29 kwietnia świat obchodzi Międzynarodowy Dzień Tańca. Polacy szczególnie aktywnie Raz, dwa, trzy! Raz, dwa, trzy! – donośny głos instruktora dominuje nad muzyką i szumem tańczących par. Niektórzy radzą sobie nieźle, bawią się muzyką i bez problemów wykonują mniej lub bardziej skomplikowane figury. Inni są niepewni, sztywno drobią kroczek po kroczku ze wzrokiem wbitym we własne stopy. To kurs tańca towarzyskiego dla początkujących. Później będzie już tylko lepiej. Trenerzy, instruktorzy i wielbiciele tańca nie mają wątpliwości: moda na taniec, rozbudzona przez programy taneczne, nie słabnie. Najpierw gwiazdy Zaczęło się oczywiście od „Tańca z Gwiazdami”. Program bazował na kilku pewnikach, które musiały się sprzedać. Po pierwsze – chcemy oglądać „gwiazdy” w nietypowych dla nich sytuacjach. Po drugie – widzów cieszy fakt, że owe gwiazdy nie ze wszystkim sobie radzą, nie zawsze są doskonałe. A przecież zwłaszcza początkowe odcinki pierwszych serii programu pokazywały komiczne nieraz zmagania aktorów i prezenterów z własnymi ciałami. Im popularniejsza była dana osoba, tym chętniej widziano, że i ona może mieć problemy z opanowaniem trudnych figur i wyczuciem rytmu. Równocześnie relacje z tanecznych zmagań pokazywały, że pomimo pierwszych trudności ograniczenia można pokonać. Z programu na program kolejni tańczący radzili sobie coraz lepiej, rozkwitając przy rumbie i walcu, zyskiwali miękkość ruchów i grację. Niebagatelne znaczenie miał też fakt wyraźnej poprawy sylwetek tańczących – młoda aktorka Joanna Jabłczyńska na oczach widzów z zaokrąglonej dziewczynki zmieniła się w smukłą kobietę, a Katarzyna Figura chętnie przyznaje w wywiadach, że taniec pozwolił jej wrócić do formy i odzyskać piękne ciało. W „Tańcu z Gwiazdami” o laur zwycięstwa walczyli dwudziestolatkowie z pięćdziesięciokilkuletnimi aktorami, sportowcy z zasiedziałymi domatorami, udowadniając tym samym, że zacząć może każdy, niezależnie od początkowej kondycji i umiejętności. Program szybko zaczął bić rekordy popularności. O ile pierwsze odcinki gromadziły prawie 2,9 mln widzów, to finał 2. serii oglądało ponad 7,7 mln osób, a program przez wiele miesięcy nie miał konkurencji w niedzielne wieczory. O niespodziewanym przywiązaniu Polaków do tanecznego show świadczy choćby fakt, że w czasie wieczoru wyborczego 12 listopada 2006 r. oglądało go o ponad 2 mln więcej widzów, niż zgromadziły łącznie programy wyborcze TVN 24 i TVP. W kolejnych edycjach do udziału zapraszano córki polityków, pomniejszych prezenterów i epizodyczne postacie z tasiemcowych seriali, na gwiazdy wypromowano zaś samych tancerzy: osoby na początku kompletnie anonimowe zyskały status celebrytów i zaczęły pojawiać się na pierwszych stronach gazet. Równocześnie modę na taniec – tym razem na lodzie – podchwyciła TVP. Nieco inną formę zaproponowano w „You Can Dance – po prostu tańcz”. Nie wszystkie prezentowane tam tańce mogłyby być pokazane na tradycyjnych turniejach. Ogromny nacisk położono na taniec nowoczesny. Uczestnicy walczą o miejsce w jednej z najlepszych szkół na Broadwayu i 100 tys. zł. Bezlitosne komentarze jurorów wymagają od tańczących nie tylko umiejętności tanecznych, ale i siły psychicznej. Ponieważ program nie przedstawia celebrytów, oglądający go w większym stopniu mogą identyfikować się z występującymi, snując marzenia o własnej tanecznej karierze. W istocie jednak osoby kwalifikujące się do finału z reguły mają spore doświadczenie i edukację taneczną, tak jak zwycięzca drugiej edycji, Artur Cieciórski – ośmiokrotny mistrz świata w disco freestyle. Cała Polska tańczy To właśnie dzięki takim programom rozkwitła w Polsce kultura tańca. Polacy słysząc „passodoble”, nie zastanawiają się już, czy to przypadkiem nie nazwa egzotycznej potrawy, a na dużych imprezach i weselach widać zdecydowanie więcej niż tylko dwa kroczki „od siebie-do siebie”. Nie staliśmy się z dnia na dzień ekspertami i tancerzami na miarę najlepszych turniejów, jednak potrafimy docenić piękno scenicznego show. W szwach pękają nie tylko młodzieżowe dyskoteki, ale i kluby promujące konkretne gatunki tańca, a przede wszystkim – szkoły, coraz bardziej poszerzające swoją ofertę. Niespodziewanie taniec stał się kurą znoszącą złote jaja. Biznes związany z pląsaniem po parkiecie wykorzystują też producenci filmowi i telewizyjni. Pierwszy polski film taneczny „Kochaj i tańcz” pobił rekordy popularności. Już w pierwszy weekend po premierze obejrzało go 400 tys.
Tagi:
Agata Grabau









