Jestem muzycznym wampirem

Jestem muzycznym wampirem

Szukam popu inteligentnego. Takiego, który korzystając z tego, co już jest, zabrzmi inaczej Z Natalią Kukulską rozmawia Przemysław Szubartowicz – Dlaczego nie zostałaś filozofem? – Cóż, nie udało mi się skończyć studiów filozoficznych, ale filozofia nadal bardzo mnie pociąga. Przyszedł taki moment, kiedy okazało się, że ani studiom, ani śpiewaniu nie mogę poświęcać tyle czasu, ile bym chciała. Byłam rozkojarzona i zmęczona na zajęciach, po których pędziłam na koncert. Musiałam coś wybrać. Moja ówczesna menedżerka zadała mi pytanie, czemu tak naprawdę chcę się poświęcić z pełnym oddaniem. Postawiłam na to, bez czego nie mogłam żyć. Dziś trochę żałuję, że zostawiłam studia, bo dużo mi dawały i dobrze się tam czułam. Ale kiedyś na pewno do filozofii wrócę… – Pytam o to, bo filozofia i show-biznes to dwa światy, wręcz antypody. – Owszem, ale mnie łączenie tych dwóch światów dawało równowagę. Z jednej strony było wyciszenie i skupienie, a z drugiej życie na dużych obrotach. Miałam poczucie, że nie zaniedbuję sfery intelektualnej swojego życia, że znajduję czas na refleksję i odpoczynek. Dziś, mając dwójkę dzieci i moją pracę, bardzo tęsknię za takim wyciszeniem, na które zwyczajnie brakuje mi czasu. Z dystansem – A jak ci się podoba ten nasz polski show-biznes? Dobrze się w nim czujesz? – Tak, ponieważ staram się być w zgodzie z tym, co lubię i co czuję. Nie poddaję się temu, czego od muzyki popularnej chcą media. Moja najnowsza płyta „Sexi Flexi” jest oddaleniem się od naszego rodzimego mainstreamu i głównych trendów we współczesnej polskiej muzyce rozrywkowej, choć nadal jest to pop. Jednym z problemów polskiego show-biznesu jest to, że jest mało różnorodny. W radiu czy telewizji ciągle słychać podobne dźwięki, tymczasem bardzo dużo ciekawych rzeczy dzieje się gdzieś obok, na bliskim marginesie mainstreamu, co jednak rzadko się przebija. Wystarczy poszperać w internecie i można dotrzeć do bardzo ciekawych artystów. Mój singiel wraz z remiksami wyjdzie również na płycie analogowej. To będzie dla mnie nowa droga dotarcia do ludzi – poprzez kluby. – Ale show-biznes to nie tylko muzyka, lecz także cała otoczka. Gdy jakiś tabloid pisze, że wyjeżdżasz do Ameryki chałturzyć, albo gdy opisuje wyssane z palca historyjki o twoim życiu intymnym, to jak to przyjmujesz? – Staram się być obok tego, a nawet ponad to. Jestem jednak wrażliwą osobą, a życzliwi znajomi zazwyczaj doniosą, co też o mnie gdzieś tam wyczytali. Czasem śmieję się z wyobraźni piszących. Mam świadomość, że wychylając głowę ponad tłum, będę bardziej narażona na krytykę. Żałuję tylko, że jak już jakaś plotka pójdzie w świat, to nie można wytłumaczyć, że jest zupełnie odwrotnie. Zdarzało mi się ustosunkowywać do różnych publikacji na mojej stronie internetowej. Ale jedyny sposób, w jaki mogę się bronić, to śpiewanie, a przede wszystkim koncertowanie, bo wówczas mam bezpośredni kontakt z tymi, którzy mnie słuchają. W show-biznesie potrzebny jest po prostu zdrowy dystans, nie wolno wszystkiego przyjmować osobiście. – No to nie jesteś typową gwiazdą, bo typowa gwiazda często sama wywołuje szum wokół siebie… – To z pewnością nie ja. Żyję najnormalniej, jak się da, nie mam żadnych taryf ulgowych, pracuję bardzo ciężko, żeby móc robić to, co chcę. Dbam o jakość swojej pracy artystycznej, jestem perfekcjonistką, co czasem mi przeszkadza, bardzo dużo wymagam od siebie. Myślę też, że dojrzałam do wewnętrznej pokory. Gdy skończyłam 30 lat, zauważyłam, że nie spełniając niektórych swoich marzeń, nie czuję się tym sfrustrowana, nie mam poczucia, że coś mi uciekło. Jestem spełniona w życiu prywatnym, co pozwala mi z większym dystansem traktować ambicje zawodowe. Myślę, że „Sexi Flexi” pokazuje właśnie ten mój dystans do muzyki, do samej siebie i do głosu, który wykorzystuję nieco inaczej niż na wcześniejszych płytach. – Do własnej popularności też nabrałaś dystansu? – Zawsze go miałam. Zdaję sobie sprawę, że ludzie mnie rozpoznają, że jestem jakoś tam wpisana w ich życiorysy, bo niektórzy wychowywali się na moich piosenkach i nadal ich słuchają. To jest oczywiście bardzo przyjemne, ale owoce tej popularności dla mnie mogłyby nie istnieć. Ja naprawdę mam ochotę wejść do sklepu i być zupełnie anonimowa. Nie zapomnę sytuacji, która mi się przytrafiła, gdy byłam na zakupach w pewnym supermarkecie. Podszedł

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 45/2007

Kategorie: Kultura