Czyli lider PSL zdoła zachować swoją pozycję? Rozmawiamy w budynku PSL przy ul. Grzybowskiej w Warszawie. W pokoju Mariusza Sucheckiego, najbliższego asystenta lidera Stronnictwa. Pełno tu tekturowych pudeł. – To nasze rzeczy z ministerstwa – tłumaczy. – Musieliśmy je zabrać w błyskawicznym tempie. Ale praktykę w pakowaniu zdobyliśmy już w 1997 r. – dodaje. Obok, w sekretariacie prezesa PSL, kolejka oczekujących, dzwonią telefony. Jakby na potwierdzenie słów jednego z posłów PSL, że głównym zajęciem byłego wicepremiera jest teraz przyjmowanie kolegów dymisjonowanych z rządu i rządowych agencji i szukanie im pracy. Atmosfera nie jest więc najlepsza, zupełnie inna niż ta z czwartkowego wieczoru, kiedy PSL zagłosowało przeciwko winietom. Ale Kalinowski próbuje trzymać fason. Jest trzecim politykiem w kraju, jeśli chodzi o stopień popularności, po Kwaśniewskim i Lechu Kaczyńskim. Do tej pozycji doszedł po latach ciężkiej pracy. Jako jeden z niewielu zyskiwał na obecności w rządzie. Kwaśniewski z Millerem, żegnając go, jednocześnie komplementowali. Teraz czeka go ciężka walka na wielu frontach. Wewnątrz PSL, gdzie jego przeciwnicy nie zamierzają ustępować. Na wsi, gdzie Samoobrona atakuje to, co wynegocjował w Brukseli i załatwił w Warszawie. Zaszedł tak wysoko – teraz miałby spaść? Tak musiało być? A może nie warto rozpamiętywać rozpadu koalicji, bo była i tak nie do utrzymania? Tuż po wyborach parlamentarnych w 2001 r. propozycja stworzenia koalicji SLD-UP-PSL budziła sprzeciw w grupie posłów Stronnictwa. Przeciwnikami sojuszu z SLD byli posłowie Zdzisław Podkański, Janusz Dobrosz, Stanisław Kalemba, Waldemar Pawlak czy Janusz Piechociński. Mówiło się, że Kalinowski kontroluje tylko 20-25 posłów z PSL. Uzyskanie, jak mówią ludowcy, „dwóch lancii” i objęcie kilkudziesięciu posad tylko w niewielkim stopniu złagodziło napięcie. Kalinowskiemu szybko zaczęto zarzucać, że jest zbyt uległy wobec koalicjanta, przez co PSL traci wyborców na rzecz bardziej agresywnej Samoobrony. Taka szamotanina trwała miesiącami. Z Lepperem, z PSL-owską prawicą, z SLD-owskim rządem, z Brukselą. – W Jarku coś pękło 13 lutego, gdy pojechał do Wielkopolski, kiedy obrzucono go jajami – opowiada jeden z jego współpracowników. – To go podłamało. To był dla niego cios, moment przełomowy. Oto on, obrońca chłopów, jest przez nich bezpardonowo odrzucony. Stracił wtedy impet. Zaczął sobie odpuszczać. Wrócił do domu, zajął się sprawami rodzinnymi. Wypuścił lejce. Więc na pierwszy plan wyszli inni – Kłopotek, Kuźmiuk, Bury. Kalinowski zostawił im stronnictwo. Nie przyjechał na posiedzenie Rady Naczelnej 22 lutego. Niby wszystko uzgadniali telefonicznie, ale… Nasz rozmówca żałuje, że Kalinowski zostawił sprawy swoim zastępcom. – Nie było nikogo z autorytetem, kto by przyhamował nastroje. Uspokoił. W tym czasie w gmachu przy Grzybowskiej rozchodziły się pogłoski, że minister finansów Grzegorz Kołodko planuje likwidację lub reformę agencji i funduszy, w których PSL miało swoich ludzi. Że chce reformować KRUS, zmieniać zasady opodatkowania rolników, zmniejszać wydatki budżetu na dopłaty rolne. – W planach rządu jest zwiększenie dofinansowania gmin miejskich kosztem gmin wiejskich! To oburzające – denerwował się Jacek Soska. Atmosferę podgrzewały doniesienia, że Miller chce się pozbyć z rządu PSL, ale dopiero po unijnym referendum, które ludowcy – jako koalicjanci – będą musieli poprzeć. No i wróciła fala pogłosek, że niektórzy szykują kolejny atak na Kalinowskiego, że nie radzi sobie z nadmiarem obowiązków i że powinien zrezygnować albo z miejsca w rządzie, albo z prezesowania. W kuluarowych rozmowach zaczęto wymieniać nazwisko wicemarszałka Janusza Wojciechowskiego jako tego, który mógłby Kalinowskiego zastąpić. Były prezes NIK miałby stanąć na czele odnowionego PSL, zdolnego przyciągnąć posłów Samoobrony niezadowolonych z dyktatorskich zapędów Andrzeja Leppera. Nieobecność Kalinowskiego podczas posiedzenia Rady Naczelnej 22 lutego można było odczytać jako jego słabość, bo właśnie wtedy miała być debata nad budzącym ogromne emocje referendum europejskim. I sprawą poparcia PSL dla Unii. Były już przygotowane stosowne dokumenty i wyliczenia. Mówiło się, że prounijny Kalinowski nie zdoła przekonać ludowców do swoich racji. Debatę przełożono. Politycy PSL w nieoficjalnych rozmowach twierdzą, że oponenci prezesa chwilowo przejęli inicjatywę. I wtedy wypłynął temat winiet, sztandarowej ustawy dla UP. – Część posłów uznała,
Tagi:
Joanna Tańska









