Kolonie pod znakiem narkotyków

Kolonie pod znakiem narkotyków

Po marihuanę sięgają już 13-latki. Bardzo często na wakacjach Przynajmniej 80% młodzieży, która w tym roku wyjechała na wakacje, miała już do czynienia z marihuaną – taka opinia panuje w większości warszawskich poradni dla uzależnionych. Tymczasem z badań przeprowadzonych przez Instytut Spraw Publicznych wynika, że coraz mniej gimnazjalistów sięga po narkotyki. Skąd ta sprzeczność? – Teraz większość poradni świeci pustkami. Ale to cisza przed burzą. Niedługo zaczną się powroty z wakacji. I szybko pojawią się klienci. Na początku września drzwi nie będą się u nas zamykały – mówi Barbara Kowalska z poradni dla rodzin osób uzależnionych. Klientami nazywa rodziców, którzy zaniepokojeni dziwnym zachowaniem swoich dzieci szukają pomocy w ośrodkach terapeutycznych. Także w Monarze w wakacje panuje względny spokój. – To pozory – mówi terapeutka Anna Kowalska. – Stoimy w dołkach startowych, bo pierwsi rodzice zapukają do nas już pod koniec sierpnia. A potem aż do grudnia nie będzie chwili spokoju. Jolanta Rogala-Obłękowska, współautorka badań, broni się, że terapeuci mają do czynienia tylko z tymi, którzy biorą. Potem wydaje się im, że problem dotyczy wszystkich. – A w rzeczywistości jest znacznie gorzej. Z narkotykami eksperymentują coraz młodsi – odpowiadają terapeuci. Kiedyś było to jakieś 16-17 lat. Teraz po narkotyki sięga już 13-latek. Przyznają, że pierwszy raz spróbowali na wakacjach. – Siedziałyśmy z koleżanką na plaży. Podeszło do nas trzech facetów. Mówili, że są studentami z Krakowa. Zaczęliśmy rozmawiać, a potem oni zaproponowali trawkę. Zapaliłyśmy. Mnie tam nic nie wzięło, ale Aśka nieźle to odchorowała – opowiada z przejęciem 15-letnia Anka z Warszawy. Scenariusz jest zawsze ten sam. I wszystko jedno, czy akcja rozgrywa się na plaży, w pociągu, w schronisku czy w pubie przy butelce piwa. Wakacje to okres wymarzony dla handlarzy. Można pozostać anonimowym. I nowych klientów wciąż przybywa. Trujący dymek A młodzież najczęściej eksperymentuje z marihuaną. Gdy eksperyment trwa zbyt długo, pojawiają się cięższe narkotyki. To jak schodzenie po schodach. Człowiek może znaleźć się na samym dnie. Barbara Kowalska z poradni dla rodzin osób uzależnionych przypomina sobie, że niedawno była u niej matka 19-letnich bliźniaków. – Przyszła przerażona. W jednym z bloków na warszawskim Ursynowie znajomi jej synów urządzili imprezę. Nastolatka weszła na parapet i skoczyła. Zdążyła jeszcze krzyknąć: „Patrzcie, ja latam!”. Zabiła się na miejscu. Taka chęć do latania to efekt działania marihuany – mówi Barbara Kowalska. Marihuana stosowana przez dłuższy czas wywołuje syndrom amotywacyjny. Człowiek nie ma na nic ochoty, nie potrafi się skoncentrować. Tymczasem nadchodzi wrzesień, trzeba wrócić do szkoły. A tam szybko zaczynają się pierwsze problemy. Dziecko, żeby się zmobilizować, sięga po coś dopingującego. Najczęściej amfetaminę. – To jak zaklęty krąg, z którego nie ma się jak wyrwać. W wakacje chcesz być na luzie, a trawka daje niezły odlot – mówi Marcin z Liceum im. Marii Konopnickiej w Warszawie. Jemu udało się i już nie bierze. Ale nie wszyscy mają tyle szczęścia. – I dlatego jestem przeciwko legalizacji marihuany. Trudno byłoby potem wytłumaczyć dziecku, że legalne nie oznacza bezpieczne – mówi Małgorzata Jeleń ze stowarzyszenia Jestem. I dodaje: – Wkrótce pojawiłoby się pytanie: dlaczego tylko marihuana jest legalna? A co z innymi dragami? Zdaniem Piotra Jabłońskiego z Krajowego Biura ds. Przeciwdziałania Narkomanii, nie ma lepszych ani gorszych narkotyków. – To tak, jakby zastanawiać się, czy lepiej upić się wódką, czy piwem? Używanie marihuany może być równie niebezpieczne, co innych, cięższych narkotyków – mówi Piotr Jabłoński. Jego zdaniem, badania ISP pokazują może pewien trend, ale to jeszcze za mało, żeby mówić o sukcesie w walce z narkomanią. Tym bardziej że praktyka wskazuje na coś zupełnie innego. Małgorzata Jeleń pracuje z grupami młodzieży, po 20 osób w każdej. Terapia kończy się sukcesem dla połowy. A co z resztą dzieciaków? – Cóż, może jeszcze do mnie wrócą – mówi terapeutka. Jej zdaniem, końca problemu nie widać. – Narkotyki cały czas są i za miesiąc może się okazać, że przybyło nowych młodych narkomanów. Zwracać uwagę na rekwizyty – Na pewno ich przybędzie. Sama z roku na rok mam coraz więcej pracy. Podobnie

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 32/2002

Kategorie: Kraj