Kawior z wódką

Kawior z wódką

Rozmowa z Mark Kelly (klawisze) i Ian Mosley (perkusja) z zespołu Marillion Nie szukaliśmy sklonowanej wersji Fisha – Gościliście w naszym kraju 15 razy. Co będziecie pamiętać z Polski na zawsze? Bo ja pamiętam wasze zadziwienia z roku 1987 różnym kursem walut (oficjalnym i czarnorynkowym) oraz tanią wódką (kieliszek za ok. 2 pensów)… Ian Mosley: – Taaak! Mark Kelly: – To było latem 1987 r. Tak naprawdę to przed wizytą w Polsce nigdy nie byliśmy w Europie Wschodniej. Z jednej strony, było wspaniale, wszyscy byli dla nas bardzo mili, przyjacielscy i troskliwi. Ale również cierpieliśmy, czując się winni w pewnym sensie… – Dlaczego? MK: – Bo czasy w Polsce były wtedy dość ciężkie i nie można było zdobyć tych wszystkich rzeczy, do których byliśmy przyzwyczajeni. Każdy jednak starał się sprostać naszym wymaganiom. Przyznaję, że byłem w szoku i zadziwiony. Ale z perspektywy czasu dobrze jest teraz głosić, że widać wielkie zmiany na plus! Polska naprawdę zmieniła się na korzyść. Naprawdę nas to cieszy, bo wasz kraj dla Marillion jest bardzo, bardzo ważny… Wódka pewnie też podrożała do europejskich cen? Polska i rosyjski kawior – Nie jest tak źle. IM: – Polacy wydają się bardzo przyjaźni i ciepli. Oczywiście z upływem czasu wspomnienia stają się mniej wyraźne, ale ja wciąż jestem wdzięczny, że mogłem wtedy być u was. Pod koniec lat 80. zaczęły się dziać w Polsce ważne rzeczy. Rok później, kiedy graliśmy w Berlinie, niemal czuliśmy, jak mur się chwieje i runie za parę chwil. MK: – Mur runął dopiero półtora roku później od czasu naszego wielkiego koncertu w Berlinie. W powietrzu czuło się jednak ten powiew nowości i nadziei. A pamiętasz, Ian, problemy z polskim jedzeniem i te wszystkie hotelowe dziwności? – Dlaczego?! IM: – Nie mogliśmy zdobyć żadnego jedzenia!!! (śmieją się szczerze obaj). MK: – W polskich hotelach o pewnych porach jedzenie, jakiekolwiek, było nieosiągalne. No może poza kawą i wszechobecną wódką. I jeszcze coca-colą. Pamiętam też, że każdy chciał nas obdarowywać kartkami na wódkę. Trochę to było dziwne. Nie wasza polska gościnność, ale te kartki (śmiech). IM: – Kelner przyniósł mi do pokoju trochę kawy nad ranem. Kiedy wychodził, zapytał, czy nie chcę kawioru… MK: – Kiedy go podpytałem, to powiedział bez skrępowania, że kawior zdobywa w hotelu, w którym pracuje. Pewnej nocy naprawdę umieraliśmy z głodu. Hotelowa restauracja była już zamknięta. Jedliśmy więc ten rosyjski kawior, zapijając zimną kawą i odrobiną polskiej wódki. Rosyjski kawior już na zawsze kojarzyć mi się będzie z waszym krajem. – Najprzyjemniejsze chwile grania na żywo? Występy z Freddym Mercurym i Queen w 1986 r. czy może Hollywood Rocks Festival w Brazylii? A może czerwiec 1988 r. i Berliner Rock Festival? IM: – Każdy z tych momentów, o które pytasz, był szczególny i sam w sobie niepowtarzalny. MK: – Czy w Berlinie zagraliśmy jeden z ostatnich koncertów z Fishem? IM: – Prawie, prawie… I to było też na krótko przed zburzeniem muru berlińskiego. Pamiętam to bardzo dobrze. Myślę, że zagraliśmy wtedy fantastyczny koncert. Schodząc ze sceny, powiedziałem do Fisha: „To było wspaniałe”. A on odpowiedział, że jemu się nie podobało. Pomyślałem, że jako grupa jesteśmy w wielkich tarapatach. Co później okazało się prawdą. Hollywood Rocks Festival był także wspaniały. Steve Hogarth nie miał w Marillion jeszcze zbyt długiego stażu. Zagraliśmy jeden koncert na początku tygodnia w Săo Paulo dla ponad 150 tys. osób. Przyjęto nas tam jak gwiazdy. Potem przez tydzień odpoczywaliśmy w Rio. Fish – zamknięty rozdział – Wielu polskich fanów Marillion, ortodoksyjnych zwłaszcza, miało nadzieję, że z okazji 30-lecia istnienia grupy zdarzy się cud. I choćby na jeden wieczór, nieważne gdzie, na scenie pojawią się i Fish, i Steve Hogarth, i cały Marillion. MK: – Nie ma rzeczy niemożliwych. Nie mogę jednak powiedzieć w tym przypadku, że może tak się stać. Wspólny koncert z Fishem jest mało prawdopodobny. Jako zespół jesteśmy na scenie i w studiu nagraniowym w nowym składzie od ponad 20 lat. Tamte rzeczy to już zamierzchła przeszłość. Nawet nie gramy już utworów z albumów

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2010, 2010

Kategorie: Kultura