Co jesteś w stanie zrobić dla pracy?

Co jesteś w stanie zrobić dla pracy?

fot. Materialy prasowe

Ludzie nieznający wartości pieniądza nie zrozumieją, czym jest praca, godność ekonomiczna czy emigracja za chlebem Stéphane Brizé – francuski reżyser, producent, scenarzysta, aktor Pańskie poprzednie filmy, jak nagrodzona w Cannes „Miara człowieka”, były niemal dokumentami, traktowały o współczesnych czasach. Skąd pomysł zekranizowania XIX-wiecznej powieści Guy de Maupassanta „Historia pewnego życia”? – Chciałem pokazać, że także o odległych czasach można opowiadać w poetyce kina dokumentalnego, którego sensem nie jest rejestrowanie tu i teraz tego, co znajduje się w otoczeniu kamery. Istotą dokumentu jest pokazanie kolejnych warstw osobowości człowieka albo zjawiska, które próbuje się zgłębić. W „Mierze człowieka” tak to wyglądało. Pokazał pan bohatera przegrywającego w walce z systemem, dokładnie tłumacząc, dlaczego. – Chciałem przyjrzeć się problemowi człowieczeństwa na przykładzie jednostki, która jest ofiarą brutalności pewnego systemu. Wymyśliłem, że bohaterem będzie człowiek naiwny, ale szczery, chcący grać uczciwie. Stworzyłem prosty konflikt: bohater traci pracę. Nic wielkiego, każdemu może się zdarzyć. A jednak w społeczeństwie istnieje podział na tych, którzy po takim wydarzeniu potrafią się odnaleźć na rynku pracy, „sprzedając się” na kolejnych rozmowach kwalifikacyjnych, oraz na tych, którzy sobie nie radzą. Mój bohater zalicza się do drugiej grupy i podczas kolejnych upokarzających rozmów na żywo i przez internet musi przetestować własne poczucie godności. Wyszedłem od nurtującego mnie pytania, czy współczesny człowiek jest w stanie zrobić wszystko dla pracy. Starcie człowieka i systemu to stały motyw pańskiej twórczości. – Tak, ale we wcześniejszych filmach interesowały mnie dwie kwestie: kondycja jednostki i jej relacje z systemem społecznym. Tym razem chciałem odnieść się do brutalności mechanizmów tego systemu. Chciałem opowiedzieć o zderzeniu zasad obowiązujących w naszym świecie, konfrontujących człowieka – w tym przypadku zwykłego mężczyznę, którego prawo do pracy nie jest chronione – z opresyjnym społeczeństwem. Mówił pan o współczesnym definiowaniu dokumentu. – W „Historii pewnego życia” miałem możliwość odpowiedzieć sobie na pytanie, jak kręcąc film w 2016 r., opowiedzieć o realiach początku XIX w. Podszedłem do tamtego okresu jak dokumentalista. Powieść Maupassanta była punktem wyjścia, nadała kobiecą perspektywę. Na świat patrzę oczami Janiny, głównej bohaterki, która ma Flaubertowskie korzenie. Maupassant konsultował pomysł powieści z Flaubertem. Realizm tamtych pisarzy idealnie pasował do mojego stylu opowiadania. Moja kamera jest tam, gdzie może uchwycić emocje bohaterki. Co zafascynowało pana w postaci Janiny? Dla mnie jest ona jak dziecko, które gwałtownie musiało dorosnąć i próbuje poradzić sobie ze zmianami w życiu. – Dlatego byłem bardzo poruszony jej historią. Książkę przeczytałem po raz pierwszy 20 lat temu. Nie mogłem zrozumieć, dlaczego czuję więź z Janiną. Po kilkakrotnej lekturze zrozumiałem, że dostrzegam podobieństwa między jej życiem a moim własnym. To uniwersalna opowieść o problemach związanych z wchodzeniem w dorosłość, niemożnością zaakceptowania tego, że kończy się dzieciństwo. W przypadku Janiny to również tragiczna historia. Fascynowała mnie ta kombinacja piękna i katastrofy. Prawdą jest, że dzieciństwo było rajem. Gdy o tym myślimy, popadamy w ton melancholijny, ale musimy się pogodzić z jego stratą, gdy stajemy się dorośli. Powiedział pan, że kamera jest zawsze tam, gdzie są emocje. Wypracował pan własny styl – kręci pan nie to, co najważniejsze z punktu widzenia akcji, ale to, co mało dla niej istotne. – Wierzę w wyobraźnię widzów. Uważam, że muszą być prowokowani, aby doświadczyć emocji. Żeby tak się stało, nie można im pokazać wszystkiego. Zostawienie widzom przestrzeni to podstawa opowiadania jakiejkolwiek historii. W opowiadaniu nie chodzi o to, żeby wyjaśnić – wręcz przeciwnie. Moim celem jest pozwolić emocjom wylewającym się z ekranu łączyć się z emocjami widowni. Muszę pokazać konkretne rzeczy, ale nie wszystko. „Nie chcę być w miejscu, które najbardziej mi odpowiada” – to moja złota zasada podczas kręcenia. Umieszczam kamerę tam, gdzie jest w stanie uchwycić esencję życia, historię, którą pragnę opowiedzieć. Po raz kolejny problemem, z którym mierzą się pańscy bohaterowie, są pieniądze. Naprawdę to od nich zawsze wszystko zależy? – Pieniądze w tym filmie są bardzo istotne. Pojawiają się po razy pierwszy, gdy rodzice oznajmiają

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 27/2017

Kategorie: Kultura