Kibole

Kibole

Powiedzieć „pseudokibice” to nie powiedzieć nic. To są grupy przestępcze. Gangi tak naprawdę Młodszy aspirant Dawid Zieliński – 13 lat służby, Wydział Kryminalny Takie ładne zdanie z internetu: „Każdy pies ma zryty beret”. Zgadzasz się z nim? – No, trochę ma. A przynajmniej każdy prawdziwy pies. Każdy prawdziwy policjant, który lubi się zajmować tą robotą. A w środowisku łowców kiboli to już w ogóle sieczka w mózgu. Tam mieliśmy inny świat, inne zabawki. Krążyła też swego czasu opinia wśród niektórych policjantów, że jesteśmy gorsi od tych, których łapiemy. Z czego wynika ta różnica pomiędzy wami a innymi funkcjonariuszami operacyjnymi? – Na pewno ze środowiska, którym się zajmujemy. Trochę nim przesiąkamy. Mamy trochę inny slang, inne zachowania. U nas takie niewybredne dowcipy jak psiknięcie kolegi gazem to normalka. A w sąsiednim pokoju, gdzie siedzą inni operacyjni, byłoby to nie do pomyślenia. U nas tego typu wygłupy są na porządku dziennym. I mamy świetny ubaw z siebie nawzajem. Albo kolega idzie korytarzem na komendzie i trąbi wuwuzelą. A tak na poważnie, to kibole są straszliwie trudnym środowiskiem do rozpracowania. Są hermetyczni, ciężko się do nich dobrać. Bardzo mało policjantów chce się nimi zajmować. Ci, którzy to robią, tworzą zgraną grupę. Jak gdzieś

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 17-18/2019, 2019

Kategorie: Wywiady