Kowary – miasto dywanów i gobelinów

Kowary – miasto dywanów i gobelinów

Zakłady takie jak ten w Kowarach były atrakcyjnym miejscem dla artystów tworzących tkaniny unikatowe

W latach powojennych brakowało niemal każdego rodzaju surowca, co odczuwali oczywiście również artyści. Nawet duże fabryki miały problem z dostępnością materiałów do produkcji. Na Dolnym Śląsku – wbrew wszelkim przeciwnościom losu – nie zamierzano jednak zwalniać tempa. Do 1949 r. zostały tam uruchomione niemal wszystkie zakłady o profilu związanym z przemysłem włókienniczym. W 1946 r. ruszyła produkcja w wytwórni włókien sztucznych we Wrocławiu, a w Jeleniej Górze – produkcja stilonu, modernizowano następne fabryki. W kolejnych dekadach wszystko nabrało tempa. Na całym świecie znane były lny z Mysłakowic, adamaszki z Bielawy, koronki igłowe z Jeleniej Góry, chusteczki z Lubania i w końcu dywany i wykładziny z Kowar.

Fabryka w Kowarach została opuszczona przez Niemców w 1945 r., wcześniej produkowano w niej siatki ochronne i koce dla wojska. Opuszczający zakład właściciele i pracownicy celowo zniszczyli maszyny, a ich części poniewierały się na strychach i piwnicach w całej okolicy. Rozpoczęcie produkcji było utrudnione zarówno ze względu na brak parku maszynowego, jak i z uwagi na brak wiedzy na temat produkcji dywanów. Początkowo fabryka kopiowała stare wzory. Komórka wzorcująca powstała tutaj dopiero w 1964 r. Zatrudnieni w niej plastycy opracowywali projekty dywanów, a ich pomysły sprawiły, że w latach 70. fabryka przeżywała rozkwit. Zatrudnienie znalazło tutaj 3 tys. mieszkańców miasta i okolic.

Powstawanie projektów nadzorowała Bożenna Burgielska, absolwentka Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Łodzi, która w 1969 r. objęła kierownictwo wzorcowni. Do produkcji wykorzystywano wysokiej jakości wełnę importowaną z Nowej Zelandii, Anglii, a nawet z Tybetu. Możliwości kolorystyczne były nieograniczone, maszyny nowoczesne, a wyroby miały wyraźnie malarski charakter, co podobało się nie tylko w kraju, lecz także za granicą.

Wiele przemysłowych miast na Dolnym Śląsku utrzymywało kontakty z artystami, absolwentami wyższych uczelni plastycznych, kształcących projektantów przemysłowych. Kontakty te wspierała zresztą propaganda polityczna, która przejawiała się chociażby pod postacią projektu Ministerstwa Kultury i Sztuki „Sojusz świata pracy z kulturą i sztuką”. Był on dla dyrektorów zakładów przemysłowych pretekstem do podejmowania decyzji o wspieraniu artystów niezatrudnionych na etatach, ale chcących realizować swoje pomysły w zakładach produkcyjnych. W Bolesławcu i Wałbrzychu odbywały się praktyki i plenery dla projektantów ceramiki, w Szklarskiej Porębie i Polanicy – dla artystów szklarzy. A co z tkaniną?

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 5/2024, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

Fragmenty książki Katarzyny Jasiołek Tkanina. Sztuka i rzemiosło, Marginesy, Warszawa 2023

Fot. Krzysztof Chojnacki/East News

 

Wydanie: 05/2024, 2024

Kategorie: Kultura

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy