Na Ukrainie albo premierem będzie Janukowycz, albo będą nowe wybory? Tytuły prasowe są pełne niepokoju, Ukraina znów skręca na Wschód, do Rosji, Europa straciła ostatnie iluzje, w Moskwie zacierają ręce, rewanż po pomarańczowej porażce zakończył się sukcesem, nawet nie trzeba było się zbytnio starać, pomarańczowi sami przynieśli Putinowi swoje głowy. Perspektywa wstąpienia Ukrainy do NATO w 2008 r. niknie za horyzontem. Byłoby dobrze, gdyby ukraińscy politycy poparli nasze starania o członkowstwo Ukrainy w NATO i UE, można usłyszeć w polskim MSZ. Liryczna pomyłka Zaczarował nas Majdan, kadr wolności i patriotyzmu. Majdan – znak firmowy Ukrainy, państwa wybijającego się na niepodległość, szczęśliwa historia biedniejszego brata, który raptem dołączył do rodziny. Majdan wyparł z pamięci wcześniejsze obrazy: zdjęcie Georgija Gongadzego, zamordowanego dziennikarza, Leonida Kuczmy, prezydenta, który dla prywatnych interesów potrafił poświęcić państwo, gazowej księżniczki przesiadającej się z mercedesa na więzienną pryczę i odwrotnie, milicjantów dzierżawiących w weekendy radary. Zaczarował nas ten Majdan, nawet tych, którzy przestrzegali, że będzie jak u nas po 1989 r. albo jeszcze gorzej. Nie za bardzo chcieliśmy spojrzeć za kulisy i spróbować zrozumieć, co się stało. Nasze myślenie o Ukrainie po Majdanie cechował rewolucyjny entuzjazm, jeden z dzienników poszybował na nim tak daleko, że ogłosił zwycięstwo Wiktora Juszczenki w pojedynku gazowym z Rosją, w stosunku 2:0, podczas gdy prezydent przegrał walkowerem. Po kryzysie wrześniowym 2005, dymisji rządu Julii Tymoszenko, korupcyjnych skandalach, wybrykach prezydenckiego syna, wzroście inflacji, spadku produkcji, słowem – po kryzysie wywołanym przez pomarańczową ekipę, jasne już było, iż mamy do czynienia nie z rewolucją, nowym państwem, nowym początkiem, a jedynie z kolejnym cyklem przekształcania postkolonialnej sowieckiej biurokracji w narodową elitę Ukrainy. Mykoła Riabczuk, eseista i poeta, w wywiadzie dla polskiej prasy stwierdził: „Nasi bohaterowie okazali się zwykłymi ludźmi”. Swego czasu heros Lech Wałęsa też okazał się zwykłym człowiekiem, można dodać. Ludzie są ludźmi, natury nie zmienisz, ale są jeszcze metody. To z nimi jest dopiero większa niż z ludźmi tragedia. Zdrajca Moroz Marcowe wybory parlamentarne na Ukrainie wygrała Partia Regionów Wiktora Janukowycza, ale pomarańczowi (Blok Julii Tymoszenko, Nasza Ukraina, Socjalistyczna Partia Ukrainy) mieli wystarczającą przewagę, by utworzyć koalicję, i tak, po trzech miesiącach targów, zrobili. Jej konstrukcja była jednak bardzo wątła. Julia Tymoszenko miała ponownie zostać premierem, jej przeciwnik Petro Poroszenko, którego oskarżała o korupcję, przyjaciel prezydenta, przewodniczącym Rady Najwyższej. Ta para to, okazuje się, węzeł gordyjski pomarańczowych, fatalna dwójka bez sternika. Zaraz po rewolucji konkurowali o stanowisko premiera, wygrała wówczas Julia Tymoszenko, Petro Poroszenko został sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Narodowego, od początku walczyli o wpływy w różnych segmentach gospodarki i państwa. Powrót do tak bliskiej przeszłości był iście szatańskim pomysłem. Ponoć winne temu są ich wybujałe i nigdy niezaspokojone polityczne ambicje. Ale mówią też w Kijowie o prezydencie jako autorze tej intrygi, nie chciał koalicji z Julią Tymoszenko, która coraz wyraźniej dawała do zrozumienia wyborcom i jemu, że wystartuje w wyborach prezydenckich 2009. Być może taka jest prawda, upadek wątłej pomarańczowej koalicji otworzył bowiem drogę do sojuszu z Partią Regionów. Przecież premier Jarosław Kaczyński też potrzebował czasu, by zmniejszyć społeczny opór wobec koalicji z Andrzejem Lepperem i Romanem Giertychem. Na przewodniczącego Poroszenkę nie chcieli się zgodzić socjaliści, najpierw się zgodzili, później jednak zaczęli się wycofywać. Elektorat tej niedużej partii jest raczej na Wschodzie, to resztki wielkoprzemysłowej klasy robotniczej, tam też socjalistyczni baronowie partyjni mają swoje ekonomiczne interesy, dlatego bliżej im jest do Partii Regionów, kierowniczej na Wschodzie. Prócz indywidualnej ekonomii z „regionałami” łączy socjalistów sentyment do Rosji, niechęć do NATO, dzieli natomiast stosunek do prywatnej własności ziemi, nie indywidualnej, obszarniczej. W ideologicznym planie socjalistom jest bliżej do Regionów niż do prawicowej Naszej Ukrainy czy Bloku Julii Tymoszenko, który z reguły reprezentuje aktualne poglądy swego lidera. Do interesów dołączyły ambicje Ołeksandra Moroza, przewodniczącego SPU, który bardzo chciał ponownie zostać przewodniczącym Rady Najwyższej. Moroz był orędownikiem pomarańczowej koalicji, wcześniej, jeszcze
Tagi:
Wiesław Romanowski









