Koncerny chcą petrodolarów

Koncerny chcą petrodolarów

Najważniejszym powodem amerykańskiej inwazji na Irak była ropa Irak dysponuje nieprzebranymi zasobami ropy naftowej. Za czasów Saddama Husajna zachodnie firmy nie miały do niej dostępu. Teraz jednak wielkie koncerny rozpoczęły wyścig do czarnego złota Mezopotamii. Największe szanse mają amerykańskie przedsiębiorstwa, które wspierają urzędnicy administracji George’a W. Busha. Amerykańscy i brytyjscy przywódcy zapewniali przed inwazją na Irak, że ropa nie ma żadnego znaczenia w tej wojnie. Wszyscy ci, którzy tak uważają, hołdują teoriom spiskowym – głosił premier Wielkiej Brytanii, Tony Blair. „Ten konflikt nie ma z ropą absolutnie nic wspólnego”, zaklinał się ówczesny sekretarz obrony USA, Donald Rumsfeld. Waszyngton i Londyn podawały domniemaną broń masowego rażenia irackiego dyktatora i jego konszachty z Al Kaidą jako główne powody ataku. Od dawna wiadomo, że były to tylko preteksty, niemające oparcia w faktach. Prawdziwa i najważniejsza przyczyna inwazji okazała się inna. Jesienią 2007 r. były szef Rezerwy Federalnej (czyli banku emisyjnego USA), niezwykle wpływowy Alan Greenspan, napisał z zadziwiającą szczerością: „Wie o tym każdy: wojna w Iraku toczona jest przede wszystkim z powodu ropy”. Także wtedy amerykańskie media głównego nurtu zlekceważyły tę wypowiedź. Obecny rozwój sytuacji świadczy jednak o tym, że Greenspan, a także wielu innych myślących podobnie mają rację. Noam Chomsky, emerytowany profesor filozofii w Massachusetts Institute of Technology i jeden z czołowych ideologów amerykańskiej lewicy, opatrzył swój artykuł, dotyczący stosunków obecnego Iraku ze Stanami Zjednoczonymi, charakterystycznym tytułem „Bush i Cheney zawsze widzieli Irak jako wspaniały naftowy interes”. Chomsky dowodzi, że celem amerykańskich planistów wojennych jest stworzenie w Iraku posłusznego państwa klienckiego, w którym rozmieszczone zostaną wielkie amerykańskie bazy wojskowe. Znajdą się one w samym sercu ogromnych zasobów ropy naftowej. Chomsky przypomina, że w listopadzie ub.r. prezydent Bush i premier Iraku Nuri al-Maliki podpisali deklarację zasad. Nie wzięli przy tym pod uwagę opinii Kongresu USA, parlamentu irackiego czy też społeczeństw obu krajów. Deklaracja ta otworzyła możliwość długoterminowej obecności wojskowej w Iraku, którą przypuszczalnie będą tworzyć wielkie bazy lotnicze US Army w różnych częściach kraju, a także ambasada Stanów Zjednoczonych w Bagdadzie, swoiste państwo w państwie, niepodobna do żadnej innej ambasady w świecie. Takich obiektów nie buduje się po to, aby je porzucić, podkreśla profesor. Dodajmy, że jego poglądy zgodne są z informacjami o traktacie partnerstwa strategicznego, który Waszyngton usiłuje narzucić Bagdadowi. Układ ten ma zapewnić Stanom Zjednoczonym prawo do utrzymywania w Iraku ponad 50 baz wojskowych oraz do kontroli przestrzeni powietrznej tego kraju. Deklaracja zasad zajmuje się także gospodarką. Stanowi, że ekonomia Iraku (oparta głównie na wydobyciu ropy naftowej) powinna zostać otwarta dla zagranicznych inwestorów, „przede wszystkim dla inwestycji amerykańskich”. Stany Zjednoczone najwidoczniej chcą zmienić Irak w swoją nieformalną, płynącą ropą kolonię. W styczniu 2008 r. George W. Bush wydał „Signing Statement”, czyli pisemny komentarz prezydenta do ustawy federalnej. Zapowiedział w nim, że sprzeciwi się każdej decyzji Kongresu, która będzie oznaczać ograniczenie środków finansowych na stworzenie instalacji militarnych, niezbędnych do stałej obecności amerykańskich sił zbrojnych w Iraku lub też do zapewnienia kontroli Stanów Zjednoczonych nad irackimi rezerwami ropy. Komentatorzy zwracają uwagę, że pod amerykańskim protektoratem nad Eufrat i Tygrys zamierzają powrócić wielkie koncerny naftowe Exxon Mobile, Shell, Total i BP, które tworzyły niegdyś osławioną i znienawidzoną przez Irakijczyków Iraq Petroleum Company. Wraz z nimi do eksploatacji irackich pól naftowych zamierza włączyć się koncern Chevron i kilka mniejszych firm. Petroleum Company miała w latach 1925-1961 monopol na eksploatację ropy naftowej w Iraku. Zagarniała znakomitą większość zysków, rządowi w Bagdadzie dostawały się tylko żałosne resztki. Nic dziwnego, że mieszkańcy Iraku odnosili się do tego obcego molocha z nienawiścią, chciwość Petroleum Company doprowadzała do powstań i niepokojów w kraju. W końcu w 1961 r. rewolucyjny rząd w Bagdadzie, na którego czele stał gen. Quassem, odebrał obcym koncernom większość koncesji. Petroleum Company zatrzymała tylko te pola naftowe, które rzeczywiście eksploatowała. 11 lat później

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2008, 31/2008

Kategorie: Świat