Kochamy się coraz szybciej, współżycie zajmuje nam coraz mniej czasu. Kto nie nadąży, jego strata Do tej pory słyszeliśmy i czytaliśmy, że im dłużej, tym lepiej. Że panie potrzebują dłuuuugiej bliskości, by wszystko mogły dobrze przeżyć i zatracić się w ekstazie. Że przecież mężczyźni to nie zwierzęta, żeby tak gnali do satysfakcjonującego finału. Że chodzi nie o to, by jak najszybciej poczuć ulgę spełnienia – ale o to, by przyśpieszać, zwalniać, odwlekać, stopniować napięcie… Nawet filmy erotyczne przekonywały, że pan z panią mogą robić to bez przerwy i trzy kwadranse, cały czas wznosząc się na najwyższych diapazonach. Rysy na tym wyidealizowanym obrazie pojawiały się już wcześniej. Gdy patrzyliśmy na własne pożycie, to raczej nigdy tak długo to nie trwało. Na młodzieżowych prywatkach pary znikały w sąsiednim pokoju najwyżej na kwadrans – a kiedy wracały, nic nie wskazywało na to, by któraś ze stron była wyraźnie nieusatysfakcjonowana takim pośpiechem. Tematem miłych rozmów i wspomnień często bywały „szybkie numerki” odbywane w różnych dziwnych miejscach i okolicznościach – natomiast nikt jakoś nie uważał za stosowne, by szczycić się „wolnymi numerkami”. Kobiety nie chcą długo Niedawno para amerykańskich seksterapeutów, Eric Corty i Jenay Guardiani, ostatecznie podważyła mit długiego seksu. Wypytali oni o to, jak długo się kochamy, pół setki członków stowarzyszenia terapii seksualnej, którzy w swej pracy zetknęli się łącznie z tysiącami pacjentów. Z uzyskanych odpowiedzi wynikało, że robimy to znacznie krócej, niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Jeśli dwoje seksterapeutów napisało prawdę – co wcale nie jest takie pewne, wystarczy wspomnieć sławny, ale kłamliwy raport Kinseya, który skutecznie stworzył obraz rozwiązłej Ameryki – to ich nieprzesadnie dotychczas znane nazwiska przejdą do historii światowej seksuologii. Pytanie przez nich postawione brzmiało: jaki czas stosunku od początku (czyli, jak sprecyzowali, od włożenia członka do pochwy) do końca (czyli do wytrysku) jest optymalny? Najczęstsze odpowiedzi – udzielane przez pacjentów obojga płci – mówiły, że od siedmiu do 13 minut. Taki czas trwania zbliżenia osoby ankietowane uważały za najlepszy i pożądany. Jednak i krótszy kontakt – od trzech do siedmiu minut – został uznany za całkowicie wystarczający. Od minuty do trzech to już było trochę za krótko, a powyżej 10 minut – za długo. Ewa Wachowicz, była Miss Polonia i rzeczniczka rządu Waldemara Pawlaka, żachnęła się na te wyliczenia: – Trzy do siedmiu minut to wystarcza?! Matko jedyna, jak można tak krótko! A gdzie w tym wszystkim kobieta?! Sprawy poważne – a do seksu należy podchodzić poważnie, nawet gdy stanowi rozrywkę – wymagają czasu i uwagi. Nie należy się śpieszyć, lepiej, gdy to trwa dłużej. Rzecz jednak w tym, że jak się okazuje, panie wcale nie są tak bardzo zainteresowane tym, by stosunek trwał długo. – Utarło się, że kobiety preferują długie, powolne pieszczoty. Ja bym była skłonna na to powiedzieć: CZASAMI! Nie ma ogólnej zasady. Wyzwolona współczesna kobieta nie ma takich problemów jak w poprzednich pokoleniach, ani z wyrażaniem swych potrzeb, ani z osiąganiem orgazmu. Czasem ma ochotę na romantyczne pocałunki i nic więcej, a kiedy indziej na „ostry seks”. I dobrze – mówi dr Alicja Długołęcka, terapeutka seksualna z Akademii Wychowania Fizycznego. Opinię o tym, że panie niekoniecznie chcą, by było to długo i wolno, potwierdza seksuolog dr Ryszard Smoliński. Twierdzi on, iż niejednokrotnie kobiety skarżą się, że stosunek płciowy trwa za długo, znacznie dłużej, niż one by sobie życzyły. Jak ocenia dr Smoliński, prawie jedna czwarta całej populacji poświęca na jeden stosunek od trzech do siedmiu minut. – I jeżeli tyle czasu wystarcza obu stronom, to dobrze. Pogoń za czasem i za orgazmem to dzisiejsza moda. Nam strzelać nie kazano Kobiety, jak zgodnie potwierdzają wszyscy seksuolodzy, mają niemały wpływ na to, czy zbliżenie trwa krócej, czy dłużej. Niezależnie od ich zachowania podczas stosunku wiadomo, że jeśli się spotka mężczyzna z niewielkim penisem (ot, choćby takim jak w głośnym filmie „Intymność”) z partnerką o szerokiej pochwie, to czas dojścia do finału dla mężczyzny się wydłuża. Właśnie na problem „szerokiej pochwy” coraz częściej skarżą się uczestniczki kobiecego portalu Kafeteria, nie zauważając altruistycznie, że one są w porządku, to po prostu ich faceci zostali
Tagi:
Andrzej Leszyk









