O mowie nienawiści

O mowie nienawiści

Prof. Zimny fot. Ma³gorzata Szczepañska-Piszcz

Za mową nienawiści stoi zwykle lęk, obawa przed innym, obcym. Za hejtem – frustracja, czasem cynizm Dr hab. Rafał Zimny – prof. UKW w Bydgoszczy, członek Rady Języka Polskiego przy Prezydium PAN Z agresją językową mamy problem od dawna. Według badań CBOS już 15 lat temu 40% Polaków uważało mowę nienawiści za istotny problem. Aż 77% czuło zaś dyskomfort w związku z wypowiedziami pojawiającymi się w przestrzeni publicznej, niezależnie od własnego nastawienia wobec grupy obrażanej. Chyba wszyscy czujemy, że dzisiaj jest dużo gorzej. Jest tak źle, jak się wydaje? – Mowa nienawiści (hate speech) jest terminem prawnym, sformułowanym przez Radę Europy. Dlatego warto tu przytoczyć jej definicję: „Mowa nienawiści obejmuje wszelkie formy wypowiedzi, które szerzą, propagują czy usprawiedliwiają nienawiść rasową, ksenofobię, antysemityzm oraz inne formy nienawiści bazujące na nietolerancji, m.in.: nietolerancję wyrażającą się w agresywnym nacjonalizmie i etnocentryzmie, dyskryminację i wrogość wobec mniejszości, imigrantów i ludzi o imigranckim pochodzeniu”. Czyli mową nienawiści są wszystkie słowa i gesty prowadzące do cierpienia ludzi ze względu na jakąś cechę, która jest od nich niezależna, np. narodowość, kolor skóry, płeć, orientację seksualną czy wiek. A także religię i wyznanie, choć te można zmienić. – To wyjątek, bo religia jako pewna wizja porządku świata jest szczególnie mocno osadzona w tożsamości kulturowej wielu wspólnot etnicznych i – zwykle – jednak jej nie wybieramy. Po prostu rodzimy się i wychowujemy w pewnej społeczności, której tożsamość może być wyznaczana przez wyznanie. Przejawem nienawiści, choć nie werbalnym, jest też usuwanie z repertuaru niektórych filharmonii Rachmaninowa czy Prokofiewa, chociaż ci wielcy kompozytorzy, ani większość Rosjan, nie mieli żadnego wpływu na decyzję o rozpoczęciu wojny ukraińsko-rosyjskiej. A rosyjskości sobie przecież nie wybrali. Świat potępia Rosjan, choć wśród nich jest zapewne wielu, którzy decyzji Putina nie pochwalają i nie mają z tym, co dzisiaj się dzieje w Ukrainie, nic wspólnego. Zgoda, stosujemy odpowiedzialność zbiorową. Ale to taki nasz symboliczny protest. – W mojej ocenie niemądry. Wartość twórczości Rachmaninowa, Prokofiewa czy Dostojewskiego, którego dzieł znajomy nauczyciel nie chce teraz z uczniami omawiać, ma charakter uniwersalny i nie ma nic wspólnego z wywołaniem przez Rosję wojny w Ukrainie. Rozumiem, że chcemy w ten sposób okazać solidarność z Ukrainą. Bardzo szlachetnie. Ale warto robić to mądrze. Pod koniec maja oglądałem w warszawskim Teatrze Dramatycznym „Mistrza i Małgorzatę”. Bardzo się cieszę, że po lutym 2022 r. nie zdjęto z afisza tej inscenizacji, bo wartość Bułhakowowskiego tekstu, choć silnie związanego z rosyjskością, jest ponadczasowa, a jego wymowa – w oczywisty sposób pacyfistyczna. To takie pozycjonowanie się przeciw Rosji. – Zalecałbym precyzyjne odróżnianie tego, co antyrosyjskie, od tego, co antyputinowskie. Niegranie Prokofiewa jest działaniem antyrosyjskim. Ale nie antyputinowskim. Gesty antyputinowskie są jak najbardziej na miejscu. Gesty antyrosyjskie wprowadzają niepotrzebną nienawiść. Niepotrzebnie zaostrzają dyskurs. Karmią mowę nienawiści. Naród rosyjski, choć otumaniony propagandą, nie odpowiada w swojej większości za wojnę. Za jej wywołanie odpowiada tylko Putin i jego otoczenie. Zamiast działać przeciwko rosyjskiej kulturze, lepiej skupić się na posunięciach uderzających w rosyjską politykę. No ale to nie Putin i jego otoczenie gwałcą i rabują w Ukrainie. – Tak przecież od zawsze się zachowują wszelkie armie najeźdźcze i robią to za przyzwoleniem swoich dowódców i władz państwa. Społeczeństwom czy narodom można zarzucać co najwyżej bierność w akceptacji tego stanu rzeczy. Niestety, nienawiść spaja dość mocno i pozwala zbrodniarzom usprawiedliwiać swoje czyny. I bez wojny ukraińsko-rosyjskiej mowa nienawiści ma się w Polsce dobrze. – Wręcz się wzmaga. Nietrudno zauważyć, że w ostatnich latach szkoła i instytucje państwa nie przeciwstawiają się niektórym formom mowy nienawiści. A nawet je wspierają, np. organizując nagonkę na osoby nieheteronormatywne (choćby przez blokowanie tzw. tęczowych piątków) albo strasząc uchodźcami. Kilka miesięcy temu 5-7 tys. uchodźców na granicy polsko-białoruskiej to był – zdaniem rządu, niektórych polityków i telewizji publicznej – wielki problem i niemal zagrożenie dla funkcjonowania państwa polskiego. A dzisiaj już ponad 3 mln uchodźców z Ukrainy absolutnie nie destabilizują Polski. Niewątpliwie mamy w Polsce olbrzymi problem z mową nienawiści. Pojawiło się nawet pojęcie hejtu, które jednak nie jest do końca tożsame z mową nienawiści.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2022, 25/2022

Kategorie: Kraj, Wywiady