Barbara Brylska: Uwielbienie ma także cenę: smutek, samotność, rozczarowanie Być jak Gina Lollobrigida O Barbarze Brylskiej pamiętamy dziś stanowczo zbyt słabo. Jako jedna z najsłynniejszych aktorek całej Europy Wschodniej, gwiazda, której młodzieńczym ideałem piękna była Gina Lollobrigida – legendarna włoska seksbomba, wciąż podbija internetowe zestawienia najpiękniejszych kobiet wszech czasów. Jednak to nie Polacy są najgorliwszymi piewcami jej urody. Gwiazda Brylskiej nadal najjaśniej świeci w Rosji, ale pamiętają o niej również mieszkańcy innych krajów bloku wschodniego. Dla wielu uroda polskiej aktorki przewyższa nawet wdzięk samej Lollobrigidy. Brylska zawsze się wyróżniała. „(…) Urodziwych kobiet jest dużo, ale Barbara Brylska jest po prostu kinogeniczna. Jest to połączenie osobowości z kinogenicznością, bardzo istotne w filmie. Ona istnieje na ekranie, ją się zapamiętuje”, mówił Jerzy Kawalerowicz. „Basia Brylska zadziwia mnie. Poza tym że jest niezwykle dekoracyjna i wyjątkowa, w jakiś właściwy tylko sobie sposób nadaje koloryt i wymiar ludziom oraz sprawom. Jest zupełnie jak papierek lakmusowy, zna swoją wartość i widzi sprawy takimi, jakie są. Cenię bardzo jej aktorstwo i to, jak umie nosić kostium. Jest osobą na pewno nietuzinkową”, mówiła Beata Tyszkiewicz (…). Zapytana o to, czym jest dla niej aktorstwo, Brylska niezmiennie odpowiadała: samoświadomością i kontrolą. Swój artystyczny warsztat zbudowała na własnych doświadczeniach i przeżyciach, to z nich czerpała siłę do tworzenia kolejnych filmowych postaci. Z drugiej jednak strony, ogromne znaczenie musiało mieć dla niej „poznanie i opanowanie własnej twarzy i własnego ciała”. Jak mówiła w jednym z wywiadów, najcenniejszą cechą aktora jest jego „bogata osobowość, a nie predyspozycje kameleona”. (…) Komedii nie było Barbara Brylska faktycznie w Polsce nigdy nie zrobiła tak gigantycznej kariery jak w ZSRR, choć w PRL-u przez wiele lat cieszyła się niebywałą popularnością. Od ponad 20 lat o Brylskiej mówi się najczęściej w kontekście tragedii, której doświadczyła – w 1993 r. straciła swoją ukochaną córkę, Basię Kosmal. Przez ostatnie dwie dekady na polskich ekranach pojawiała się niezmiernie rzadko. Podobnie jak w mediach. Sporadycznie udzielane wywiady od lat krążą głównie wokół tragicznej śmierci córki i tego, jak od tego czasu zmieniło się życie aktorki. Przebijają z nich gorzkie refleksje, jak choćby ta wypowiedziana kilka lat temu: „Bywałam w życiu szczęśliwa. Dziś szczęśliwa jestem rzadko. Samotność? Nie można jej pokochać, można się do niej tylko przyzwyczaić”. (…) (…) Warto pamiętać Barbarę Brylską taką, jaką kochały ją miliony – jedną z największych polskich piękności. Gwiazdę z krwi i kości. I świetną aktorkę, która podbiła kraje demoludów. Oczywiście zawrotna kariera w ZSRR nie przysporzyła jej popularności w Polsce – wręcz przeciwnie, polskie środowisko filmowe na długie lata odwróciło się od aktorki, nie chciano angażować jej do kolejnych produkcji. Niegasnącą sławę w Rosji przyniosła Brylskiej komedia „Ironia losu”, emitowana tam niezmiennie od 1975 r. w każdego sylwestra. Silny zwyczaj zapewnia Brylskiej stałą popularność. W Polsce pamiętane są przede wszystkim dwie role aktorki: kapłanki Kamy w zrealizowanym z wielkim rozmachem „Faraonie” Jerzego Kawalerowicza oraz Krzysi Drohojowskiej w „Panu Wołodyjowskim” Jerzego Hoffmana. (…) Jak sama przyznaje, zna smak ogromnej popularności: „Rzeczywiście, dotknęłam tego, czego się zazdrościło Sofii Loren czy BB, oczywiście na naszą miarę. Wiem, co to oczy zwrócone w moim kierunku, niezasłużona adoracja. Rozumiem, że ludziom są potrzebni idole, jesteśmy więc obdarzani miłością czy nienawiścią”. Jednak uwielbienie zdaniem Brylskiej ma także swoją cenę: smutek, samotność, rozczarowanie. (…) Amanci i Kama Studiując w szkole teatralnej, Barbara Brylska znalazła się na roku z dwoma wielkimi amantami polskiego kina. Obaj zapałali do niej uczuciem. Pierwszym z nich był Daniel Olbrychski, dla którego – jak sam wspominał – Brylska była „zachętą” do poddania się rutynie codziennego życia: „Jak daleko sięgam pamięcią, w przedszkolu, szkole i potem na studiach motywacją do tego, żeby umyć szyję, założyć czystą koszulę, przyjść w porę na zajęcia do każdej kolejnej szkoły, było to, że na korytarzu zobaczę określoną dziewczynę.
Tagi:
Emilia Padoł