w 2008 r. powieszenie monstrualnego baneru Festiwalu Piosenki Polskiej na gmachu urzędu wojewódzkiego w Opolu na potrzeby TVP. Ta wątpliwa ozdoba, bez której showmani z telewizji nie wyobrażali sobie festiwalu, zakryła ponad 20 gniazd jerzyków. Wprawdzie organizatorzy nie otrzymali zgody od wojewódzkiego konserwatora przyrody w Opolu, ale zwrócili się do Ministerstwa Środowiska i tam ją dostali od ówczesnej zastępczyni dyrektora Departamentu Krajowych Form Ochrony Przyrody! Zdaniem rzecznika festiwalu baner był niezbędny, „bo to element festiwalowej scenografii i nie można go usunąć”. Na szczęście przyrodników poparł wojewoda opolski i zwrócił się do ministra środowiska o natychmiastowe cofnięcie zgody. Minister przychylił się do sprawy i nakazał zdjąć ten feralny „element festiwalowej scenografii”. Jerzyk był pierwotnie gatunkiem górskim. Wraz z rozwojem miast stworzyliśmy dla niego nowe, równie wspaniałe środowisko: wąwozy ulic, niedostępne dla drapieżników szczyty coraz wyższych domów z atrakcyjnymi na gniazda zakamarkami oraz wiele owadów. Jerzyk bez oporów zasiedlił takie miejsce. Nie ma bardziej wdzięcznego lotnika. Podobno jerzyk w trwającym do 18 lat życiu ośmiokrotnie pokonuje dystans równy odległości Ziemi od Księżyca! Mówi się, że młody jerzyk może latać bez odpoczynku dwa do trzech lat i nawet śpi w locie! Żeby zobaczyć jerzyka, wystarczy od początku maja do połowy sierpnia wychylić się przez okno w jakimkolwiek mieście czy miasteczku. Rano człowiek patrzy w niebo i widzi, jak po nim śmigają jerzyki. Po ciemniejącym wieczornym niebie szybko poruszają się czarne punkty – jerzyki. Nic dziwnego, są to w końcu ptaki najwięcej ze wszystkich gatunków przebywające w powietrzu. Lubię też jerzyki za ciepło i dobrą pogodę. Za ciepło, bo kiedy pojawiają się u nas, można z głębi szafy wyciągać koszulki z krótkimi rękawami i krótkie spodnie. Za pogodę, bo ptaki te mają w sobie jakiś barometr, który każe im się oddalać od wielkich deszczów i burz. Wystarczy przyjrzeć się jego aerodynamicznej sylwetce i długim, sierpowatym skrzydłom, by się przekonać, że to urodzony lotnik. Osiąga mistrzowskie szybkości: przy chwytaniu pokarmu nawet 200 km na godzinę! Prześcignąć go mogą tylko będące w locie ślizgowym kobuz i sokół wędrowny. Ten drobny ptaszek pokonuje wiele tysięcy kilometrów w jedną stronę, aby w jedynym lęgu w maju czy czerwcu złożyć dwa-trzy jaja, a po ich wysiedzeniu i odchowaniu piskląt wrócić na zimowiska. W razie ochłodzenia rodzice wycofują się na południe, a pisklęta zapadają w rodzaj śpiączki (obniża im się wówczas temperatura ciała, zwalnia praca serca), która może trwać nawet dziewięć dni. W tym czasie rodzicom zdarza się żerować w odległości 2 tys. km od gniazda! Życie jerzyków nie jest jednak idyllą. Stosunkowo liczna do tej pory populacja stoi w obliczu zagrożenia, jakim jest powszechne ocieplanie budynków oraz niwelowanie szczelin i wgłębień w murach. Zdesperowane ptaki zakładają gniazda w gorszych miejscach, gdzie lęgi narażone są na plądrowanie ze strony krukowatych bądź na wypadanie piskląt z gniazd. Zadziwia mnie, że tak bezwzględnie postępujemy z naszymi największymi naturalnymi sojusznikami w zwalczaniu owadów. Jerzyk karmiący swoje pisklęta chwyta wiele tysięcy owadów i planktonu powietrznego. Dla siebie też musi chwycić kolejne tysiące. Czy tak postępuje się ze sprzymierzeńcami, którzy z całych sił umilają nam życie? Cieszy mnie, że nasze sądy

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2019, 26/2019

Kategorie: Ekologia