Niemal każda decyzja o zmianie na stanowisku dyrektora instytucji artystycznej jest natychmiast oprotestowywana. Jedni piszą do prasy, drudzy oddają sprawy do sądu Dlaczego jeden średnio kompetentny urzędas ma decydować, jak wygląda życie teatralne największego polskiego miasta? – pytała retorycznie Agnieszka Holland w Radiu TOK FM. Jej oburzenie spowodowała decyzja władz Warszawy o powierzeniu dyrekcji Teatru Dramatycznego Tadeuszowi Słobodziankowi. – Zapadają pojedyncze decyzje – mówiła Holland – chaotyczne, niezrozumiałe, na ogół szkodliwe. Wydaje się, że strategią władz – i to zarówno ministra, jak i prezydent Warszawy – jest wypychanie najbardziej utalentowanych i twórczych ludzi kultury i sztuki za granicę. Musi dojść do jakiejś wojny. Prawdopodobnie bez jakiegoś wybuchu, bez jakiegoś wyartykułowanego konfliktu nie uda się wyjść z tego kryzysu. I tak jest niemal codziennie. Każda decyzja o zmianie na stanowisku dyrektora instytucji artystycznej jest natychmiast oprotestowywana. Jedni piszą do prasy, drudzy oddają sprawy do sądu. Obecnie mamy wysyp dymisji oraz nominacji i tylko od władzy – ministra kultury, marszałka województwa lub dyrektora biura kultury w urzędzie miasta – zależy, czy przyniosą one rozwój czy klęskę polskiej kultury instytucjonalnej. Stolica w awangardzie zmian? Najaktualniejsza sprawa to warszawski Teatr Dramatyczny. Najpierw mówiono, że dotychczasowa dyrekcja jest kontrowersyjna, potem o zgodę na powołanie Tadeusza Słobodzianka na dyrektora zwróciła się do ministra kultury Bogdana Zdrojewskiego prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz. Teraz mamy grad komentarzy, z których najostrzej zabrzmiały słowa Agnieszki Holland. „Jeden dyrektor, trzy sceny”, napisała „Gazeta Wyborcza”, Tadeusz Słobodzianek zarządzałby bowiem Teatrem Dramatycznym im. Gustawa Holoubka w Pałacu Kultury i Nauki, Teatrem im. Tadeusza Łomnickiego w dawnych zakładach przemysłowych na Woli i sceną Laboratorium Dramatu. Cokolwiek by jednak powiedzieć – Słobodzianek to fachowiec najwyższej klasy, do tego twórca opromieniony sukcesami. W Teatrze Powszechnym im. Zygmunta Hübnera w Warszawie, także będącym instytucją kultury m.st. Warszawy, burza już powoli cichnie. Gdy rok temu podano wiadomość, że stanowisko dyrektora obejmie Robert Gliński, nie spodobało się to zespołowi. Tryb jego wyboru oprotestowano w liście otwartym do prezydent stolicy i ministra kultury. Pisano, że Gliński jest reżyserem filmowym i z teatrem miewa kontakty okazjonalnie, a w ogóle jest bardzo zajęty, bo jest rektorem łódzkiej Filmówki, i cały sezon teatru będzie od strony programowej stracony. Dopiero teraz dyrektor stał się wolny od uczelnianych obciążeń, a zespół chyba już trochę pogodził się z nową sytuacją. W Teatrze Studio niezadowolenie z „nowego starego” dyrektora było jeszcze większe. Chodzi o Grzegorza Brala, który miał być gwarantem teatru poszukującego i eksperymentującego, takiego, jaki w tym miejscu stworzył niezapomniany Józef Szajna. Środowisko teatralne jednak robiło i robi Bralowi złą opinię, wypisując, że o teatrze repertuarowym nie ma najmniejszego pojęcia, nie zna reżyserów, nie widział spektakli, nie czytał dramatów. I nigdy nie kierował dużą instytucją publiczną. Na nic zestaw całkiem udanych przedstawień ze sztukami „Sierpień”, „Ćwiczenia z Ionesco”, „Józef i Maria” czy „Idiota”. Na nic fakt, że stroną literacką sceny kierują chyba najlepsi w kraju znawcy przedmiotu – Janusz Majcherek i Ewa Bułhak. Nawet działania prospołeczne, takie jak próby włączenia do realizacji spektakli osób niepełnosprawnych, ani ciekawa oferta dla dzieci, nie mówiąc już o ożywieniu teatralnego foyer i stworzeniu kultowej kawiarni, nie zmieniły złej opinii „warszawki”. W związku z tym dyrekcję od nowego sezonu obejmie Agnieszka Glińska. To oczywiście nie wszystkie przeprowadzki w stolicy. Szykuje się roszada na stanowisku dyrektora Filharmonii Narodowej. Mówi się, że od nowego roku Antoniego Wita zastąpi Radosław Mleczko, obecny wiceminister pracy, z wykształcenia historyk sztuki i menedżer, który jednak muzykiem nie jest, choć stworzył komercyjną stację grającą muzykę klasyczną (Radio Classic 103,7 FM). Niepewny jest los Warszawskiej Opery Kameralnej, zwłaszcza po zapowiedzi dymisji dyr. Stefana Sutkowskiego. Tylko Teatr Wielki-Opera Narodowa jaśnieje na stołecznym firmamencie personalną stabilizacją. Artysta czy menedżer Dyrektorzy instytucji artystycznych (teatry, opery, filharmonie itd.) powoływani są na okres od trzech do pięciu sezonów artystycznych, pozostałych instytucji kultury na okres od pięciu do siedmiu lat.
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz









