Kiedy kobieta kocha butelkę

Kiedy kobieta kocha butelkę

foto Robert Jaworski

Kobiety piły po kryjomu, nigdy z tym się nie obnosiły Dorota Kolak – aktorka i reżyserka, absolwentka krakowskiej PWST, od 1982 r. związana z Teatrem Wybrzeże w Gdańsku, gdzie zagrała przeszło 70 dużych ról. Ma na koncie także liczne role w Teatrze Telewizji, filmach oraz serialach. Za kreacje w filmach „Jestem twój” Mariusza Grzegorzka i „Zjednoczone stany miłości” Tomasza Wasilewskiego otrzymała nagrody za drugoplanowe role kobiece na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. 4 stycznia do kin wchodzi „Zabawa, zabawa” Kingi Dębskiej, w której Dorota Kolak wciela się w postać uzależnionej od alkoholu Teresy. * * * Pamiętam z dzieciństwa, jak babcia mówiła, że kiedy mężczyzna się napruje, to jeszcze pół biedy, ale jak kobieta, to już tragedia. – Pijące kobiety to tabu nie tylko w polskiej kulturze. Z mężczyznami zawsze kojarzono picie ekskluzywne. Panowie zamykali się w swoich klubach, gdzie dyskutowali o polityce, społeczeństwie i kulturze. Zmieniali świat przy cygarach i najlepszych koniakach, które w życiu kobiet się nie pojawiały. Panie występowały w towarzystwie tych mężczyzn jedynie jako szynkareczki, donoszące im alkohol. Popijające kobiety były schowane, piły po kryjomu, nigdy z tym się nie obnosiły. Ten temat jest tajemnicą od dawnych czasów. Dziś kobieta pijąca wino to nic niezwykłego. Emancypacja à rebours? – Ta ciemniejsza strona emancypacji. Pamiętam czasy, kiedy kupno wina w Polsce było prawie niemożliwe. Panowała u nas kultura mocnych alkoholi. To się zmieniło, co jest w filmie odnotowane. Bohaterki nie piją wysokoprocentowych trunków, tylko właśnie wino. Ale ich problem nie jest przez to mniej poważny. To, że zaczęliśmy pić wino, nie oznacza, że problemu nie ma. Polki nadużywają alkoholu? – Polska nie jest skrajnym przypadkiem. Jesteśmy, jak sądzę, w europejskiej średniej, na co się składa wiele elementów. Alkohol można dostać w Europie wszędzie – jest w sklepikach na rogu, w dyskontach spożywczych, w sklepach z artykułami kosmetycznymi, no i w specjalistycznych sklepach monopolowych. Czasem mam wrażenie, że jest o niego nawet łatwiej niż o żywność. W filmie pokazaliśmy, jak się nasila obecność alkoholu w życiu człowieka. Sportretowane są tu trzy kobiety w różnym wieku, w które wcielają się Maria Dębska, Agata Kulesza i ja. Magda dopiero zaczyna zabawę, a potem w nią wpada. Środkowa bohaterka, Dorota, nie ma świadomości, że choroba zawładnęła jej życiem i coraz bardziej wymyka się spod jej kontroli. Moja postać, Teresa, jest już na równi pochyłej. Poznajemy ją na ostatnim etapie samotności, porzucenia, kiedy nie ma już możliwości powrotu ani nawet zakłamywania stanu, w jakim się znajduje. Czy te postacie mają zakorzenienie w rzeczywistości? – O ich rodowodzie niewiele potrafię powiedzieć. Kiedy spotkałam się z reżyserką Kingą Dębską, miała je już ukształtowane w głowie. Wymyśliła trzy bohaterki w różnym wieku, które ze względu na stadia choroby alkoholowej, w jakich się znajdują, tworzą tak naprawdę jedną osobę. Trzy splatające się wątki były według Kingi bardziej interesujące niż opowiadane przez jedną postać. Alkoholicy wciąż budzą społeczną pogardę. Potrzebowała pani wybronić swoją bohaterkę przed potępieniem ze strony widza? – Ani kiedy wchodzę na plan filmowy, ani na deskach teatru kompletnie o tym nie myślę. Nie mam potrzeby, żeby bronić postaci. Konstruuję je w taki sam sposób, jak patrzę na ludzi. Uważam, że nie ma ani kogoś nieskazitelnie dobrego, ani do szpiku złego. Nie ma wśród nas aniołów ani przeżartych złem diabłów. Jesteśmy ludźmi i składamy się z jednych i drugich elementów. Takie są też moje bohaterki. Daleka jestem od ich oceniania. Nie miała pani potrzeby pokazania ludzkiego oblicza Teresy, wytłumaczenia jej? – Nie, chciałam, żeby to był ktoś, kto dotkliwie uświadamia, że alkohol to nie jest zabawa. Kinowa opowieść ma swoje prawa. To, co się dzieje z człowiekiem w ciągu 20 lat, my opowiadamy w dwie godziny, czyli na każdą postać przypada ok. 40 minut. Takie syntetyzowanie powoduje, że możemy nie poczuć rzeczywistego ciężaru postępującej choroby i degradacji bohaterki. Jest czymś zupełnie innym patrzenie na coś 40 minut, kiedy siedzi się w wygodnym fotelu, a czym innym życie z kimś uzależnionym przez 20 lat, dlatego musieliśmy użyć dosadniejszych środków

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 01/2019, 2019

Kategorie: Kultura