Kariera prezydenckiego dilera

Kariera prezydenckiego dilera

Był doradcą prezydenta ds. sportu, kandydatem na ministra, pewniakiem na fotel prezesa Totalizatora Sportowego – skończył w aresztanckiej celi 8 lipca br. obecny szef Kancelarii Prezydenta, Maciej Łopiński, na specjalnie zwołanej konferencji prasowej poinformował dziennikarzy o zatrzymaniu Artura P., doradcy prezydenta Kaczyńskiego ds. sportu, w związku z wprowadzeniem do obrotu narkotyków. Urzędnika schwytano w Sochaczewie. Po krótkim przesłuchaniu przedstawiono mu zarzuty. Prokurator apelacyjny w Lublinie, Robert Bednarczyk, wyjaśnił dziennikarzom, że zarzuca mu się zakup 1190 g kokainy, w ciągu dwóch lat. Rynkowa wartość narkotyku to ok. 2,5 mln zł. Artura P. obciążyły wyjaśnienia złożone przez handlarza narkotyków Waldemara T., który trafił do aresztu miesiąc wcześniej. Sprawa „prezydenckiego dilera” nie wzbudziła zainteresowania mediów, „przykryta” następnego dnia ogłoszonymi przez tygodnik „Wprost” wynurzeniami o. Tadeusza Rydzyka i wywaleniem Leppera z rządu. Prowokacja CBA i zarzut korupcji postawiony liderowi Samoobrony lepiej rokowały wynikom sprzedaży gazet niż historia kokainisty z Pałacu Namiestnikowskiego. Niesłusznie! Swój chłop Artur P. miał różne twarze. Wysoki, przystojny lekkoatleta, choć bez olśniewających sukcesów, lubiany przez płeć piękną, zaprzyjaźniony z krzepiąco licznym gronem dziennikarzy sportowych. Działacz Ligi Republikańskiej – kadrowego zaplecza gabinetu Jarosława Kaczyńskiego. W polityce pierwszy raz błysnął, gdy wraz z grupą bezdomnych wspieranych przez Ligę wziął udział w okupacji biura przepustek Pałacu Prezydenckiego za czasów Aleksandra Kwaśniewskiego. Akcja odbyła się pod hasłem „Obiecałeś, nie budujesz”. Gdy po wyborach w 1997 r. władzę w Polsce objęła AWS, Artur P. zaczął karierę w resorcie sportu. Był wicedyrektorem w Departamencie Integracji Europejskiej i Współpracy z Zagranicą, następnie dyrektorem Sekretariatu Prezesa Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu oraz dyrektorem generalnym Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu. Powód awansów był prosty – nazwisko! W latach 1997-2001 Marian Piłka, działacz ZChN, był jednym z filarów Akcji Wyborczej „Solidarność” i wszyscy byli przekonani, że Artur P. to rodzina. Wśród polityków krążą dziś plotki o związkach Artura P. z ministrem Jackiem Dębskim, znanym z zamiłowania do mocnych używek i pięknych kobiet. To nie jest prawda. Jacek Dębski i Artur P. co prawda byli znajomymi, lecz kariera późniejszego prezydenckiego doradcy nabrała przyspieszenia w 2000 r. po odwołaniu kontrowersyjnego ministra sportu ze stanowiska. Po zwycięstwie SLD w wyborach w 2001 r. Artur P. trafił do Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu, a w styczniu 2003 r. został ściągnięty przez prezydenta stolicy, Lecha Kaczyńskiego, na stanowisko dyrektora Biura Sportu, Turystyki i Wypoczynku w Urzędzie m.st. Warszawy. Formalnie P. został zwierzchnikiem późniejszego ministra sportu Tomasza Lipca, który od 2003 r. pełnił funkcję dyrektora Stołecznego Ośrodka Sportu i Rekreacji. W 2004 r. Artur P. objął prezesurę Zarządu Głównego Szkolnego Związku Sportowego. Po zwycięstwie wyborczym Prawa i Sprawiedliwości i późniejszym sukcesie Lecha Kaczyńskiego nasz bohater wymieniany był jako pewniak w rywalizacji o najwyższe stanowiska w polskim sporcie. On wolał jednak styk biznesu i polityki. Wielka gra W marcu 2006 r. w prasie pojawiły się publikacje opisujące aferę, jaką zakończył się konkurs na prezesa Totalizatora Sportowego. Artur P., który z ramienia Ministerstwa Skarbu zasiadał w radzie nadzorczej spółki, nie tylko miał dostęp do dokumentów złożonych przez kandydatów na fotel, ale też licząc na poparcie Prawa i Sprawiedliwości, sam podjął starania, by objąć tę lukratywną posadę! Nagłośnienie sprawy w mediach spowodowało, że konkurs został unieważniony, a minister Wojciech Jasiński kazał odwołać Artura P. z Rady Nadzorczej Totalizatora Sportowego. Definitywnie zamknęło to P. drogę do owej posady. Nawet przy szalejącym partyjniactwie PiS przypadek Artura P. był wyjątkowy. W kwietniu 2006 r. resort skarbu wprowadził do rady nadzorczej spółki fachowca – Waldemara Milewicza, byłego dyrektora ds. finansowych Bumar Waryński Grupa Holdingowa SA. W prasie pisano, że jest on związany z Ligą Polskich Rodzin. Na krótko objął funkcję prezesa Totalizatora. Ostatecznie po zorganizowaniu trzech konkursów prezesem został Jacek Kalida. W kręgach Prawa i Sprawiedliwości upadek P. i sukces Kalidy komentowano jako zwycięstwo opcji związanej ze „służbami”. Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że przyszły prezydencki diler ostatecznie wypadł z obiegu. Jego nazwisko pojawia się wokół znacznie ciekawszej rozgrywki prowadzonej pod hasłem rozprawy z Polskim Związkiem Piłki Nożnej. 20

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2007, 31/2007

Kategorie: Kraj