Kogo boi się kasjerka?

Kogo boi się kasjerka?

W supermarketach najgorszy jest polski kierownik. Chce podlizać się szefowi z Francji albo Niemiec i wyżywa się na personelu – Dzień, w którym nie zwolniłem pracownika, jest dniem straconym – w ten sposób jeden z dyrektorów w supermarkecie “zachęca” swój personel do pracy. Kobiety w zaawansowanej ciąży, pracujące na drugą zmianę, opóźnienia w wypłacaniu pensji i praca po 12 godzin na dobę bez dodatku za “nadliczbówki” – to tylko niektóre uchybienia względem osób zatrudnionych w polskich hipermarketach, jakie stwierdziła inspekcja pracy. Rośnie też liczba wypadków przy pracy: pracownicy masarni mają poobcinane opuszki palców, dziewczyny na wrotkach połamane nogi, a magazynierzy z chłodni – odmrożenia. Prawdziwym koszmarem dla pracowników jest okres przedświąteczny, kiedy przez hale i stoiska kasowe przewija się kilkanaście tysięcy klientów. W zwykłe dni duży market z 35 kasami przyjmuje dziennie ok. 8 tys. klientów, w gorączce przedświątecznej liczba ta wzrasta o 40-50%. Wydłużone są również godziny pracy i wszystkie kasy pracują pełną parą. – Wówczas trzeba dobrze kombinować, by znaleźć chwilę na drugie śniadanie i wyjście do toalety – mówią zatrudnieni w sieciach spożywczych. Co zastanawiające, w poniżaniu i wykorzystywaniu pracowników rzadko bierze udział kadra ściągnięta z Zachodu. – W sieciach ponadnarodowych to polski personel kierowniczy w tym celuje – mówią związkowcy. – Kierownicy chcą wykazać się nadzwyczajnymi sukcesami. Za wszelką cenę udowadniają, że są lepsi niż ich koledzy z tej samej sieci w Niemczech czy Francji. To z kolei odbija się na niższym personelu. Zastraszanie to, ich zdaniem, jedyna metoda, by trzymać pracownika w ryzach. Pracownik II kategorii Kasjerki w supermarketach to pracownicy drugiej kategorii. Właśnie one traktowane są najgorzej przez kierownictwo. – W jednym z warszawskich marketów budowlanych praktykuje się tzw. zakupy kontrolowane – opowiada były pracownik tej sieci. – Podstawiony człowiek zgłasza się do kasy z towarem, część może mieć gdzieś ukrytą, a zadaniem niczego nieświadomej kasjerki jest wyłapać wszystkie sztuczki. Tego typu “zakupy” mają miejsce najwyżej trzy razy w miesiącu, ale jak kierownik uwziął się na jedną dziewczynę, to w ciągu dnia miała sześć takich numerów, a w miesiącu aż 30. Polacy uwielbiają robić zakupy w supermarketach. Przed świętami potrafią nawet wziąć urlop, by pobuszować w promocjach przygotowanych specjalnie na tę okazję. Wtedy z całą rodziną jadą na wycieczkę do centrum handlowego. Biorą udział w konkursach dla klientów, śmiało sięgają po produkty po preferencyjnych cenach, rzadko zwracając uwagę na ich jakość, czy datę produkcji. Od personelu wymagają miłej, szybkiej i fachowej obsługi, i rzadko zdają sobie sprawę z tego, że na przykład kasjerka pracuje już dziesiątą godzinę, jej zmęczenie i stres osiągnęły apogeum, a jeszcze lada moment kierownik może przysłać kogoś z zakupem kontrolowanym lub obserwować, czy mówi każdemu nowemu klientowi “Dzień dobry”, a na odchodne – “Zapraszamy ponownie”. Supermarkety pracują na okrągło, siedem dni w tygodniu, najczęściej od godz. 9 do 21, ale pracownicy muszą często zostawać po godzinach. Wigilia i sylwester to dla pracowników normalny, roboczy dzień, nierzadko do godziny 18. Są także sieci sklepów, w których można zrobić zakupy nawet 24 godziny na dobę. Podczas naborów na kasjerki młodym kobietom mówi się wprost, że dostaną umowę i pensję na pół etatu, natomiast pracować będą – na cały. Do tego pełna dyspozycyjność. – Najgorsza jest przedświąteczna gorączka zakupów – mówi była kasjerka jednego z radomskich marketów. – Siedzenie w dusznej hali po kilkanaście godzin przy sztucznym oświetleniu to był horror. Po jakimś czasie cyfry na paragonach tańczyły mi przed oczami, a kolejka przy kasie rosła, klienci się denerwowali. Inspektor w supermarkecie Raport Głównego Inspektoratu Pracy sporządzony po kontrolach w 2000 r. jest świadectwem nagminnego łamania praw pracowniczych. Personel sklepów pracuje za długo, bez ewidencji czasu pracy, nie dostaje urlopów wypoczynkowych, nie otrzymuje wynagrodzenia za godziny nadliczbowe lub pobiera kwoty znacznie zaniżone. Pracownicy nie mają dobrych warunków higieniczno-sanitarnych, należytej wentylacji i oświetlenia. Kadra kierownicza nie zna przepisów prawa pracy i niewłaściwie ją organizuje. Kontrole nie ujawniły jednak w pełni negatywnych zjawisk w supermarketach, nie wszystko bowiem można stwierdzić na podstawie badanych dokumentów, zaś

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 15/2001, 2001

Kategorie: Obserwacje